Rasputin: Szarlatan na dworze carów

Kim naprawdę był Rasputin? /materiały prasowe
Reklama

Niechlujny chłop spod Uralu, któremu najznamienitsze rosyjskie arystokratki chciały myć stopy. Półanalfabeta o wpływach tak rozległych, iż nazywano go „carem bez korony”. Jedni uważali, że jest świętym, inni – że to wcielony diabeł. Kim właściwie był Grigorij Rasputin?

Jego chłopska, brzydka twarz budziła w gościach lekkie rozczarowanie. Włosy nieczesane, brunatnego koloru, długimi kosmykami spadały na kark. Z przodu, niedbale rozdzielone na środku wielkiej głowy, odsłaniały wysokie czoło, na którym widniała ciemna plama, pozostałość po jakimś urazie.

Na twarzy odcinał się szeroki nos, pokryty śladami po ospie, a cienkie, blade wargi kryły się pod niedbale utrzymanym wąsem - tak Rasputina charakteryzowali jemu współcześni. Choć ich relacja jest daleka od opisu oszałamiającego playboya i zdobywcy damskich serc, dotyczy najbardziej rozchwytywanego mężczyzny w Rosji początku XX wieku.

Reklama

Chłopom kradł konie, kobietom - cnotę

Urodził się we wsi Pokrowskoje na przełomie lat 60. i 70. dziewiętnastego stulecia - dokładna data nie jest znana, gdyż sam Rasputin podawał sprzeczne informacje. Bywało, że celowo się postarzał. Choć w okresie największej sławy określano go mianem "świętego starca", wynikało to raczej z tego, że był jak starzec mądry, a nie leciwy.

Podobno w chwili urodzenia ważył aż 5 kilogramów. Wobec jego późniejszych gabarytów - miał ponad dwa metry wzrostu - wydaje się to prawdopodobne.

Młody Grigorij był zmorą sąsiadów. Nie chodził do szkoły, prowokował bójki, pił na umór. Kradł co popadnie - najczęściej konie, z którymi potrafił doskonale się obchodzić (był synem furmana).

W związku z tym mówiono o nim: "Koniokrad". Albo "Rasputin", czyli "Rozpustnik", bo od wczesnych lat cechował go wybujały popęd seksualny. Przydomek szybko zastąpił mu nazwisko. Jak brzmiało prawdziwe? Nie wiadomo.

Jak zostać mistykiem?

Pewnego razu przyłapano go na kradzieży i dotkliwie pobito. Pod wpływem ciosów w głowę miał doznać wewnętrznej przemiany. Przybrał pozę moralisty i (mimo że miał już żonę oraz kilkoro dzieci) zdecydował się opuścić rodzinną wioskę w poszukiwaniu Boga. Odwiedzał miejsca święte dla prawosławia, zatrzymywał się w klasztorach i pustelniach.

Choć ostatecznie nigdy nie złożył ślubów zakonnych, powszechnie uznawano go za mnicha. Podczas jednej z pielgrzymek zetknął się z sektą, której członkowie łączyli pseudoreligijny mistycyzm z seksualnym rozpasaniem. Nic więc dziwnego, że preferowaną przez Rasputina formą kontaktu z Bogiem stało się uprawianie seksu.

- Wystawcie swe ciała na próbę - mówił do tłumów, przybywających na spotkania, które dziś nazwalibyśmy orgiami. Koniokrad został duchowym przewodnikiem wielu kobiet. Wywodził: żeby zostać rozgrzeszonym, najpierw trzeba zgrzeszyć. I tłumaczył: - Nie myśl, że ja cię wykorzystuję i plamię. Ja cię oczyszczam. Przeze mnie spływa na ciebie błogosławieństwo Boże. Pewnej nocy Rasputin miał widzenie. Bóg kazał mu ruszyć do Sankt Petersburga, by uzdrowić carewicza Aleksego. Mroczny prorok bez wahania udał się więc w kolejną podróż...

Ręce, które leczą

Car i caryca przez wiele lat starali się o upragnionego syna (wychowując tymczasem cztery córki, nieuprawnione do sukcesji). Gdy w 1904 roku urodził się wyczekany Aleksy, okazało się, że choruje na hemofilię. Najdrobniejszy upadek lub zadraśnięcie mogły sprawić, że się wykrwawi. Chłopcu początkowo nie pozwalano chodzić, służba wszędzie nosiła go na poduszkach. Jednak Aleksy chciał żyć jak inne dzieci.

Gdy miał pięć lat, wraz z siostrami bawił się w ogrodzie. Skaleczył się, zaczął puchnąć i krwawić. Sprowadzono do niego najznakomitszych medyków, lecz aplikowane przez nich lekarstwa tylko pogarszały stan chorego. Wtedy jedna z  dam dworu zaproponowała, żeby wezwać Rasputina, "świętego starca" o nadprzyrodzonych mocach. Aleksandra Fiodorowna natychmiast się zgodziła.

Chłop ze wsi Pokrowskoje ukląkł przy łóżku nieprzytomnego carewicza, odmówił modlitwę, położył ręce na jego czole. Po chwili dziecko odzyskało przytomność, a Rasputin stał się ulubieńcem Romanowów.

Hochsztapler czy pierwszy bioenergoterapeuta?

Opinia publiczna zachodziła w głowę: to wysłaniec Boga czy diabła? Kilkakrotnie Rasputinowi faktycznie udało się zatrzymać krwotok u carewicza.

Przemierzając Rosję wzdłuż i wszerz, poznał podstawowe elementy znachorstwa oraz wiedzy leczniczej.

Czy jednak mógł wiedzieć więcej od lekarzy? Dziś uważa się, że jego sukcesy wynikały ze... strachu przed lekarstwami.

Na początku XX wieku hemofilię próbowano zwalczać dopiero co odkrytą aspiryną, uważaną za remedium na wszystko.

Może i pomagała na migrenę, ale spowalniała też proces krzepnięcia krwi. "Święty ojciec" nie mógł o  tym wiedzieć, lecz -  zabraniając podawania chłopcu tego leku - ratował mu życie.

Choć Rasputin prowadził się fatalnie, wdzięczni Romanowowie przymykali na to oko. Cieszył się też uwielbieniem kobiet w Sankt Petersburgu.

Doszło do tego, że arystokratki ustawiały się w kolejce, by umyć jego stopy. Mówiło się, że obcinały mu paznokcie, które później zabierały do domu i traktowały jak relikwie...

Rasputin zasłynął m.in. swoim przenikliwym, wręcz hipnotycznym spojrzeniem. - Jego oczy były niezwykle ruchliwe: małe, jasnoniebieskie, patrzyły spod krzaczastych, zrośniętych ze sobą brwi, jakby ciągle czegoś szukały. Niewątpliwie miały w  sobie coś, co niepokoiło i wprawiało w zmieszanie. Gdy przez chwilę spoczęły na kimś, stawały się tak przenikliwe, jak gdyby chciały zajrzeć do najtajniejszych głębi duszy - opowiadano.

Były koniokrad nie cieszył się jednak powszechną akceptacją. Także car nie był szczególnym entuzjastą kaznodziei. Gdy wywierano na niego naciski, by oddalił chłopa z dworu, odpowiadał jednak: -  Lepszych trzech Rasputinów niż jeden atak histerii carycy.

Otruć, zastrzelić, utopić!

Po wybuchu I wojny światowej Mikołaj II postanowił objąć dowodzenie nad armią. Opuścił Sankt Petersburg, by być bliżej frontu. Pod jego nieobecność rządzić miała caryca, ale w rzeczywistości stery w państwie przejął Rasputin. Prostak, który ledwo potrafił się podpisać, wybierał ministrów i najważniejszych doradców. Starał się przekonać Rosjan, że należy zakończyć wojnę i podpisać sojusz z Niemcami.

Choć był to przejaw wyjątkowo zdrowego rozsądku, uznano go za szpiega i postanowiono zgładzić. Trzydziestego grudnia 1916 roku zwabiony został do pałacu księcia Jusupowa i poczęstowany ciastkami zawierającymi końską dawkę cyjanku. Mordercy spodziewali się konwulsji i szybkiej śmierci przeciwnika.

Jednak Rasputinowi nic nie było! Zdezorientowany Jusupow postanowił strzelić do szarlatana. Gdy ten padł na podłogę, książę podszedł do niego, by sprawdzić puls. Choć stwierdził zgon, po chwili "nieboszczyk" resztkami sił podniósł się z ziemi i zaczął dusić swojego oprawcę. - Tego już za wiele! Do Newy z tym szatanem! - krzyknął Jusupow.

Trzy dni później z petersburskiej rzeki wyłowiono ciało świętego rozpustnika. Rodzina carska urządziła mu pogrzeb z honorami. Po upływie niespełna roku bolszewicy zbezcześcili grób Rasputina, obcięli jego sławetne przyrodzenie, a resztę zwłok spalili.

Świat Tajemnic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy