Adam Klimek - najpopularniejszy mechanik samochodowy w Polsce

Jest gospodarzem telewizyjnego show "Samochód marzeń - kup i zrób", gdzie osobiście przywraca blask używanym i zniszczonym samochodom. W branży motoryzacyjnej działa od ponad dwudziestu lat i zna ją od podszewki. Z Adamem Klimkiem rozmawiamy m.in. o jego programie, nieuczciwych mechanikach, motoryzacyjnych upodobaniach Polaków i samochodzie marzeń naszego rozmówcy.

Dzięki programowi "Samochód marzeń - kup i zrób" stał się pan najbardziej rozpoznawalnym mechanikiem samochodowym w Polsce. Adam Klimek to mechanik z pasji czy mechanik z zawodu?

Adam Klimek: - Jestem mechanikiem pojazdów samochodowych - jest to mój zawód wyuczony. Ukończyłem jedną z lepszych szkół samochodowych w Warszawie - na ulicy Targowej. Zawsze miałem taki pomysł na życie, i fajnie się złożyło, że pasja stała się moją pracą.

Po szkole od razu zabrał się pan za grzebanie w autach?

- Na początku miałem ogromny zapał, by babrać się w smarach (śmiech). Otworzyłem swój warsztat i przez jakiś czas dłubanie przy samochodach było moim głównym zajęciem. Niestety później pasja przegrała z chęcią zarabiania lepszych pieniędzy i zająłem się handlem autami. W latach dziewięćdziesiątych obrót używanymi pojazdami był na tyle opłacalny, że mechanika zeszła u mnie na drugi plan. Potem zaczęła się moja przygoda z firmą motoryzacyjną, w której pracuję już czternasty rok. Obecnie większość czasu zajmuje mi praca przy programie "Samochód marzeń- kup i zrób".

Reklama

Programie, który porównywany jest z brytyjskim i niezwykle popularnym  show o podobnej tematyce.

- Rzeczywiście często ludzie próbują porównywać te dwa formaty, jednak w praktyce są to zupełnie inne programy. Naszym celem nie jest tanie kupowanie i powierzchowne naprawianie po to, by później samochód sprzedać z zyskiem. My staramy się pokazywać procesy, które przeciętny pasjonat może wykonać we własnym zakresie nie wydając dużych pieniędzy oraz takie naprawy, na które zazwyczaj właściciele tych często unikalnych pojazdów nie mogą sobie pozwolić, gdyż są kosztowne i nikt nie chce się ich podjąć. Jednak zawsze podkreślamy, że nie odbudowujemy samochodów w całości, wybieramy pewien zakres prac, których wykonanie przez nas i na nasz koszt umożliwi właścicielowi dalszą zabawę z fajnym samochodem. 

Jak w ogóle trafił pan do TVN Turbo?

- Moja przygoda z tą stacją zaczęła się od programu "Zakup kontrolowany", gdzie pojawiałem się  przez dwa sezony. Tworzyliśmy ten program z ekipą, która teraz zajmuje się "Samochodem marzeń".  Wtedy przemycałem widzom różne ciekawostki na temat używanych aut i pułapek, jakie w nich czyhają na nieświadomych nabywców. Polski rynek obfituje w różne motoryzacyjne "kwiatki". Osobiście uważam, że jest jednym z najgorszych na świecie.

Dlaczego pana zdaniem Polska ma najgorszy rynek motoryzacyjny?

- Nie znam drugiego tak fatalnego! Kilkanaście lat temu rynek był tak nienasycony samochodami, że wystarczyło mieć kawałek blachy, cztery koła i kierownicę, by w pięć minut sprzedać komuś taką "furę". Zaczęto sprowadzać szrot z Niemiec, który zapełniał polskie drogi, zaś ludzie się cieszyli, że mają zagraniczny samochód. Tym samym Polacy nie wyrobili sobie kultury dbania o swoje samochody. Ktoś może powiedzieć, że przesadzam. Natomiast kiedy na casting do naszego programu przyjeżdża pięćdziesięciu chętnych ze swoimi samochodami, a połowa z nich w ogóle nie powinna otrzymać pieczątki badania technicznego do dowodu, to chyba coś jednak jest nie tak...

Ja mam takie podejście, że jeśli kupuję auto za tysiąc złotych, to jednak inwestuję w nowe opony, zawieszenie, oleje i filtry, żeby później w razie draki nie obudzić się z ręką w nocniku. Nie mam nic przeciwko samochodom powypadkowym, bo sam wieloma takimi jeździłem. Stawiam jednak kilka warunków: odpowiednia cena za auto, które miało wypadek oraz informacja, co zostało w nim uszkodzone i jak to naprawiono.

Zatem co należałoby zrobić, by ten rynek podreperować?

- Zaostrzyć przeglądy i wprowadzić rejestr kilometrów. Firmy ubezpieczeniowe mają swoje bazy, które wyłapują auta bez ubezpieczenia. Problem polega na tym, że nie mogą sobie tych baz udostępniać.

Skoro kupuję auto, to chciałbym wiedzieć, czy była wypłata z tytułu odszkodowania OC, AC i co w tym samochodzie uległo uszkodzeniu. U nas każdy udaje, że wszystko jest ok, a połowa ludzi jeździ autami, które złożone są z trzech innych. Co więcej - są tego zupełnie nieświadomi.

Polscy mechanicy znają się na swoim fachu?

- Bycie mechanikiem, szewcem czy ślusarzem wymaga ukończenia szkół kierunkowych. Ja naukę w swoim zawodzie zaczynałem od szlifowania młotka. Przeszedłem przez ślusarnię, tokarnię, pracę na maszynach, co niewątpliwie dużo mnie nauczyło. Dziś już tego nie ma. Teraz, żeby zostać mechanikiem samochodowym, wystarczy zapisać się na jakiś kurs, uczęszczać do jakiegoś studium mechanicznego, które na dobrą sprawę nic nie znaczy.

Zawód mechanik wychodzi z użycia. Dzieje się tak, bo największe koncerny samochodowe przygotowują się na to, by z samochodem klienta łączyć się przez Internet. Popularne programy komputerowe OBD, które diagnozują błąd w pojeździe i rozwijają go na tysiące zagadnień powoli odchodzą do lamusa.

Uważam, że polscy mechanicy znają się na swojej robocie. Dużo czasu spędziłem w Niemczech, gdzie miałem styczność z tamtejszymi mechanikami i z całą odpowiedzialnością twierdzę, że oni nie dorastają nam do pięt. Tak samo sytuacja przedstawia się z Wielką Brytanią. A już mistrzami świata jesteśmy w lakiernictwie i blacharce.

O polskich mechanikach mówi się, że to oszuści i naciągacze...

- Bo w wielu przypadkach to prawda. Natomiast nie można generalizować i wrzucać wszystkich do jednego worka. Jedni nastawieni są na szybki zysk, inni zaś zdają sobie sprawę, że jeśli naciągną klienta, to ten do nich nie wróci.

Ja wychodzę z założenia, że jeśli dany mechanik coś spaprał w moim samochodzie i jeszcze wziął za to pieniądze, to nie należy machnąć ręką i dla świętego spokoju jechać gdzieś indziej. Nie! Jeżeli "fachowiec" coś ewidentnie spaprze w moim samochodzie, to konsekwentnie będę do niego jeździł aż poprawnie wykona swoją pracę. Zawsze należy domagać się od mechanika paragonu za usługę.  Wiele osób jest tego nieświadomych, ale polski konsument jest naprawdę dobrze chroniony. Nie dajmy się robić w balona.

Wróćmy jeszcze do programu, który pan prowadzi. Zyskał pan dosyć dużą popularność wśród miłośników motoryzacji. Czy w związku z tym zdarza się, że na ulicy przechodnie proszą o jakieś rady dotyczące usterki w samochodzie?

- Na początku nie zdawałem sobie sprawy, że dzięki temu programowi stanę się aż tak rozpoznawalny. Mówimy tu o wąskim gronie odbiorców, bo przecież programów o samochodach nie oglądają wszyscy. Popularność jest przyjemna, ale ma też swoje minusy. Bo kiedy do naszej firmy przyjeżdża klient z prośbą o wymianę filtra i pochodzi do niego jeden z naszych pracowników - wówczas klient kategorycznie żąda, żebym to ja osobiście zajął się wymianą wspomnianego filtra. Sęk w tym, że moja rola w firmie jest zupełnie inna, bo jakiś czas temu kanał zamieniłem na pracę przy biurku.

Telewizja ma to do siebie, że szybko kreuje nowych bohaterów. Ja potrafię uczciwie przyznać, że znam wielu mechaników, którzy w danym segmencie naprawy samochodów są lepsi ode mnie.

Czuje pan na sobie presję w momencie, kiedy trzeba się zająć trudną usterką a wszyscy patrzą na ręce?

- Oczywiście. Nie brakuje przecież ludzi, którzy tylko czekają na moje potknięcie. Całą odpowiedzialność biorę na siebie - oczywiście w momencie, kiedy to ja zajmuję się autem. W mechanice nie uznaję kompromisów i nie robię czegoś na pół gwizdka. Jeśli uznam, że jakąś część trzeba wymienić - chociaż na dobrą sprawę wielu mechaników rzekłoby "eee nie ma sensu wymieniać, jakoś będzie jeździł" - to wówczas nikt ze mną nie dyskutuje. O wielu sprawach decyduję podczas naprawy samochodów w programie, ale i biorę na siebie dużą odpowiedzialność. Natomiast zaznaczę raz jeszcze: nie uważam się za guru wśród mechaników i jak każdy popełniam błędy, do których potrafię się przyznać.

Często spotyka się pan z krytyką?

Zauważyłem, że od kilku lat przybywa nam takich wirtualnych doktorów, którzy na forach internetowych próbują zbiorowo leczyć i tym samym za wszelką cenę chcą mnie i nie tylko mnie zdyskredytować . Czasami czytam w Internecie "porady specjalistów" typu: "Jak masz Hondę, to wlej najdroższy olej 10W60 firmy X i żaden inny!". Ci ludzie nie zdają sobie jednak sprawy z faktu, że jeśli właścicielem tej Hondy jest starszy pan, który na obrotomierzu nie przekracza dwóch tysięcy obrotów, to ten olej  - płynny i szybki - w takim przypadku zaciera silnik.

Polacy dobrze inwestują w samochody? Kupują dobre marki?

- Straszne! Robimy ten program, żeby szczególnie ludziom młodym pokazać, że zamiast nudnego auta lepiej postawić na coś innego, bardziej szalonego. My Polacy kupujemy samochody, które na świecie nie sprzedają się dobrze. Powiedziałbym nawet, że jesteśmy takim motoryzacyjnym trzecim światem. Jak coś w Niemczech się nie podoba i nie sprawdza, to ląduje na polskich drogach. Powinniśmy być bardziej wymagający. Polacy z reguły wybierają samochody nieadekwatne do ich potrzeb. Kupują albo za małe albo za duże. Wybierają auto z małym silnikiem i niskim spalaniem a później przyjeżdżają do serwisu i mówią: "Panie wsadź mi pan jakiegoś chipa, bo auto w ogóle nie chce jechać".

Nowe czy używane?

- Jeśli chodzi o mnie to wyłącznie używane. Gdybym nawet w portfelu miał na tyle gotówki, by iść do salonu i wybrać nowe auto, to tego nie zrobię. Dlaczego? Bo oprócz samochodu kupuję także historię. Może niektórym wyda się to dziwne, ale podczas transakcji bardzo cenię sobie kontakt z drugim człowiekiem. Jest wiele osób, które do swoich sprzedawanych samochodów podchodzą z duszą. Spotkałem kiedyś takiego pana, który podczas testowej jazdy nie pozwolił mi przekroczyć dwóch tysięcy obrotów. W swoim życiu kupiłem naprawdę bardzo dużo samochodów - bo najdłużej jeździłem jednym pojazdem może cztery miesiące - i do dzisiaj z wieloma sprzedawcami mam świetny kontakt - rozmawiamy, wymieniamy się informacjami, pomagamy sobie w różnych sytuacjach.

Ma pan duże wymagania, kiedy kupuje pan auto?

- Nie kręci mnie nawigacja, która do mnie mówi, elektryczne szyby i lusterka czy podgrzewane fotele. Potrafię się nawet obejść bez wspomagania kierownicy.

Zatem na sam koniec chciałbym się dowiedzieć, czym jeździ najpopularniejszy mechanik w Polsce?

- Na co dzień poruszam się samochodem służbowym, który raczej nie ma nic wspólnego z samochodem marzeń. Jeżdżę Skoda Octavią i wynika to z prostej matematyki księgowego (śmiech).

Bardzo cenię sobie markę BMW i niewykluczone, że za jakiś czas sprezentuję sobie jakąś starą "beemkę", bo uwielbiam takie samochody. Natomiast mój samochód marzeń jeszcze nie powstał, ale mam nadzieję, że kiedyś dane mi będzie nim pojeździć.

Rozmawiał Łukasz Piątek

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: opony | marzenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama