Naoczny świadek tortur

Historycy do dziś spierają się ilu ludzi Matthew Hopkins posłał na śmierć. Zapiski z epoki potwierdzają, że za sprawą tego maniaka używającego tytułu Generalny Tropiciel Czarownic, skazano w procesach o czary ponad 30 kobiet.

Jego dokładna data narodzin nie jest znana. Przypuszczalnie było to w 1620 r. w Great Wenham w hrabstwie Suffolk. Ojcem przyszłego Generalnego Tropiciela Czarownic był James Hopkins, purytański duchowny, wikary w kościele w Great Wenham. Historycy do dziś spierają się ilu ludzi Matthew Hopkins posłał na śmierć. Zapiski z epoki potwierdzają, że za sprawą tego maniaka używającego tytułu Generalny Tropiciel Czarownic, skazano w procesach o czary ponad 30 kobiet. Zakłada się jednak, że ofiar mogło być znacznie więcej, ponad dwie setki. Nie które z nich zmarły podczas wyrafinowanych tortur zadawanych jej przez Hopkinsa i jego oprawców.

Reklama

Dziennik naocznego świadka

Pierwsza ( i zarazem jedna z najgłośniejszych) akcji Matthewa Hopkinsa miała miejsce we wsi Manningtree w hrabstwie Essex. Łowy na czarownice trwały tam od wiosny do lata 1645 r. Zajścia w Manningtree owiane były mgłą tajemnicy. Najnowsze badania uczonych z uniwersytetu w Manchester wyjaśniają tę zagadkę. 29 października 2010 r. brytyjski dziennik The Mail poinformował o odkryciu i przeanalizowaniu dziennika Nehemiasza Wallingtona. Ten purytański pisarz był naocznym świadkiem mrożących krew w żyłach zajść w Manningtree. Diariusz Wallingtona spisany 350 lat temu podaje szczegóły z epoki terroru, przynosząc szczegóły dotyczące losów ofiar Matthewa Hopkinsa.

Nakłuwanie ciała szydłem

W marcu 1645 r. Wallington odnotował , że jedna z podejrzanych o czary, "młoda służąca Rebecca West wyznała na torturach, że oddawała swoje ciało diabłu, który pojawiał się w jej sypialni pod postacią przystojnego młodego mężczyzny". Dziewczyna wyznała na mękach to, co chcieli od niej usłyszeć oprawcy, którzy zastosowali takie metody, jak nakłuwanie ciała szydłem, podtapianie, wykręcanie kończyn. Hopkins i jego ludzie męczyli Rebekę tak długo, aż wyznała swe winy i ujawniła wspólników. Pierwszą podejrzaną stała się Anne West, matka ofiary. Bo gdy dziewczynie zadawano ból, wołała matkę. Oprawcy przyjęli więc, że Anne też jest czarownicą. Anne West wzięto na męki. Ona też uległa bólowi. Tak, jak jej córka Rebecca, pod groźbą dalszych tortur podała kilka nazwisk domniemanych czarownic.

Ślady diabła na ciele

Jedną ze wskazanych przez Rebekę podejrzanych o konszachty z diabłem była wieśniaczka Elizabeth Clarke z Manningtree. Jak zapisał Wallington, Hopkins poddał Elizabeth badaniu, "czy ma ona na ciele znaki diabła" - za takie uznawano brodawki lub znamiona. Panią Clarke upokorzono odzierając z szat i publicznie poddając oględzinom całe jej ciało. Potem kobietę poddano torturom. Nie trwało długo, a przyznała się do współpracy z Rebeką i Anne West oraz do tego, że wspólnie uśmierciły czarami dwoje dzieci.

Najszczęśliwsza na świecie

Elizabeth Clarke i panie West podały nazwiska jeszcze innych kobiet. Te, wzięte na męki wskazywały kolejne domniemane czarownice. Matthew Hopkins miał powód do dumy. W niewielkim Manningtree ujawnił całą szajkę służebnic diabła. Proces kilkudziesięciu domniemanych czarownic z Manningtree przeprowadzono w Chelmsford w lipcu 1645 r. Kobiety były pozbawione obrońcy i w praktyce ich zeznania przed sądem sprowadzały się do wygłaszania wymuszonej samokrytyki. Jak opisał to w swym dzienniku Wallington, Rebecca West oświadczyła wtedy, że mała wizję. "Ujrzała siebie obejmowaną przez płomienie ognia, ale gdy tylko wyznała grzechy, płomienie znikły. Gdy zakończyła w pełni swą spowiedź oświadczyła, że odczuła takie zadowolenie, iż może stwierdzić, że stała się najszczęśliwszym stworzeniem na świecie".

Seks z diabłem

Sędziowie oparli swój werdykt na dowodach zebranych przez Matthewa Hopkinsa. 19 domniemanych czarownic z Manningtree uznano za winne rzucania czarów i cielesnych związków z wysłannikami sił piekielnych. Zgodnie z ówczesnym angielskim prawem kobiety zostały powieszone.

Przerwał w rozkwicie

Nehemiasz Wallington, autor wstrząsającego opisu praktyk stosowanych w śledztwie przez Matthewa Hopkinsa, zmarł w 1658 r. Jego dziennik, przebadany przez naukowców z uniwersytetu w Manchester, jest od października 2010 r. przechowywany w Tatton Hall, w hrabstwie Cheshire.Kariera Generalnego Tropiciela Czarownic, bohatera zapisków Wallingtona, nie trwała długo. Co zaskakujące, Hopkins przerwał swoją działalność w czasach rozkwitu polowań na czarownice na Wyspach Brytyjskich - powodem była postępująca choroba.

Gruźlica klątwą

Łowca czarownic osiadł w Manningtree, właśnie tam, gdzie rozpoczął swoją pełną okrucieństwa karierę. Zamieszkał w skromnym domu i napisał dzieło swojego życia, książkę "The discovery of witches" ("Wykrywanie czarownic"). Kilka miesięcy po opublikowaniu tej książki, Generalny Tropiciel Czarownic zmarł na gruźlicę. Był przekonany, że wyniszczająca go choroba jest skutkiem rzucenia na niego uroku. Że to odwet czarownic. Godne uwagi jest to, że niesławnej pamięci oprawca miał w dniu śmierci zaledwie 27 lat. Jego pogrzeb odbył się 12 sierpnia 1647 r. na cmentarzyku w Manningtree.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy