Tomasz Mackiewicz. Kim jest himalaista z Nanga Parbat?

Wyszedł z narkotykowego nałogu, żeby popaść w inny – sportowy. Tomasz Mackiewicz, za życie i zdrowie którego trzymamy dziś kciuki, przeszedł długą drogę, żeby dostać się w najwyższe szczyty świata.

Zamarzył sobie, że stanie zimą na szczycie Nanga Parbat, dziewiątej najwyższej górze świata, piekielnie niedostępnej dla człowieka o tej porze roku. Niestety - chociaż jest to już siódma próba - także i tym razem Tomaszowi Mackiewiczowi sztuka ta się nie uda.

Noc na wysokości 7400 metrów

W piątek rano na facebookowym profilu Polskiego Himalaizmu Zimowego 2016-2020 im. Artura Hajzera pojawił się komunikat o poważnych problemach polskiego wspinacza i jego partnerki Elisabeth Revol.

Himalaiści utknęli na wysokości ok. 7400 m. n.p.m., pod kopułą szczytową Nanga Parbat (8126 m. n.p.m.). Wspinacze spędzili na tej wysokości noc, obecnie oczekują na pomoc. Akcja ratunkowa koordynowana jest przez placówki dyplomatyczne Polski i Francji.

Reklama

W gotowości są także Polacy przebywający obecnie pod K2. Czekają w bazie na helikopter, który przetransportuje ich jak najbliżej walczących o przetrwanie himalaistów.

Więcej o akcji piszemy tutaj: KLIKNIJ I DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ

Skomplikowana droga na szczyt

Tomasz Mackiewicz - rocznik 1975. Jest himalaistą, podróżnikiem, odkrywcą. Na Nangę Parbat, szczególnie trudną do zdobycia zimą, wybrał się o tej porze roku już po raz siódmy. Środki konieczne na ekspedycję zebrał dzięki wsparciu internautów.

I chociaż dziś wspina się w Himalajach, warto pamiętać, że przeszedł wyjątkowo długą drogę, aby dostać się w najwyższe góry świata. W 1990 roku nastolatek z Działoszyna przeniósł się do szkoły średniej w Częstochowie. Próbował wspinaczki, chodził też po jaskiniach. Z dala od domu wpadł również w nałóg. Nie był nim wówczas sport, ale narkotyki.

Związek z heroiną, podaje "Polityka", trwał trzy lata. W tym czasie młody chłopak praktycznie żył na ulicy, a narkotykowy odlot był dla niego codziennością. Kto wie, jak ułożyłoby się jego życie, gdyby nie determinacja siostry. To ona sprawiła, że wyjechał na terapię do mazurskiego ośrodka Monaru.

Pierwsza terapia nie przyniosła jednak skutku. Tomasz Mackiewicz wrócił do ćpania, ale tym razem sam poprosił o pomoc. Wrócił do Monaru i rozpoczął mozolną walkę o nowe życie. Po kuracji na dłużej został na Mazurach. Z tamtejszych jezior do marzeń o wysokich górach przeskoczył, kiedy zaczął jeździć stopem przez świat. W ten sposób trafił do Indii. Uczył tam m.in. angielskiego, pracował też z trędowatymi.

Miłość do najwyższych gór świata

"Wtedy poczułem też przedsmak Himalajów. Wspinałem się po niższych szczytach i z daleka patrzyłem na ośmiotysięczniki" - wspominał cytowany przez "Politykę".

Na dobre miłość do najwyższych gór świata pojawiła się w 2004 roku, kiedy wraz z Markiem Klonowskim postanowili, że pojadą na Mount Logan, czyli najwyższy szczyt Kanady. W 2008 roku panowie otrzymali nawet prestiżową w środowisku nagrodę Kolosa za swoje osiągnięcie. Uzasadnienie jury było następujące:

"Nagrodę przyznano za wyczerpujący trawers Mount Logan, najwyższego szczytu Kanady, dokonany w pionierskim stylu podczas 40-dniowej podróży przez największe lodowce Alaski i Jukonu".

Od kilku lat wielkim i niezrealizowanym marzeniem Polaka pozostaje zdobycie zimą Nangi Parbat. Dość wspomnieć, że szczyt ten jest tak niedostępny o tej porze roku dla człowieka, że pierwszego zimowego wejścia dokonali dopiero w lutym 2016 roku Simone Moro, Muhammad Ali i Alex Txikon. Ostatnim gigantem, który czeka zimą na stopę człowieka jest K2. I to właśnie z bazy pod tą górą ma wyruszyć pomoc po naszego wspinacza.

Pozostaje nam - mimo braku optymistycznych prognoz co do stanu himalaisty - trzymać kciuki za jej powodzenie i liczyć na to, że Tomasz Mackiewicz będzie mógł po raz ósmy zmierzyć się ze swoim największym sportowym wyzwaniem. A przede wszystkim, że wróci do swoich bliskich.

(dj)

Więcej o akcji ratunkowej piszemy tutaj: KLIKNIJ I DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy