Nauczył konia podstaw matematyki. Chciał na tym zbić fortunę

"Koń jaki jest, każdy widzi" - napisał ksiądz Benedykt Chmielowski w pierwszej polskiej encyklopedii. Jednak rumak potrafiący liczyć to zwierzę, które wymyka się tej prostej definicji.

Wilhelm Von Osten był niemieckim nauczycielem matematyki zafascynowanym teorią frenologii. Uważał, podobnie jak jego "guru" Franz Josef Gall, że inteligencja zależy bezpośrednio od kształtu i wielkości głowy. Interesował go także niezbyt popularny pogląd, że zwierzęta są tak naprawdę mądrzejsze niż może to się wydawać.

Jak na naukowca przystało, Von Osten postanowił empiryczne sprawdzić, czy przedstawiciele innych gatunków niż człowiek mogą nauczyć się jego ulubionej dyscypliny, jaką była matematyka. Jego uczniami zostali kot, niedźwiadek i... koń (kłusak orłowski) imieniem Hans. Już pierwsze "lekcje" pokazały, że zapał do nauki czegokolwiek wykazuje tylko Hans.

Reklama

Początkowo zdolna koń potrafił wskazać poprawny wynik dodawania w zakresie dziesięciu. Zachęcony tym sukcesem Von Osten postanowił nauczyć zwierzę bardziej skomplikowanych działań, takich jak dodawanie ułamków, potęgowanie do kwadratu i mnożenie. Czy nie brzmi to zbyt pięknie, aby było prawdziwe?

Na początku XX w. matematyk, pękający z dumy ze swego ucznia, postanowił urządzić serię pokazów jego umiejętności w swoich rodzinnych stronach. Hans szybko stał się sensacją przyciągającą niezliczone tłumy, choć czasami... mylił się w obliczeniach.

Potrafiący liczyć koń ściągnął na Stary Kontynent nawet wysłanników z redakcji "New York Timesa", po czym trafił na pierwszą stronę tejże gazety. Mało tego, przypadek Hansa chciał zbadać także niemiecki związek nauczycieli. Von Osten, pewien umiejętności zwierzęcia, zgodził się na to właściwie od razu.

W 1904 r. powołano do życia specjalną komisję do zbadania przypadku "mądrego Hansa". Koniowi matematykowi przyglądali się psychologowie, weterynarze, szefostwo zoo, dyrektor cyrku, a nawet wojskowi. Zespół ekspertów nie był jednak w stanie jednoznacznie potwierdzić lub zaprzeczyć niebywałym umiejętnościom rumaka.

Psycholog Oskar Pfungst nie był jednak przekonany do metod pracy swoich kolegów i za jego namową trzy lata później powołano kolejną komisję w sprawie konia. Uczony optował za tym, by badać zwierzę w warunkach izolacji od świata zewnętrznego. W tym celu postawiono specjalny namiot, w którym przeprowadzano eksperymenty. Mimo izolacji, Hans radził sobie bezproblemowo, ale tylko wtedy, kiedy znajdował się przy nim jego właściciel. To okazało się kluczem do rozwiązania całej zagadki.

Szef drugiej komisji szybko odkrył przekręt. Koń nie był genialnym matematykiem tylko świetnym obserwatorem! Von Osten nauczył Hansa odpowiednich reakcji na własną mowę ciała i dlatego potrafił on podawać odpowiednie wyniki na przedstawiane mu działania matematyczne. Kiedy właściciela nie było w pobliżu lub o podanie wyniku prosił go ktoś inny, Hans nie potrafił już we właściwy sposób stuknąć kopytami. Co ciekawe, mylił się on także w obecności Van Ostena, kiedy ten... sam nie znał prawdziwego wyniku!

Pfungst doszedł do takiej wprawy, że sam był w stanie kontrolować matematyczne zdolności konia, a oszustwo Von Ostena wyszło na jaw. Temu ostatniemu nie można jednak odmówić jednego: udowodnił, że zwierzęta faktycznie są inteligentniejsze niż przypuszczano.

Wydawać by się mogło, że po tym odkryciu kariera Von Ostena i jego konia zakończyła się. Nic z tych rzeczy. Ambitny nauczyciel jeszcze przez kilka lat jeździł po Niemczech ze swoim "show". W czasach, kiedy to w domach nie było ani radiowych odbiorników, ani telewizorów jedna wpadka nie oznaczała konieczności zamknięcia interesu.

W 1909 r. Von Osten umarł. Po jego śmierci Hans przechodził z rąk do rąk. Ślad po koniu matematyku urywa się w roku 1916. Jego dalsze losy niestety pozostają nieznane.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy