Przemysłowe bezczeszczenie zwłok

Dokładnie osiem lat temu, 16 lutego 2002 r., w malutkiej miejscowości na południu USA znaleziono prawie 340 ciał, ukrytych na terenie krematorium. Jego właściciel, zamiast prochów wsypywał do urn coś zupełnie innego...

W połowie lat 70. ubiegłego wieku, w malutkiej miejscowości Noble w hrabstwie Walker na północy stanu Georgia, Tommy Marsh uruchomił krematorium - "Tri-State Crematory". Było to pierwsze tego typu przedsięwzięcie na terenie północnej Georgii, gdzie - podobnie zresztą, jak w większości stanów na południu USA - kremacja zwłok nie była wówczas uznawana przez duchownych oraz co bardziej zaangażowanych w Kościele wiernych. Firma Marsha, dzięki położeniu na styku trzech stanów: Georgii, Alabamy oraz Tennessee, rozwijała się bardzo dynamicznie, świadcząc usługi kremacji dla wielu domów pogrzebowych. Bardzo szybko zyskała znakomitą reputację.

Reklama

Ale w 1996 r. Tommy Marsh umarł, a pieczę na biznesem przejął jego syn - Ray Brent Marsh. Od tego momentu nie wszystkie trafiające do "Tri-State Crematory" zwłoki były spopielane...

Setki ciał ukrytych na posesji

W 2002 r. do oddziału Agencja Ochrony Środowiska (US Environmental Protection Agency) w Atlancie dotarły anonimowe sygnały, że w krematorium w Noble nie wszystko jest tak, jak być powinno. Ktoś zobaczył wystające z ziemi kości i ludzką czaszkę... 15 lutego 2002 r. inspektorzy agencji przyjechali do "Tri-State Crematory" wraz z miejscowym szeryfem. To właśnie do Steve'a Wilsona już wcześniej docierały sygnały o znacznej liczbie nieskremowanych ciał, jakie widziano w firmie Marsha. Wysyłany do krematorium policjant nie stwierdził swojego czasu żadnych uchybień w jego działalności, ale to właśnie on, jako pierwszy, znalazł kilka pojedynczych ludzkich kości. To już rozwiało wszelkie wątpliwości...

Szybko ustalono, że od 1996 r. do początków 2002 r. do "Tri-State Crematory" domy pogrzebowe z trzech stanów wysłały do skremowanie ponad 2 tys. zwłok. Teren firmy Marsha odcięto i zaczęto sprowadzać sprzęt i ludzi do prowadzenia poszukiwań, które rozpoczęły się dzień później. To właśnie 16 lutego 2002 r. w szopach, schowkach, przy budynku krematorium czy w sąsiadującym z nim lesie znaleziono setki ciał. Rozkład niektórych był już tak zaawansowany, że zostały z nich prawie same szkielety.

Zbezczeszczonych szczątków - w większości zakopanych, w tym, w czym je przywieziono - było tak dużo, że ze stanu Maryland sprowadzono mobilną kostnicę. Ostatecznie w "Tri-State Crematory" znaleziono 339 niespopielonych zwłok, 200 z nich udało się zidentyfikować na podstawie badań DNA.

Groźba 8 tys. lat więzienia

28-letniego Raya Brenta Marsha, który zamiast spopielonych zwłok wsypywał do urn mieszankę cementu, kurzu i drewna, aresztowano. Przedstawiono mu dokładnie 787 zarzutów, m.in. oszustwa, zbezczeszczenia zwłok, złamania przepisów regulujących pochówek oraz składania fałszywych zeznań. Za te wszystkie przestępstwa groziło mu ponad... 8 tys. lat więzienia! Ostatecznie Marsh, przyznając się do wszystkich zarzucanych mu czynów oraz godząc się na wymierzenie kary bez procesu, otrzymał wyrok 12 lat pozbawienia wolności. Kiedy wyjdzie z więzienia czeka go jeszcze dodatkowo 75 lat nadzoru kuratorskiego. Natomiast ubezpieczyciel "Tri-State Crematory" wypłacił rodzinom odszkodowanie za zbezczeszczenie przez jego klienta zwłok. Łączna suma wszystkich wypłaconych rekompensat opiewała na 18 mln dolarów.

Ta okropna historia wyglądała tak:

Dlaczego to robił?

- Ci, którzy przyszli tu w nadziei, że usłyszą ode mnie dlaczego to zrobiłem, będą zawiedzeni. Nie mogę wam dać odpowiedzi - powiedział w dniu ogłoszenia wyroku Ray Brent Marsh. Większość członków rodzin, których zwłoki zostały zbezczeszczone nawet nie chce tego wiedzieć.

Sam Marsh najpierw twierdził, że realizował tylko zapisy pisma świętego. W chwili aresztowania cytował fragment ewangelii według św. Mateusza, a konkretnie fragment, w który Jezus mówi do jednego ze swoich uczniów: "Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych!" (Mt 8.22). Następnie w śledztwie jego obrońcy podnosili opinie, że piec krematoryjny był zepsuty. Gdy obalono tę wersję, twierdzono, że był on nieszczelny i z tego powodu Marsh nie spopielał zwłok. To drugie tłumaczenie także odrzucono.

Trzy lata temu obrońcy Marsha przedstawili dowody mając świadczyć, że jego zachowanie było efektem zatrucia oparami rtęci. Miały się one ulatniać podczas spopielania zwłok, które posiadały amalgamatowe plomby w zębach. Podstawowym składnikiem takich wypełnień jest właśnie rtęć. Przeprowadzono odpowiednie badania, które wykazały, że w krwi Marsha obecna jest co prawda rtęć, ale nie jest to stężenie szkodliwe dla człowieka. W ciele właściciela "Tri-State Crematory" stwierdzono natomiast duże ilości ołowiu oraz arszeniku. Sędzia, do którego wpłynęła prośba o skrócenie wyroku, nie przychylił się do dowodów przedstawionych przez adwokatów Marsha. On sam dalej przebywa w więzieniu.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA | kara więzienia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy