Bliżej śmierci być się nie da

Skakanie ze spadochronem to dla wielu wystarczająca dawka adrenaliny. Są jednak tacy, którym wciąż jej mało. Dlatego z samolotu wyskakują... właściwie bez żadnych szans na przeżycie! Współcześni kamikaze czy nie znający strachu sportowcy?

Banzai skydiving to odmiana tradycyjnego skakania ze spadochronem. Różnica polega na tym, że osoby uprawiające tę bardziej ekstremalną odmianę spadochroniarstwa najpierw wyrzucają spadochron poza samolot, a następnie wyskakują same, próbując go dogonić. Brzmi przerażająco? Nic dziwnego, że sport ten nie cieszy się wielką popularnością.

Co ciekawe, za jego wynalazców można uznać autorów filmu "Moonraker", czyli jedenastej pełnometrażowej przygody Agenta Jej Królewskiej Mości. James Bond w prologu tej produkcji opuszcza samolot bez spadochronu, gdyż ten na plecach miał jego przeciwnik, którego 007... wyrzucił wcześniej z pokładu.

Reklama

Kto by pomyślał, że jedna scena, w której użyto tak wielu filmowych sztuczek, może zainspirować skoczków do ryzykowania swojego życia w imię pobijania kolejnych rekordów.

Skakanie bez spadochronu nie bez powodu nosi nazwę banzai skydiving. Banzai to nie tylko japoński okrzyk, którym mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni wyrażają uznanie bądź gratulują nim sukcesu. To słowo jako ostatnie wykrzykiwali tamtejsi piloci samobójcy, którzy w czasie II wojny światowej atakowali amerykańskie cele.

Boski wiatr

Dyscyplina ta, podobnie jak wspomniane jednostki kamikaze, powstała w Japonii. Pierwsze skoki tego typu miały miejsce pod koniec XX w. Wtedy też sformułowano jej zasady. Są proste: samolot ma lecieć na wysokości 3 tysięcy metrów nad poziomem morza. Kiedy maszyna osiągnie ten pułap, wyrzuca się z niej spadochron, a następnie samemu "nurkuje" w powietrzu, by go dogonić, założyć i rozwinąć.

Wszyscy, którzy skaczą ze spadochronem, mogą potwierdzić, że każda sekunda ma tu znaczenie i nie można pozwolić sobie nawet na najmniejszy błąd.

Sukcesem w banzai skydivingu jest rzecz jasna samo przeżycie takiego skoku, ale nie brakuje takich, którzy celowo opóźniają złapanie spadochronu, aby pobić rekord ustanowiony przez Yasuhiro Kubo w 2000 r.

Japończyk, a jakże by inaczej, spadał bez żadnego zabezpieczenia przez 50 sekund! Według relacji naocznych świadków, po wylądowaniu powiedział: "Czułem, że lecę jak smok pośród wiatrów moich przodków". Po czym zareklamował jeden z japońskich browarów.

Sport zakazany

Dlaczego o skakaniu w stylu banzai nie jest głośno? Bo to dyscyplina, w której łatwo stracić życie, zwłaszcza jeśli mowa o biciu w niej rekordów. Nic dziwnego, że o wspomnianym wyczynie Japończyka Kubo ciężko jest znaleźć informacje w Księdze Rekordów Guinnessa. Owszem, jest on zanotowany, ale w specjalnej kategorii dyscyplin, grożących utratą życia lub zdrowia.

Choć banzai skydiving pozostaje w sferze ciekawostek, to nie brakuje śmiałków, którzy próbują szczęścia w tej niebezpiecznej dyscyplinie. Bo czy cokolwiek innego niż skok z samolotu bez spadochronu pozwala na dłużej zajrzeć śmierci prosto w oczy?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: spadochron | sporty ekstremalne | aktywność | niebezpieczeństwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy