Roman Orlik - pierwszy polski as pancerny

O Michaelu Wittmannie, asie pancernym II wojny światowej, słyszał każdy pasjonat historii. Niewiele jest jednak osób, które wiedzą, że i Polacy mieli kilku asów wojsk pancernych.

Powszechnie panujące wyobrażenie o wojnie obronnej w 1939 roku jest takie, że Niemcy zaatakowali Polskę olbrzymią liczbą czołgów i samolotów, a Wojsko Polskie odgryzało się jedynie bohaterskimi szarżami kawalerii, które z góry skazane były na niepowodzenie. Prawda jest zupełnie inna...

Porównując potencjał polskich i niemieckich czołgów, można dojść do wniosku, że uzbrojeniem i opancerzeniem niewiele się od siebie różniły. Zwłaszcza jeśli przyjrzymy się najliczniej reprezentowanym typom tych maszyn - niemieckim PzKpfw I i PzKpfw II oraz polskim TK-3 i TKS.

Reklama

Niestety, przewaga agresora rysowała się wyraźnie jeśli idzie o liczbę czołgów. Polacy wyprodukowali niespełna 600 tankietek, natomiast Niemcy samych PzKpfw I ponad 1000. Różnicę w ilości trzeba było nadrabiać brawurą i odwagą.

Podchorąży Orlik

Roman Orlik zaraz po maturze zgłosił się do Centrum Wyszkolenia Broni Pancernych w Modlinie, gdzie odbył kurs dowódców czołgów. Tuż przed wojną został zmobilizowany do szwadronu czołgów 71. Dywizjonu Pancernego przydzielonego do Wielkopolskiej Brygady Kawalerii.

Aż do 14 września podchorąży Orlik nie zetnął się z niemieckimi czołgami, ale tego dnia pod Brochowem, niedaleko Sochaczewa, miał zniszczyć 3 czołgi przeciwnika. Nie jest to jednak pewne, gdyż w zawierusze wojennej zaginęły dokumenty, a wspomnienia spisywane po wojnie nie są w pełni wiarygodne.

Do zniszczenia pod Brochowem niemieckich czołgów aspiruje również pchor. Roman Nawrocki, który z kolei twierdzi, że zniszczył dwa czołgi, a trzeci zdołał mu uciec. W tej historii jest pewność co do miejsca, liczby spotkanych czołgów, ale nie co do godziny tych spotkań - wg jednej wersji stało się to po południu, a wg drugiej - wieczorem. Może chodzi tu o dwie różne potyczki? Tego zapewne nie dowiemy się już nigdy...

Jak do kaczek

Kolejnych sukcesów pchor. Orlika już nie sposób podważyć. 18 września na rozkaz generała Abrahama wyjechał na rozpoznanie w rejon wsi Pociecha. Tam na drodze z Truskawki do Pociechy zauważył trzy czołgi - dwa eksczeskie PzKpfw 35(t) i jeden PzKpfw IV. Pierwsze były uzbrojone w działa kalibru 37 mm, a ostatni w krótkolufowe 75 mm. Polacy mogli im przeciwstawić jedynie dwa karabiny maszynowe Hotchkiss wz.25 kalibru 7,92 mm i działko wz. 38FK kal. 20 mm.

Orlik rozkazał dwóm tankietkom TK-3 zajęcie pozycji z tyłu, na skrzydłach, a sam zaczaił się w lesie, czekając aż nieprzyjaciel podjedzie pod lufę działka. Ustawił celownik na pierwszym pojeździe i otworzył ogień. Pierwszy pocisk trafił idealnie pod wieżę. Pojawił się dym, załoga zaczęła uciekać. Wówczas ogień otworzyły pozostałe tankietki.

Podchorąży nie miał czasu cieszyć się zwycięstwem, ponieważ na pojawił się kolejny czołg. Orlik otworzył ogień, jednak tym razem pociski nie zrobiły na celu żadnego wrażenia. Niemiec zaczął odpowiadać ogniem, ale - na szczęście dla polskiej załogi - niecelnym.

Polacy oddali kolejną serię strzałów i udało im się celnie ugodzić przeciwnika. PzKpfw 35(t) został trafiony prosto w komorę amunicyjną. Z wnętrza zaczął się wydobywać gęsty dym i widać było jęzory ognia ogarniające pojazd - załoga zginęła w środku.

Na placu boju pozostał tylko jeden czołg, który ostrzeliwując się ze wszystkich luf, zaczął uciekać. Pchor. Orlik jednak nie pozwolił mu odjechać zbyt daleko. Kiedy czołg minął pozostałe dwa,  unieruchomione, TKS zajął już nową pozycję do strzału. Niemiecki pojazd był ok. 60 metrów przed lufą 20-milimetrowego działka. Krótka seria zakończyła ucieczkę.

Okazało się, że w pierwszym zniszczonym czołgu zginął 23-letni leutnant Viktor IV Albrecht von Ratibor - ostatni książę raciborski.

Szczęśliwa siódemka

W nocy z 18 na 19 września 7. pułk strzelców konnych i 9. pułk ułanów odbiły znajdującą się w rękach wroga miejscowość Sieraków. Rano ułani, wsparci artylerią brygadową, działami przeciwpancernymi i kolejnymi dwoma pułkami ułanów, mieli odeprzeć kontratak Niemców.

W składzie szwadronu czołgów 71. Dywizjonu Pancernego pozostały jedynie trzy tankietki. Miały one zająć pozycję na skrzydłach i szybkimi podjazdami likwidować czołgi przeciwnika. W pierwszym ataku pchor. Roman Orlik unieruchomił dwa czołgi wroga, po czym natychmiast zmienił pozycję, schował się w wąwozie i strzałem z bliskiej odległości zniszczył kolejny czołg.

Jak wspominał, wziął dwóch członków załogi czołgu do niewoli, odwiózł do kawalerzystów i wrócił na pole walki, gdzie w ataku ze skrzydła zatrzymał następne pojazdy przeciwnika.

Po ponownej zmianie pozycji udało mu się znowu trafić dwa pojazdy, Jednak trzeci, jadący tuż za nimi, zauważył TKS-a i otworzył do niego ogień. Na szczęście dla Polaków przeszacował odległość i oba pociski przeleciały nad czołgiem pchor. Orlika.

Orlik rozkazał swemu kierowcy wykonanie szybkiego zwrotu i strzelał z niecałych 300 metrów. Na szczęście udało mu się trafić, bo wtedy właśnie skończyła mu się amunicja i musiał uciekać z pola walki.

W ten sposób pod Sierakowem, w jednej walce, pchor. Roman Orlik zniszczył aż 7 czołgów przeciwnika. Później uczestniczył w obronie Warszawy, walczył w Armii Krajowej, a po wojnie skończył architekturę i pracował w Opolu. Zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku w 1982 roku.

Kontrowersje

Przez wiele lat po wojnie wyczyny pchor. Romana Orlika pozostawały zapomniane. Dopiero w połowie lat 60. przypomniano sobie o jego osobie. Wówczas też pojawiły się wokół jego działań pierwsze kontrowersje.

Według wspomnień kawalerzystów Wielkopolskiej Brygady Kawalerii, w czasie potyczki pod Sierakowem zostało zniszczonych w sumie 11 czołgów przeciwnika. Kawalerzyści podważali w ten sposób wspomnienia podchorążego. Można jednak przypuszczać, że mieli oni na myśli pierwszą potyczkę - sami Niemcy przyznają, że 1. Dywizja Lekka straciła wówczas ponad 20 czołgów.

Nie zmienia to faktu, że pchor. Roman Orlik był pierwszym polskim asem pancernym. Jego dokonania zasługują na uwagę tym bardziej, że walczył przeciwko lepiej uzbrojonemu i "opancerzonemu" przeciwnikowi.

Źródła:

Janusz Magnuski: "Orlik atakuje pierwszy" w: "Za Wolność i Lud" nr 20/1978, s.15

Janusz Magnuski: "Karaluchy przeciw panzerom"; Warszawa 1995

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: historia | Modlin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy