Filipińskie sztuki walki

Andrzej Boruta z magazynu 'Sztuki Walki", znawca filipińskich systemów walki, przybliża ich historię i opisuje, jak dzisiaj wygląda kultywowanie ich tradycji na Filipinach.

Filipińskie sztuki walki od setek lat nierozerwalnie związane są z tradycją, kulturą i historią Filipin. The Filipin Martial Arts nigdy nie rozwijały się w kierunkach sportowych (to dzisiaj robi się z nich sport, wypaczając ich sens), lecz w celach całkowicie praktycznych. Te cele były proste - obronić się i przeżyć. Główne zasady filipińskich sztuk walki to prostota, efektywność i skuteczność - najkrótsza i najprostsza droga do celu.

Tyle systemów, ile wysp

Historyczne powiązania i rozwój sztuk walki toną głęboko w mrokach historii. Poza kali, arnis, eskrima (umowne nazwy nie do końca udokumentowane historycznie) istnieją również inne systemy i ich odmiany, i to w liczbie około 500, może 1000, a może nawet i więcej, które w zależności od regionu, religii, a także od imienia założyciela noszą odpowiednie nazwy, np. Abecedario, Numerado, Abanico, Sinawali, Doce Pares, Kombatan, Dumog, Sikaran, Suntokan itp., itp.

Reklama

Stare przysłowie powiada: "Na Filipinach jest tyle systemów, ile wysp". Nie mamy się czego wstydzić, nawet tzw. "praktycy" zajmujący się kali czy eskrima wiedzą mało lub nic o pozostałych stylach, ich zasadach i pochodzeniu. W rozwoju filipińskich szkół dużą rolę odegrały wpływy chińskie i islamskie - szczególnie na Sulu i Mindanao dalej istnieje mocny kult mieczy i noży, zapoczątkowany w trakcie islamizacji z XIV wieku. Z hiszpańską kulturą (Hiszpanie dotarli tu w XVI wieku) Filipińczycy przejęli także nowe techniki, w pierwszym rzędzie espada y daga, czyli szpadę i sztylet. Sztuki walki stały się bardziej elastyczne, precyzyjne i wyrafinowane.

Zakazana historia

Hiszpanie szybko zorientowali się, że masowe uprawianie sztuk walki przez mieszkańców Filipin zagraża ich egzystencji i już w 1590 roku rozpoczęli, z początku powoli, a później bardziej gwałtownie, zniechęcać Filipińczykow do ich uprawiania. W 1764 roku ostatecznie zabronili nauczania sztuk walki, które w ten sposób stały się sztuką uprawianą po cichu i przechodzącą z ojca na syna. Z pokolenia na pokolenie zaczęły się rozwijać w poszczególnych regionach kraju jako oddzielne systemy, które ujawniły się dopiero po zniesieniu zakazu ich uprawiania przez Amerykanów (początek XX wieku), następców Hiszpan w panowaniu nad wyspiarzami.

Pojawiły się też pierwsze pokazy, jednak poszczególni mistrzowie tradycyjnie, tak na wszelki wypadek, nadal nauczali arnis w swoich chatach. Eskrima stała się formą rozwiązywania osobistych sporów i dopiero prezydent Marcos w 1972 roku, korzystając z praw stanu wojennego, doprowadził dekretem do zmiany (częściowej) tych zwyczajów.

Tekst jest skrótem większego materiału, który można przeczytać w magazynie

Arnis, eskrima i kali to trzy najbardziej popularnie nazwy, symbolizujące całość filipińskich sztuk walki. Generalnie można powiedzieć, że północ Filipin (Luzon) chętniej używa nazwy arnis, centrum (Visayas) escrima lub eskrima, a południe (Sulu, Mindanao) - kali. Oprócz tych trzech nazw, istnieje cała masa innych związanych często z wyspą, tradycją, rodziną, osobą, literą lub numerem.

Z technicznego punktu widzenia, pomiędzy poszczególnymi szkołami, systemami, odmianami są niewielkie różnice, np. w pracy nóg, liczbie uderzeń - od 5 do 64. W niektórych stylach nie ma podwójnego kija, w innych brakuje dźwigni i trzymań, w jeszcze innych więcej pracuje się nogami itp. Wspólna jest tradycja i broń charakterystyczna dla tego regionu świata. Mówienie "uprawiam kali" (albo eskrima czy arnis) znaczy uprawiam filipińskie sztuki walki. A to, czy je dobrze opanuję, zależy od mistrza, z którym jestem związany, mojego bezpośredniego trenera, formy przekazu, planu treningu, ilości technik i ostatecznie od samego siebie, czyli własnego zacięcia i zaangażowania.

Na Filipiny na chybił-trafił

Z doświadczenia wielu moich kolegów instruktorów i mojego własnego wynika, że szkolenie na Filipinach nie przebiega w oparciu o ściśle określony program i często zależy od dobrego humoru mistrza i od kasy, którą mu się wepchnie do kieszeni. W rzeczywistości ćwiczy się chaotycznie i bez żadnego planu. Ćwiczy się tak, jak leci życie na Filipinach - aby dalej.

Tekst jest skrótem większego materiału, który można przeczytać w magazynie

W krajach zachodnich, ze względów komercyjnych, uporządkowano nieco poszczególne style, wprowadzono podział na stopnie uczniowskie i mistrzowskie, wprowadzono też nowe nazwy. Na Filipinach nie interesowało to nikogo. Obecnie niektórzy mistrzowie zorientowali się, że mogą zarobić pieniądze i stopniowo także wprowadzają podział na stopnie, ale programy szkoleniowe - w znaczeniu europejskim - w dalszym ciągu nie istnieją.

Pomieszanie z poplątaniem

Ale ostrożnie! Nie każdy Filipińczyk jest mistrzem i opanował filipińskie sztuki walki. Wielu uprawia karate, judo, aikido, kung fu i o filipińskich sztukach walki nic albo prawie nic, nie słyszało. Mimo to, jak grzyby po deszczu, powstają nowe organizacje, nazwy itp. Uczniowie odchodzą od mistrzów, zakładają swoje własne systemy, szkoły, często pod dziwacznymi nazwami i próbują złapać nieco grosza. Rodziny się dzielą, skaczą sobie do oczu, rozmawiają przez adwokatów.

Inne systemy, takie jak Dumog, Sikaran, Kuntaw, Panatukan, Yaw-Yaw - tzw. systemy bez broni, a także Silat (południe Filipin), nie dają się uporządkować tak łatwo jak kali, arnis czy eskrima. Są to systemy autonomiczne lub częściowo wymieszane. Coraz częściej do filipińskich systemów wchodzą nowe techniki, głównie z karate, ju jutsu, aikido, kung fu, a wynika to z tego, że tzw. młodzi mistrzowie uprawiali lub uprawiają te style i usiłują pod nową nazwą wejść na rynek korzystając z popularności filipińskich sztuk walki. Czasem (rzadko) taka mieszanina wzbogaca stary styl, czasami (często) wygląda to żałośnie.

Z upływem lat wszystko się ze sobą wymieszało i miesza dalej. Czy to dobrze? Chyba nie, bowiem odchodzimy od tradycji i rzeczywistej, czystej sztuki walki Filipin. Dlatego apeluję do wszystkich zainteresowanych - nie szukajcie nowych gwiazd, systemów, szkół, mistrzów. Trzymajcie się tradycji, inaczej niczego się nie nauczycie.

Andrzej Boruta

Tekst jest skrótem większego materiału, który można przeczytać w magazynie

Sztuki Walki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama