Niemiecka prowokacja. To Polska zaczęła wojnę

Niemiecka propaganda wojenna do perfekcji opanowała manipulowanie informacjami. Sterowany przez Josepha Goebbelsa resort wielokrotnie starał się przerzucać odpowiedzialność za popełnione zbrodnie na inne kraje, ośmieszać wrogie armie czy polityków. W przeddzień wojny naziści wpadli na pomysł dokonania prowokacji, która w ich zamyśle pozwoliłaby obarczyć winą za wybuch wojny… Polaków.

Latem 1939 roku polscy dyplomaci wciąż mieli nadzieję, iż uda się załagodzić spór sprowokowany przez hitlerowskie Niemcy, choć w całym kraju trwały pospieszne przygotowania do zbliżającej się wojny. Wojenna retoryka III Rzeszy nie zaalarmowała zachodnich mocarstw. Tamtejsi politycy trwali w błędnym przeświadczeniu, iż konflikt uda się odwlec za cenę ustępstw względem żądań Adolfa Hitlera. Najlepiej kosztem mniej znaczących sojuszników, do których zaliczano Polskę.

Agresywna postawa nazistowskich Niemiec była dla Warszawy sygnałem ostrzegawczym przed nadciągającą burzą. Wystarczyła jedna iskra, by podpalić lont. Adolf Hitler, zdając sobie sprawę z napiętych relacji z Polską, postanowił sprowokować wybuch konfliktu, a przy tej okazji zapewnić sobie wygodne alibi służące odklejeniu łatki agresora i podżegacza.

Reklama

Była to sprytnie przemyślana taktyka umożliwiająca niemieckiej propagandzie sterowanie opinią publiczną zarówno na terytorium III Rzeszy, jak i poza granicami państwa. Podobne przedsięwzięcia wykorzystywano później wielokrotnie.

Napad na radiostację

31 sierpnia, w przeddzień zaplanowanej niemieckiej inwazji na Polskę, w pobliżu radiostacji gliwickiego radia specjalny oddział pod dowództwem SS-Sturmbahnführera Alfreda Naujocksa z niemieckiej służby bezpieczeństwa rozpoczął tajną operację o kryptonimie "Himmler".

Naujocks wraz z grupą esesmanów (mogła być to grupa więźniów kryminalnych - relacje nie są zgodne) dokonał napadu na tamtejszą radiostację, gdzie następnie nadał po polsku krótki komunikat będący zmodyfikowaną na potrzeby operacji kopią słów polskiego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka, które ten skierował niegdyś do Sejmu w odpowiedzi na agresywne posunięcia Rzeszy.

Komunikat brzmiał: "Od Bałtyku Polska odepchnąć się nie da! My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor".

Niemieccy sabotażyści oddali jeszcze kilka strzałów - bardziej dla spotęgowania chaosu i podkreślenia swojej obecności w tym rejonie. Następnie opuścili radiostację. Na miejscu pozostawiono ciało byłego powstańca śląskiego, złapanego dzień wcześniej przez nazistowskie służby.

Upozorowano w ten sposób rzekomo antyniemieckie działania inspirowane przez polskich patriotów. Sam atak, w zamyśle organizatorów operacji, stanowił dowód na agresywną politykę sąsiada, który nie tylko nie godził się na proponowane przez III Rzeszę warunki porozumienia (w praktyce wyrzeczenie się pełnej suwerenności i niezależności), ale i dopuszczał się prowokacji na spornych polsko-niemieckich terenach.

Wiadomość idzie w świat

Prowokacja gliwicka była jednym z kilkudziesięciu elementów szeroko zakrojonej operacji przeciwko Polsce. Inicjatorami akcji był wysoko postawieni funkcjonariusze niemieckiej policji i wywiadu Reinhard Heydrich i Wilhelm Canaris.

W ponad trzydziestu miejscach sfingowano napady Polaków na ludność niemiecką, a niemieckie radiostacje natychmiast poinformowały słuchaczy i zagranicznych korespondentów o agresywnych działaniach Polski. Przyniosło to umiarkowane skutki, choć niektóre zachodnie rozgłośnie przekazały wiadomość o polskim napadzie na radiostację w Gliwicach.

Z perspektywy czasu można jednak ocenić, iż Niemcy nie osiągnęli zamierzonych celów, a zasięg informacyjny przedsięwzięcia był ograniczony, głównie ze względu na nieudolne przeprowadzenie operacji oraz trudności techniczne. Komunikat nadany przez radiostację został zagłuszony przez zakłócenia dźwięku. Mimo tego Adolf Hitler, przynajmniej formalnie, otrzymał wygodny pretekst do uderzenia na Polskę.

Reszta była formalnością, rozkazy wydano znacznie wcześniej. 31 sierpnia 1939 roku niemieckie jednostki były już przygotowane do operacji przeciwko wschodniemu sąsiadowi. Nazajutrz o świcie przekroczyły granicę, dokonując agresji sankcjonowanej przez podpisany tydzień wcześniej tajny pakt niemiecko-radziecki.

Mateusz Łabuz

Skróty pochodzą od redakcji. Oryginalny tekst można znaleźć na stronie II wojna światowa.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

SWW
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy