Kastrat na polskim tronie? Czy Mieszkowi II naprawdę zmiażdżono genitalia?

Scena kastracji na miniaturze z XIII-wiecznego francuskiego kodeksu /Wikimedia Commons – repozytorium wolnych zasobów /INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama

Mało jest w historii polskiego średniowiecza zdań budzących równie ostry sprzeciw. Jedna niedyskrecja Galla Anonima rozpętała burzę, trwającą do dzisiaj. I może nie ma się co dziwić. Bądź co bądź, chodzi o królewskie jądra.

Wojna domowa 1031 roku zakończyła się dla Mieszka II katastrofą. Wzięty w kleszcze przez Niemców i Rusów był zmuszony uchodzić z kraju. Na polskim tronie rozsiadł się jego starszy brat - przepojony pragnieniem zemsty i nieobliczalny Bezprym. Ulubieniec Bolesława Chrobrego i drugi polski król utknął tymczasem w Czechach. Nie został tam przyjęty z otwartymi ramionami.

Książę Pragi, Ołdrzych, doskonale znał swojego gościa. I szczerze, zajadle go nienawidził. Zarazem jednak nie był w ciemię bity. Dla Ołdrzycha po pierwsze liczyły się interesy, nie zaś przyziemne emocje i urazy. Dopiero co wdał się w konflikt z niemieckim cesarzem Konradem II. Teraz usilnie szukał sposobu, który pozwoli załagodzić relacje z silniejszym sąsiadem i suwerenem. Mieszko spadł mu jak z nieba. A przynajmniej tak się Ołdrzychowi wydawało.

Reklama

Historia na swój sposób zatoczyła koło. Mieszko był już kiedyś w czeskiej niewoli. Przed dwudziestu laty pojmał go ten sam - choć sporo młodszy - Ołdrzych. Wtedy Mieszko nie był jeszcze władcą, a tylko emisariuszem Bolesława Chrobrego. Zarazem jednak stanowił cenną kartę przetargową. Ołdrzych sprzedał go Niemcom, z którymi Chrobry prowadził ciągnące się przez 16 lat wojny. W zamian zyskał łaskę i przyjaźń cesarza. Na przełomie 1031 i 1032 roku spodziewał się, że zdoła powtórzyć sprawdzony manewr. Natychmiast posłał do Rzeszy emisariuszy. Ci jednak... wrócili z pustymi rękoma.

Czeski władca nie docenił jak bardzo zmieniła się sytuacja. W roku 1014 Niemcami rządził Henryk II, Polska zaś weszła w rolę rozgrywającego europejskiej polityki. Teraz na tronie Rzeszy zasiadał założyciel nowej dynastii, Konrad II. Państwo Piastów z kolei zostało zepchnięte na pozycję petenta. W Poznaniu rządził Bezprym, uchodzący za marionetkę niemieckiego dworu. Konrad ani nie potrzebował przepędzonego Mieszka, ani tym bardziej nie troszczył się o jego przyszłość. Bądź co bądź, sam pomógł pozbawić go tronu.

Zacny rycerz

Odpowiedź była krótka i stanowcza. Według relacji kronikarza Wipona, "cesarz nie wyraził zgody na zawarcie haniebnego układu, mówiąc, iż nie chce kupować nieprzyjaciela od nieprzyjaciela". Na tym dziejopisarz zamknął temat, w ogóle nie wyjaśniając, co spotkało Mieszka w czeskim lochu.

Może sprawa go nie interesowała, a może - zwyczajnie nie miał w tym zakresie żadnych pewnych informacji. Na szczęście dysponujemy jeszcze jednym i to rodzimym źródłem. Kroniką polską Galla Anonima.

Ten autor przyznawał wprawdzie, że Mieszko był "zacnym rycerzem", zarazem jednak nie szczędził mu kuksańców. Najpierw w dwóch zdaniach podsumował całe jego panowanie, nie znajdując w nim... żadnego widomego sukcesu. "Stał się on przedmiotem nienawiści dla wszystkich sąsiadów, a to skutkiem zawiści, jaką żywili dla jego ojca. Lecz nie odznaczał się już tak jak ojciec ani zaletami żywota, ani obyczajów, ani też bogactwami" - czytamy na kartach kroniki.

Na tym Gall mógłby już skończyć. Najwidoczniej jednak nie wiedział, co to dyskrecja. Mimo że Mieszko należał do wychwalanego przez niego rodu Piastów, jakby mimochodem rzucił: "Opowiadają też, że Czesi schwytali go zdradziecko i rzemieniami skrępowali mu genitalia tak, że nie mógł już płodzić potomstwa".

To nie może być prawda?

Mało jest w historii polskiego średniowiecza zdań budzących równie ostry sprzeciw. Już pół wieku temu Danuta Borawska stwierdziła, że Gall Anonim z rozmysłem manipulował faktami. Wymyślił bajeczkę o kastracji króla, by tym sposobem... usprawiedliwić jego niedawne rozstanie z żoną, Rychezą. Fala krytyki wezbrała jeszcze w ostatnich latach.

Ekspertka od spraw czeskich, Marzena Matla-Kozłowska, postawiła pod znakiem zapytania datę wydarzenia. Jej zdaniem do kastracji mogło dojść, ale tylko w 1013 roku: podczas pierwszej przymusowej gościny Mieszka w Czechach. I to mimo że dynasta dorobił się później całej trójki dzieci!

Z kolei Błażej Śliwiński poszedł śladem Borawskiej i podał w wątpliwość sam fakt, że Mieszko został pozbawiony swoich najcenniejszych klejnotów. W opinii tego badacza wiarygodność anegdoty podkopał już Gall Anonim.

Zbrodnia i kara

Mnich twierdził, że "skrępowanie genitaliów" było karą za czyny Bolesława Chrobrego, który wyrządził Czechom "podobną krzywdę, oślepiwszy ich księcia, a swojego wuja". Trzeba się zgodzić, że to tłumaczenie nie brzmi zbyt sensownie. Chrobry wyłupił przecież oczy swojemu imiennikowi, Bolesławowi III Rudemu. Człowiekowi, który przed laty próbował udusić młodszego brata Ołdrzycha. Był jego oprawcą i konkurentem do władzy. Gdy wreszcie stracił wzrok, a tym samym jakiekolwiek nadzieje na powrót do polityki, Ołdrzych jak nic odetchnął z ulgą. Nie miał powodów mścić się za krzywdy krewniaka.

Mógł oczywiście wystąpić w imieniu całej dynastii, twierdząc, że okaleczenie któregokolwiek z Przemyślidów wymaga surowej kary. Czy jednak w takim wypadku nie powinien raczej oślepić sąsiada? Oko za oko, ząb za ząb... genitalia za genitalia. Zasadę równej opłaty znali już starożytni Babilończycy. I tak samo kierowano się nią w średniowieczu, gdy rekompensata w srebrze nie wystarczała do wyrównania rachunków między zwaśnionymi rodzinami.

Gall Anonim najwidoczniej zbyt mało wiedział o zamierzchłych relacjach między Piastami i Przemyślidami, by wytłumaczyć, jak doszło do bezlitosnych tortur na polskim królu. To wcale jednak nie oznacza, że zmyślił samo wydarzenie. Podobne postępowanie nie miałoby żadnego sensu. Bo i właściwie po co kronikarz miałby szkalować rodzinę własnego mecenasa? Ryzykowałby obrazą książęcego majestatu oraz cofnięciem obiecanej zapłaty. I to wszystko dla opowiedzenia jednej niewiarygodnej plotki? Absurd.

Jeśli mnich nie bał się napisać o wykastrowaniu pradziadka Bolesława Krzywoustego, to najwidoczniej ludzie rzeczywiście "opowiadali" o tym zdarzeniu. Historia musiała być powszechnie znana, a tym samym jej powtórzenie w niczym już nie urągało panującemu w tym czasie księciu. Gall Anonim po prostu spełnił swój dziejopisarski obowiązek. I jeśli coś można mu zarzucić, to tylko tyle, że miał tendencję do łączenia faktów zupełnie ze sobą niepowiązanych. Plotka o losie Mieszka ułożyła mu się w jedną całość z anegdotą opowiadającą o pohańbieniu czeskiego księcia Bolesława. Niby błąd, ale przecież każdy z nas popełnia podobne.

Dobry powód do kastracji

Wszystkie powyższe argumenty w równym stopniu odnoszą się do wątpliwości Błażeja Śliwińskiego, co i Danuty Borawskiej. W odpowiedzi na koncepcję tej drugiej badaczki można jednak dorzucić jeszcze dwa pytania.

Po co niby Gall Anonim miałby uzasadniać rozwód Mieszka z Rychezą... jeśli w ogóle nie poinformował w swojej kronice o rozstaniu małżonków? Ten prywatny epizod jest znany tylko dzięki źródłom niemieckim. I czy naprawdę robienie z władcy kastrata to najlepszy sposób na zamaskowanie rodzinnych niesnasek? Przecież to jak wyciąganie karabinu maszynowego do walki z muchą... Rzekomy spisek kronikarza nie wytrzymuje krytyki. Ołdrzychowi tymczasem łatwo przypisać cały szereg motywacji.

Może i Gall Anonim nie był tego świadomy, ale czeski książę wcale nie potrzebował odwoływać się do krzywdy brata, by szukać pomsty na Mieszku. Polski dynasta wielokrotnie go poniżał, pustoszył jego państwo i porywał poddanych. Z kolei ojciec nieszczęsnego króla przed laty zuchwale zajął całe Czechy. Nie tylko oślepił Bolesława III Rudego, ale próbował pozbawić wpływów - albo i życia - także wszystkich innych przedstawicieli dynastii Przemyślidów. Taki czyn domagał się kary. A kastracja, odbierająca królowi zdolność przedłużenia własnego rodu, lepiej od jakiejkolwiek innej tortury nadawała się na symbol zemsty.

Wazektomia w średniowiecznym stylu

Zostaje ostatnia z hipotez. Marzena Matla-Kozłowska przesunęła wydarzenie na 1013 rok, dopowiadając, że przecież w płodzeniu dzieci przez wykastrowanego mężczyznę... nie ma nic zaskakującego. "Zauważmy, że nawet dzięki osiągnięciom współczesnej medycyny wazektomia nie gwarantuje stuprocentowej skuteczności" - stwierdziła. I oczywiście miała rację, ale z jednym zastrzeżeniem.

Warto chyba zauważyć, ze wazektomia czy nawet kastracja chemiczna to środki dość subtelne i humanitarne. Nie zawsze przynoszą skutek, bo też lekarzom zależy na tym, by nie pokaleczyć ani nie zatruć w nieodwracalny sposób swoich pacjentów. W XI wieku na ból i przyszłą jakość życia delikwenta pozbawianego jąder nie zwracano aż takiej uwagi. I wolno podejrzewać, że jednak ściskanie tak czułego narządu rzemieniami przynosiło stuprocentowe rezultaty...

Nie ma żadnych powodów, by podważać słowa Galla Anonima. A przecież nie wolno tego robić tylko dlatego, że kronikarz wystawił polskiemu królowi niepochlebne świadectwo. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Mieszko naprawdę został wykastrowany i doszło do tego nie kiedy indziej, a na przełomie 1031 i 1032 roku.

_______________

Jeżeli zainteresował cię ten artykuł, to na łamach CiekawostekHistorycznych.pl przeczytasz również o tym, czy nasi słowiańscy przodkowie byli tak naprawdę ateistami?

Kamil Janicki - Redaktor naczelny "Ciekawostek historycznych". Historyk, publicysta i pisarz. Autor książek wydanych w łącznym nakładzie prawie 150 000 egzemplarzy, w tym bestsellerowych “Pierwszych dam II Rzeczpospolitej", “Żelaznych dam", "Dam złotego wieku" i "Epoki hipokryzji". W listopadzie 2016 roku ukazała się jego najnowsza książka: "Damy ze skazą. Kobiety, które dały Polsce koronę".

Ciekawostki Historyczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy