Niemieckie łamacze blokady. Tajne rejsy do Japonii

Zaopatrywanie III Rzeszy w surowce deficytowe odbywało się w największym sekrecie. To niezwykle trudne i niebezpieczne zadanie spoczywało na barkach marynarzy pływających na statkach handlowych zaanektowanych przez Kriegsmarine.

Wybuch II wojny światowej zastał na morzach lub w dalekich portach niemal 400 niemieckich frachtowców, które zostały odcięte od macierzystych portów. Przewidując taki rozwój wypadków, Oberkommando der Kriegsmarine (Naczelne Dowództwo Marynarki) wcześniej opracowało plan działania. W nocy z 24 na 25 sierpnia 1939 roku do wszystkich niemieckich jednostek handlowych wysłano zakodowany sygnał QWA 7, nakazujący kapitanom statków otworzyć zalakowane koperty, w których znajdowały się rozkazy dotyczące postępowania w razie rozpoczęcia działań wojennych.

Frachtowce miały jak najszybciej wrócić do portów macierzystych albo skorzystać ze schronienia w krajach sprzymierzonych lub neutralnych. Kiedy jednak 3 września Francja i Anglia wypowiedziały wojnę III Rzeszy, wykonanie tego rozkazu nie było łatwe. Wtedy bowiem na północnym Atlantyku rozpoczął działania Northern Patrol, czyli zespół brytyjskich okrętów wojennych, mających rozkaz utworzenia blokady morskiej uniemożliwiającej rejsy jednostek niemieckich.

Reklama

Większość niemieckich statków mimo spotkania z okrętami alianckimi szczęśliwie przechodziła linię blokady dzięki prostemu podstępowi - frachtowce płynęły pod banderami państw neutralnych. W sumie od momentu wybuchu wojny aż do końca 1940 roku w ten sposób ponad 100 niemieckich jednostek przedarło się do portów niemieckich. Statki te wracały albo z pustymi ładowniami, albo z towarami, z którymi wypłynęły.

Część jednostek handlowych znalazła schronienie w portach japońskich. Niektóre Niemcy sprzedali za bezcen Japończykom, ale resztę postanowili wykorzystać do transportu surowców deficytowych, niezbędnych dla gospodarki niemieckiej, z portów dalekowschodnich do tych będących pod kontrolą niemiecką. Statki przewoziły więc w ładowniach: platynę, molibden, wanad czy wolfram, a czasami również towary, które w czasie wojny w Niemczech uznawano za dobra luksusowe.

"Elsa Essberger", na przykład, który wypłynął w kierunku Europy w styczniu 1942 roku, miał na pokładzie 48 t rudy tungstenu, 266 t opon, 4059 t kauczuku, 5,5 t cyny, 17 t oleju drzewnego, 334 t oleju kokosowego, 990 t olejków ziemnych, 124 t kawy, 106 t herbaty, 89 t konopi, 65 t jajek w proszku i 7,5 t gałki muszkatołowej. W sumie statek przewoził prawie 6800 t ładunku. Aby zapobiec przejęciu tak cennego towaru przez aliantów, na frachtowcach zakładano ładunki wybuchowe. Kapitan miał je odpalić, gdyby uznał, że nie ma możliwości uniknięcia przejęcia jego statku przez okręty przeciwnika. Na jednostkach handlowych montowano też zamaskowane działka przeciwlotnicze, które miały służyć do obrony przed samolotami przeciwnika.

Przetarty szlak

"Emden" (niektóre źródła podają, że frachtowiec nosił nazwę "Ermland") był pierwszym łamaczem blokad (Blockadenbrecher). W ostatnich dniach sierpnia 1939 roku zgodnie z rozkazem dopłynął do okupowanej przez armię japońską wyspy Formoza. Po blisko rocznym pobycie w portach japońskich 28 grudnia 1940 roku wyruszył w rejs do Niemiec z dość szczególnym zadaniem.

Na jego pokład podczas rejsu okrętowano jeńców brytyjskich - marynarzy z zatopionych bądź wziętych w pryz przez niemieckie korsarskie okręty nawodne z brytyjskich statków handlowych. Wśród nich było sześciu polskich marynarzy - członków załogi M/s "Batory", którzy jako pasażerowie płynęli na jednym z zatopionych przez niemieckie krążowniki pomocnicze brytyjskich statków handlowych.

Po blisko 100-dniowym rejsie statek dotarł do okupowanego przez wojska niemieckie portu Bordeaux. Udana akcja wywołała euforię w niemieckim dowództwie, które wydało rozkaz, aby jeszcze tego samego roku jego śladem podążyły kolejne statki, tym razem jednak już przewożące surowce niezbędne dla gospodarki III Rzeszy.

Wkrótce do portów przeznaczenia wyruszyło siedem niemieckich jednostek oraz dwie włoskie. Tym razem Niemcy i ich sojusznicy nie mieli już tyle szczęścia. Alianci dwa statki przechwycili i zatopili. Jeden zaś został posłany na dno przez... niemiecki U-Boot U-333. Nie był to odosobniony przypadek. Podobny los spotkał frachtowiec "Doggerbank". Była to strata tym poważniejsza dla Niemców, że na jego pokładzie byli członkowie załóg łamacza blokady "Uckermark" i krążownika pomocniczego "Thor", które w wyniku przypadkowej eksplozji zostały zniszczone 30 listopada 1942 roku w porcie w Jokohamie.

Frachtowiec wypłynął z Batavii 15 stycznia 1943 roku i bez przeszkód pokonał Pacyfik. Dowództwo niemieckie, w obawie przed możliwością zatopienia jednostki przez własne okręty podwodne, wydało rozkaz, aby te nie atakowały samotnych frachtowców w rejonie, gdzie miał się pojawić "Doggerbank". Nie wiadomo, czy rozkaz został wysłany za późno, czy U-43 go nie odebrał. Wieczorem 3 marca frachtowiec został trafiony trzema torpedami i błyskawicznie zatonął.

Do jedynej ocalałej szalupy dotarło 15 marynarzy, w tym kapitan. Po kliku dniach dryfowania w czasie sztormu łódź się wywróciła i ośmiu rozbitków przypłaciło to życiem. Pozostali stracili nadzieję na ratunek i popełnili samobójstwo (jeden z marynarzy miał przy sobie broń). I tak z 365 osób na pokładzie uratował się tylko jeden marynarz - Fritz Kuert. Na cztery dni przed odnalezieniem przez hiszpański statek handlowy zmarł jego ostatni pozostający przy życiu towarzysz z szalupy. Niemiecki marynarz dryfował po oceanie 26 dni.

Zakamuflowana jednostka

Najbardziej intrygująca historia to zatrzymanie przez okręty amerykańskie frachtowca "Odenwald". Zanim 21 sierpnia 1941 roku statek z blisko 6200 t ładunku opuścił port w Jokohamie, upodobniono go do japońskiego frachtowca "Mikko Maru". Dzięki temu niemiecka jednostka bez przeszkód przepłynęła Pacyfik i w połowie października znalazła się na Atlantyku. Żeby nie budzić podejrzeń związanych z obecnością japońskiego statku w tym rejonie, frachtowiec znowu zmienił tożsamość.

Tym razem jednostka przypominała amerykański frachtowiec "Willmoto" - na rufie wymalowano nazwę statku, a pod spodem - portu macierzystego (Filadelfia), na burcie oraz pokładzie rozwieszono amerykańskie flagi. 6 listopada o świcie załogi lekkiego krążownika USS "Omaha" oraz niszczyciela USS "Somers", wchodzących w skład Task Group 3.6 z Task Group 3, dowodzonej przez kadm. Jonasa Howarda Ingrama, zauważyły niemiecki frachtowiec. Amerykanie zwiększyli prędkość i wkrótce zaczęli zbliżać się do statku. Po kilkukrotnych pytaniach o kod rozpoznawczy jednostki dowódca amerykańskiego okrętu nakazał frachtowcowi, żeby ten się zatrzymał.

Kiedy Amerykanie podpłynęli bliżej statku, stwierdzili, że jego wygląd odbiega od sylwetki frachtowca "Willmoto" przedstawionej w katalogu floty handlowej. W tej sytuacji z pokładu USS "Omaha" spuszczono łódź motorową i na jej pokład wszedł sześcioosobowy oddział marynarzy amerykańskich. W tym samym czasie z niemieckiej jednostki opuszczono szalupy. Jak się okazało, kapitan frachtowca Gerhard Loers wydał rozkaz opuszczenia statku oraz otwarcia zaworów dennych, a także odpalenia ładunków wybuchowych w celu zatopienia jednostki.

Amerykańscy marynarze usłyszeli wybuchy, które wbrew oczekiwaniom Niemców nie wyrządziły większych szkód. Dowódca oddziału pryzowego por. George Kennedy Carmichael nakazał niemieckim marynarzom powrót na statek. Dowództwo amerykańskie wydało rozkaz, żeby nie dopuścić do zatonięcia jednostki i doprowadzić ją do portu w Portoryko.

Mimo wybuchu frachtowiec nie zatonął i nadal utrzymywał się na wodzie. Amerykanie nie potrafili jednak uruchomić maszyn. Niemieccy mechanicy kategorycznie odmawiali im pomocy. Dopiero drugi mechanik Wilhelm Seidl zgodził się pomóc marynarzom amerykańskim i 17 listopada jednostka dotarła do wyznaczonego portu.

W związku z niemieckim protestem dotyczącym bezprawnego zatrzymania statku amerykańskie władze odpowiedziały, że przejęły frachtowiec na podstawie ustawy z 1819 roku o możliwości zatrzymania i zajęcia każdego statku, co do którego były podejrzenia o... przewóz niewolników. Jednak kiedy 11 grudnia Niemcy wypowiedziały wojnę USA, statek został po prostu zarekwirowany, a jego załogę internowano.

W dwie strony

Łamacze blokady przewoziły towary w dwie strony. Statki wypływające do Japonii miały na pokładach przeważnie wyroby przemysłu chemicznego, aluminium, ołów, stal hartowaną oraz różnego rodzaju maszyny. Pierwszym frachtowcem, który ruszył w tym kierunku, był "Rio Grande". Opuścił port w Bordeaux we wrześniu 1941 roku i ten rejs przebiegł pomyślnie. Jednak jeden z kolejnych, z powodu spotkania z alianckimi okrętami, zakończył się samozatopieniem tej jednostki .

W sumie w kierunku Japonii oraz krajów neutralnych dowództwo marynarki wysłało 11 frachtowców. Początkowo wielu niemieckim jednostkom udawało się bezpiecznie dotrzeć do portów przeznaczenia, ale pod koniec 1942 roku sytuacja się odmieniła. Straty niemieckie zaczęły podczas kolejnych miesięcy drastycznie rosnąć, co doprowadziło w końcu do zawieszenia operacji z udziałem jednostek nawodnych, a ich rolę przejęły U-Booty. Łącznie od stycznia 1941 roku do stycznia 1944 roku wykonano 35 rejsów. Z 285 tys. t ładunków udało się przewieźć 111,5 tys. t. Wykorzystano 21 statków, z których niemal 75% zatonęło lub zostało przejętych przez aliantów.

Piotr Boczoń

Polska Zbrojna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy