Na co yuppie uważać musi?

Wykwintna i modna restauracja. Kolacyjka przy świecach. Dla ciebie porządny stek, dla niej wyszukane owoce morza. Do tego butelka wytrawnego, chilijskiego wina. Skromny deser i hojny napiwek dla kelnera, a później...

Miło spędzony wieczór kończy się w twoim apartamencie, urządzonym z gustem i w nowoczesnym stylu. Na jednej ze ścian zamiast obrazu plazma, lodówka z półką, która chłodzi szampana szybciej niż trwa jej wizyta w łazience. Tam ma okazję odnotować, że twoja woda kolońska nie należy do tanich pachnideł, a jacuzzi lśni czystością (na pewno domyśli się, że zatrudniasz sprzątaczkę!). Może zdążysz ją olśnić jeszcze czystością dźwięku z twojego hi-fi, a może nie, bo zainteresuje ją twój najważniejszy sprzęt... Piękne, prawda?

Reklama

Życie musi kosztować!

Ten wieczór będzie udany tak długo, jak długo nie zechcesz myśleć o tym, ile naprawdę cię kosztował. Wprawdzie gentlemani o pieniądzach nie rozmawiają, ale za to często o nich myślą.

Nawet jeśli po upojnej nocy zapragniesz kupić jej jakiś drobiazg, na przykład seksowną bieliznę albo stylową błyskotkę (naszyjnik na początek, to chyba niezły pomysł?), może się okazać, że jeśli jest to koniec miesiąca, zwyczajnie cię na niego nie stać. I to nawet mimo co miesiąc otrzymywanej pensji z czterema zerami!

Życie, które prowadzisz, musi kosztować. Żeby je urozmaić, po prostu trzeba z nią bywać na rautach, w klubach, a od czasu do czasu w jakimś modnym kurorcie. Jeśli pod koniec miesiąca twoje konto jest już czyste, to znaczy, że przynajmniej dobrze się bawiliście. Może kwiaty zamiast bielizny też jej wystarczą?

Możesz wpaść w tarapaty...

W ostateczności zawsze możesz poprosić bank o zwiększenie limitu na karcie kredytowej albo debetu na rachunku. Dla takiego klienta jak ty, na pewno łatwo się zgodzą. Twoje zobowiązania wzrosną, ale czym jest ten niewielki dług, wobec uśmiechu, który możesz wywołać, wręczając jej prezent?

I tu właśnie dochodzimy do sedna, do tabu, jakim jest dla gentlemanów rozmowa o pieniądzach. Jak sądzisz, ile czasu potrzeba, aby bank zorientował się, że wydajesz o wiele więcej niż zarabiasz? Bo kiedy się zorientuje, mocno cię przyciśnie. A jak długo uda ci się utrzymać życiowy standard, jednocześnie spłacając odsetki i bawiąc się tak, jak dotychczas?

Czy zaryzykujesz kupno pierścionka z cyrkonią i powiesz jej, że to ten obiecany z brylantem? Kiedy spostrzeże, że Sophia to jednak nie to samo co Bordeaux, a pizza z małżami nie może się jednak równać z sałatką frutti di mare, możesz się naprawdę znaleźć w tarapatach...

Trzeba to wszystko dobrze policzyć

Przejdźmy jednak do konkretów. Przypuśćmy, że jesteś ciągle w dobrej sytuacji i twój debet na koncie sięga sześciu miesięcznych pensji. Do tego jeszcze zadłużenie na karcie kredytowej równe jest jednej pensji. Nadal wydaje ci się, że nie jest źle i spłacisz dług, jeśli tylko postarasz się o podwyżkę, albo ograniczysz wydatki, powiedzmy o jedno wyjście miesięcznie?

No to policz dobrze - odsetki od debetu to 15 proc. w skali roku. Na karcie kredytowej mogą być nawet większe - na przykład w wysokości 25 proc. Okazuje się, że miesięczne wydatki związane z kredytami kosztują cię 10 proc. twojej miesięcznej pensji. A przecież nie tylko odsetki, ale i kapitał trzeba przecież kiedyś spłacić... Jeśli więc kolejne 10 proc. swojej pensji przeznaczysz na spłatę kapitału (dobra rada - zacznij od karty kredytowej), to uda ci się wyjść z długów już za... 5,5 roku.

Przydatna matematyka

No, ale nie ma z czego robić tragedii. W końcu i na to cię stać, a przyjemności życia najlepiej smakują za młodu. Tylko że... Nie sądzisz, że trochę szkoda? Czy nie uważasz, że pracujesz zbyt ciężko, aby z pensji finansować zyski banku, który później transferuje je do kieszeni i tak obrzydliwie bogatych facetów z pierwszych stron finansowych gazet?

Na takie marnotrawstwo twoich pieniędzy też znajdzie się rada. Zapytaj o nią doradcę finansowego. Powie ci jak pozbyć się tych cholernych odsetek - nie tylko z debetu i karty kredytowej, ale także z kredytu, który zaciągnąłeś na plazmę, lodówkę i jacuzzi. Pokaże, że zamiast kilku kredytów możesz mieć jeden i to z niskimi odsetkami. Nawet o dwie trzecie mniejszymi niż do tej pory. Doradca podpowie też jak zainwestować zaoszczędzone na odsetkach środki, abyś za jakiś czas miał pieniądze już nie na wyjazd do zatłoczonego Zakopanego i Międzyzdrojów, ale na Malediwy albo jeszcze dalej.

Jeśli chcesz znać konkrety, to już teraz podpowiemy, że jeśli przez 5,5 roku - zamiast płacić wysokie odsetki - zainwestujesz zaoszczędzone na nich pieniądze, powiedzmy na 10 proc. rocznie, to po tym okresie będziesz miał oszczędności na poziomie 4,5 miesięcznej pensji. Skąd wiemy? Matematyka. Jeśli tego nie zrobisz, to dopiero za 5,5 roku wyjdziesz na zero.

Zaplanuj finansowe zwycięstwo

• Załóżmy, że wysokość wszystkich miesięcznych rat, które spłacasz, to 2 tys. zł.
• Konsolidacja kredytów pozwoli ci zaoszczędzić połowę tej sumy każdego miesiąca. Wystarczy obniżyć oprocentowanie i rozłożyć okres spłaty...
• Zainwestuj 80% zaoszczędzonej kwoty. Resztę możesz wydać na jeszcze jedną kolację z nią.
• Przyjmijmy, że co roku będziesz mógł liczyć na 12-procentowy zysk. Sprawdź, ile zyskasz.

Okres inwestycjiInwestujesz 400 złInwestujesz 600 złInwestujesz 800 zł
5 latZysk: 32 994 złZysk: 49 491 złZysk: 65 989 zł
10 latZysk: 92 935 złZysk: 139 403 złZysk: 185 871 zł

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wieczór | odsetki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy