Operacja Kiliańska – tajemniczy sowiecki desant

Operacja Kiliańska, zwana przez Rosjan Dunajskim Desantem jest uważana za kluczowy dowód na to, że ZSRR planował atak na państwa Osi.

Prawdopodobnie nikt nigdy nie odnajdzie rozkazu Stalina, Timoszenki, czy Żukowa, który nakazywałby rozpoczęcie ataku na III Rzeszę. Takich rozkazów nie wydaje się miesiąc czy dwa przed rozpoczęciem operacji, a kilka dni przed ruszeniem do boju.

Najpierw trwają gry wojenne, na których opracowuje się plany sztabowe i scenariusze operacji. Rosjanie rozegrali takie gry w styczniu 1941 roku. Obie, jakie rozegrano, nie zakładały obrony, a atak. W obu wersjach plan operacji ofensywnej formułowano tak samo:

"Najbardziej korzystne jest rozwinięcie naszych sił głównych na południe od rzeki Prypeć, aby potężnymi uderzeniami na Lublin, Radom i Kraków rozbić główne siły niemieckie i już na pierwszym etapie wojny odciąć Niemcy od państw bałkańskich, pozbawić je najważniejszych baz ekonomicznych oraz wywrzeć zdecydowaną presję na państwa bałkańskie w kwestii ich udziału w wojnie przeciwko nam."

Reklama

W marcu 1941 roku opracowano wariant operacji, w czasie której 3 dnia od rozpoczęcia wojny jednostki szybkie miały zająć Lublin, 8 dnia Kraków, a do 10 dnia operacji miały osiągnąć linię Wisły. "Dalszym celem strategicznym dla głównych sił Armii Czerwonej w zależności od sytuacji może być: rozwinięcie przez Poznań na Berlin, skierowanie działań na południowy zachód, na Pragę i Wiedeń, lub uderzenie na północ, na Toruń i Gdańsk, w celu ominięcia Prus Wschodnich". Plan już był, teraz należało postawić wojsko w stan gotowości i przećwiczyć zaplanowane operacje.

WIĘCEJ O RADZIECKICH PLANACH OPERACYJNYCH

Zaprawa przed bojem

Zalecenia co należy ćwiczyć określał rozkaz nr 120, który mówił: "Uczyć tylko tego co jest faktycznie potrzebne". Warto też przypomnieć czego na podstawie tego rozkazu zaczęto uczyć w Odeskim Okręgu Wojskowym. Konkretnie atakowania schronów betonowych i forsowania przeszkód rzecznych, "[..] biorąc pod uwagę, że mamy takie rzeki jak Dunaj, Prut i cały szereg innych przeszkód rzecznych".

Dlatego też radzieckie oddziały 14. Korpusu Strzeleckiego rozlokowane w delcie Dunaju trenowały wraz z okrętami Dunajskiej Flotylli Wojennej pokonywanie przeszkód wodnych, a nie ich obronę. Przez całą wiosnę 1941 roku okręty flotylli i patrolowce wojsk ochrony pogranicza NKWD ćwiczyły wysadzanie desantu piechoty.

Siły w delcie Dunaju

W bazach w Izmaile i Reni stacjonowała nowo sformowana Flotylla Dunajska, która miała w swoim składzie najnowocześniejsze radzieckie okręty rzeczne: monitor "Udarnyj" (385 ton wyporności, uzbrojony w dwa działa 130 mm i 4 (2xII) 45 mm oraz karabiny maszynowe), 5 typu "Żeleźniakow" (263 ton wyporności, dwa działa 102 mm, 2 kalibru 45 mm i karabiny maszynowe), 22 kutry artyleryjskie głównie typu 1124 (41 ton wyporności, uzbrojone w 1 działo w wieży czołgu T-34/76 i km), 6 trałowców, 12 kutrów uzbrojonych i kilkanaście jednostek pomocniczych.

Była to prawdziwa potęga, która była zdolna nie tylko do obrony niewielkiego fragmentu ujścia Dunaju, ale ale również mogła dotrzeć do jego źródeł. Mimo że na jej drodze stała porównywalnie silna eskadra. Rumuni posiadali na Dunaju flotyllę rzeczną, której trzonem było siedem monitorów podzielonych na trzy dywizjony: 1. w składzie "Alexandru Lahovary", “Mihail Kogalniceanu", 2. z monitorami “Lascar Catargiu" i “Ion C. Bratianu", oraz najsilniejszy, 3. mający w składzie byłe monitory austro-węgierskie: "Ardeal", "Bassarabia" i "Bucovina".

Wszystkie były potężnymi okrętami wypierającymi po 600 (byłe austro-węgierskie) i 750 ton i uzbrojonymi w 2-4 działa 120 mm. Rumuni nie posiadali jedynie odpowiedników radzieckich kutrów artyleryjskich, w innych typach okrętów proporcje były zbliżone. Jednak morale załóg było bardzo niskie. Marynarze nie kwapili się do walki co pokazały wydarzenia z lata 1941 roku. Rumuńska flotylla ograniczyła się jedynie do eskortowania konwojów z ropą i patrolowania opanowanego już koryta rzeki. Przeprowadzono zaledwie dwie operacje zaczepne ostrzeliwując radzieckie pozycje w Reni i Izmaile.

Rumunii posiadali natomiast przewagę w powietrzu. W rejonie Besarabii cztery grupy bombowe, trzy myśliwskie, każda w składzie dwóch dywizjonów, cztery dywizjony obserwacyjne, dwa samodzielne dywizjony bombowe (jeden lekki) i jeden dywizjon dalekiego rozpoznania. Dywizjony były uzbrojone w sprzęt polski (PZL. 37 "Łoś", PZL. 23 "Karaś", PZL P-24), niemiecki (He-111, He-112), brytyjski (Hurricane Mk. I, Blenheim Mk.I) i rumuński (I.A.R.37/38/39 i I.A.R.80), francuski (Potez 663B-2) oraz w końcu włoski (SM.79B).

Rosjanie mogli przeciwstawić pierwszego dnia wojny zaledwie 96. Samodzielną Eskadrę Myśliwską (6 I-16 i 8 I-153), dwa pułki bombowe (SB i TB-3) i eskadrę rozpoznawczą (Pe-2), dopiero później dołączyły jeszcze dwa pułki myśliwskie, bombowy i eskadra z zestawem Zwieno-SPB.

Na lądzie Rosjanie posiadali przewagę na każdym polu, a oddziały broniące delty Dunaju można nazwać wręcz doborowymi. W Besarabii stacjonowały 14. Korpus Strzelecki w składzie 3 dywizji strzeleckich, dwóch pułków artylerii i samodzielnych oddziałów saperów, łączności, artylerii plot. i ppanc., oraz 2 Korpus Zmechanizowany w składzie 11. i 16. dywizji pancernych, 15. dywizji zmotoryzowanej i 173. Dywizji Strzeleckiej. W sumie korpus dysponował 456 czołgami. Na prawym brzegu Dunaju Rumuni posiadali zaledwie dwie dywizje piechoty - 9. i 10. sformowane w 2. Korpus.

Wojna!

Nie może dziwić, że pierwszego dnia wojny w delcie Dunaju Rumuni ograniczyli się zaledwie do ostrzelania ogniem artylerii korpuśnej i monitorów Reni, gdzie zniszczono magazyny zbożowe , dworzec kolejowy i port, oraz ostrzelania i zbombardowania Izmaiłu, na który nalot przeprowadziły lekkie bombowce I.A.R.37 z 18. Lekkiego Dywizjonu Bombowego.

W wyniku nalotu Rosjanie stracili około 10 samolotów na ziemi i jeden okręt w porcie. Radzieccy piloci zgłosili zestrzelenie 5 I.A.R.37, jednak jak się okazało po wojnie, Rumunii stracili zaledwie jeden samolot zestrzelony ogniem przeciwlotniczym. Natomiast w czasie odwrotu znad Izmaiłu nad Dunajem ppor. pil. Teodor Moscu lecąc na He-112 zgłosił zestrzelenie 3 radzieckich I-16, z których zaliczono mu dwa.

Nim to jednak nastąpiło, prawie 3 godziny przed rumuńskim nalotem dowódca Dunajskiej Flotylli Wojennej kontradmirał Nikołaj Osipowocz Abramow przesłał do podległych jednostek zaszyfrowane hasło "Syrena", które znaczyło "Gotowość bojowa, zająć stanowiska ogniowe". 

O czwartej rano, kiedy padło hasło "wybuchła wojna" rozkazał monitorom pierwszego dywizjonu komandora porucznika Igora Kubyszkina stacjonującego w Reni, zgodnie z planem... ostrzelać rumuńskie posterunki i lotnisko, a następnie przygotować się do przeprowadzenia desantu na przeciwległym brzegu Dunaju. Admirał był przekonany, że to ZSRR rozpoczął wojnę. Dopiero Rumuński ostrzał Izmaiłu uzmysłowił dowództwu, że atakują Rumunii.

Wzajemne desanty

22 czerwca jako pierwsi na drugi brzeg rzeki przeprawili się Rumuni. Jednak ograniczyli się jedynie do wysłania pięciu pułków piechoty, z którymi pogranicznicy NKWD nie mieli większych problemów. Enkawudziści bronili się przed nielicznymi siłami Rumunów przy wsparciu okrętów Flotylli Dunajskiej, czołgów i przybyłych piechurów z 23. pułku do poranka 24 czerwca. Wówczas przeszli do ofensywy.

Już 23 czerwca major P.N. Sirota naciskał, aby jak najszybciej przeprowadzić zaplanowaną wcześniej operację desantową. Tym bardziej, że każdego dnia na rumuński brzeg udawało się przerzucić oddziały sabotażowo-rozpoznawcze NKWD, które sprowadzały jeńców i niszczyły punkty ogniowe przeciwnika. W końcu nad ranem 24 czerwca kontradmirał Abramow wydał zgodę na przeprowadzenie operacji desantowej, jednak w ograniczonym zakresie.

Desant z 24 czerwca

Dowódca flotylli jako cel operacji wyznaczył uchwycenie przyczółka na półwyspie Satul Nou i zdobycie wsi o tej samej nazwie. Do przeprowadzenia operacji wyznaczono cztery kutry typu 1125, które miały wysadzić desant oraz monitory "Udarnyj" i "Martinow", które wraz z 218. Pułkiem Artylerii miały zapewnić wsparcie ogniowe. Na brzeg miały zostać dostarczone kompania NKWD i kompania strzelców z 23. Pułku Strzelców majora Siroty.

Nad ranem 24 czerwca po krótkim przygotowaniu artyleryjskim kutry wysadziły desant, który w krótkim boju rozbił zaskoczone 2 rumuńskie kompanie broniące wsi. Rosjanie wzięli do niewoli 70 rumuńskich żołnierzy i oficerów. 

W zasadzie zaskoczenie było obustronne. Nawet Rosjanie nie spodziewali się takiego sukcesu. Sztab admirała Abramowa usłyszawszy o nim, zdecydował się przerzucić na drugi brzeg kolejne jednostki - dwie godziny po pierwszym desancie kutry artyleryjskie przerzuciły na półwysep batalion ze składu 51. Dywizji Strzeleckiej. Do końca dnia sowieccy strzelcy opanowali cały półwysep.

Operacja Kiliańska

Desant, który miał być jedynie operacją rozpoznawczą okazał się ogromnym zwycięstwem. Rosyjskie dowództwo postanowiło kuć żelazo póki gorące i wysadzić na drugim brzegu większe siły. Z przygotowaniem desantu nie mieli większych problemów - w końcu przez ostatnie pół roku żołnierze 14. Korpusu i flotylli rzecznej ćwiczyli ten typ operacji w każdych warunkach.

Tym razem celem operacji miało być 20-tysięczne miasto Kilia - ważny ośrodek przemysłowy i portowy. Do jego zdobycia wyznaczono 4 kutry artyleryjskie i 10 kutrów strażniczych NKWK typu MO-4, które miały wysadzić pod miastem 23. Pułk Strzelców i oddziały NKWD. W dalszej części operacji miały zostać wysadzone pozostałe jednostki 51. Dywizji Strzeleckiej. Desant miały wspierać ogniem ponownie monitory "Udarnyj" i "Martinow" oraz działa 218. Pułku Artylerii. W powietrzu desant miały osłaniać myśliwce 96. Samodzielnej Eskadry. Operacją dowodził komandor porucznik Igor K. Kubyszkin.

Pierwsza fala desantu została wysadzona 25 czerwca o godzinie 4 nad ranem. Rumuni zbyt późno zauważyli zbliżające się kutry i mimo szybkiego otwarcia ognia, który uszkodził dwie jednostki, nie udało im się powstrzymać pierwszej fali desantu.

Dwie godziny później do brzegu zbliżyły się kutry przewożące 2 batalion 23. Pułku i kompanię NKWD z 79. Oddziału Pogranicznego. Tym razem jednak Rumuni byli lepiej przygotowani - na okręty spadły z góry bombowe I.A.R.37 z 18. Lekkiego Dywizjonu Bombowego w eskorcie myśliwskich I.A.R.80, które przepędziły z nieba interweniujące I-153. Mimo ataku lotniczego, który zatopił jeden i uszkodził dwa kutry oraz ognia artylerii i tym razem desant został wysadzony bez większych kłopotów.

Po kolejnych trzech godzinach wysadzono kolejną falę desantu. Tym razem jedynie rumuńskie myśliwce dotarły nad przyczółek, jednak związane walką z myśliwcami wroga nie zapobiegły wysadzeniu 3 batalionu. Okręty ostatniej fali pozostały w pobliżu brzegu likwidując ogniem dział 76 mm rumuńskie punkty oporu. W tym czasie monitory, do których dołączył "Żemczużyn" z I Dywizjonu Monitorów ostrzeliwały miasto.

Oddziały 23. Pułku Strzelców rozpoczęły szturm na Kilię, która została zdobyta po nocnych walkach. O godzinie 10. 26 czerwca nad miastem powiewał czerwony sztandar. Czerwonoarmiści zajęli przyczółek o szerokości 4 kilometrów i głębokości 3. Rumuni w bitwie o Kilię stracili ponad 200 zabitych i około 500 żołnierzy wziętych do niewoli. Rosjanie stracili 5 zabitych i 7 rannych.

W ciągu dnia okręty Dunajskiej Flotylli Wojennej przerzuciły na rumuński brzeg przy biernym zachowaniu przeciwnika pozostałe jednostki 51. Dywizji Strzeleckiej oraz kompanię czołgów 15. Dywizji Zmotoryzowanej. W ciągu dwóch dni operacji, do północy 26 czerwca Armia Czerwona zajęła przyczółek o szerokości 40 kilometrów.

Likwidacja przyczółka

Pierwsze próby zepchnięcia czerwonoarmistów z zajętych terenów Rumuni podjęli 27 czerwca. Jednak zarówno ten, jak i kolejny atak przeprowadzony dwa dni później okazały się bezskuteczne. Rosjanie byli dobrze umocnieni, a artyleria okrętów i korpuśna likwidowały w zarodku każdą próbę szturmu.

Dopiero 1 lipca, po podciągnięciu posiłków w postaci niepełnej brygady kawalerii i kilku czołgów, Rumunii rozpoczęli ofensywę, która trwała ponad tydzień. Szczególnie krwawe walki toczono 3, 4 i 6 lipca; w sumie w ciągu tych trzech dni żołnierze 51. DS odparli 18 szturmów na swoje pozycje. Dopiero 7 lipca, głównie ze względu na cofające się jednostki osłaniające lewe skrzydło 14. Korpusu, zdecydowano się wycofać z prawego brzegu rzeki.

W ciągu dnia radzieckie jednostki przy stracie jednego okrętu, zatopionego przez samoloty 18. Dywizjonu, ewakuowały całą dywizję i żołnierzy NKWD na lewy brzeg Dunaju. Ostatecznie Rosjanie opuścili tereny Rumunii 19 lipca, kiedy ostatnie okręty flotylli wycofały się z Besarabii.

W ciągu dwóch dni operacji pod Kilią Rumuni stracili 327 zabitych, 810 wziętych do niewoli i kilkuset rannych. A także znaczne ilości sprzętu: 15 dział, 742 karabiny, ponad 100 tysięcy sztuk amunicji i 416 min rzecznych. Rosjanie stracili dwóch oficerów, sierżanta i siedmiu szeregowców.

Dowód na planowany atak?

Takiej operacji desantowej, jaką Rosjanie przeprowadzili pod Kilią nie przeprowadza się z dnia na dzień bez dokładnego przygotowania i przećwiczenia wszystkich elementów. Operacja desantowa, nawet na skalę rzeczną, jest skomplikowana i nie można jej wykonać bez skrupulatnego treningu. Wszystkie elementy muszą zostać zgrane w czasie, kolejne oddziały powinny wchodzić do walki zgodnie ze szczgółowym harmonogramem. Jak trudne to jest zadanie pokazały operacje desantowe przeprowadzane przez zachodnich Aliantów podobnymi siłami pod Dieppe, przylądku Glouchester, czy Ramree. Każdą z nich poprzedziły długie przygotowania.

Z tego powodu wielu historyków uważa, że tak mogłaby wyglądać "obrona Związku Radzieckiego" w 1941 roku gdyby Stalin zaatakował Niemców zgodnie z założonym planem. Oczywiście pod warunkiem, że ci nie uprzedziliby jego ataku. Rosjanie trenowali obronę, planowali obronę i mieli się zamiar bronić aż do samego Berlina.

Tutaj możesz się dowiedzieć więcej o flotyllach rzecznych.

Źródła:

Владимир Чекмарев; "Rozkaz: Przejść Dunaj"; 2014

Wiktor Suworow; "Lodołamacz"; 2008         

Mark Sołonin; "Czerwiec 1941. Ostateczna diagnoza"; 2015      

Technika Wojskowa Historia 3/2011 

Friedrich Prasky; “Donaumonitoren Österreich-Ungarns: Von 1872 bis zur Gegenwart";Wien/Graz 2004

I.I. Czernikow; "Encyklopedija monitorow. Zaszczitniki riecznych granic Rossiji"; Petersburg

S.W. Patianin, "Korabli Wtoroj mirowoj wojny. WMF SSSR 1941-1945 gg.", "Morskaja Kampanija" nr 3(24)/2009, s. 54-56

Archiwum Marynarki Wojennej FR w Sankt Petersburgu    

Wykorzystano fragmenty przygotowywanej książki "Rzeczne pancerniki. Polskie monitory i kanonierki opancerzone".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy