Filip Nowobilski: Życzcie mi, żeby "maluchy" były zdrowe

Pierwszy swój program publikował jako szerzej nieznany dziennikarz. Dziś jest barwną postacią w środowisku polskich youtuberów, a odwiedziny jego kanału liczą się w setkach tysięcy. Z Filipem Nowobilskim, autorem cyklu "Duży w Maluchu" rozmawiamy o jego przygodach za kierownicą "małego fiata" oraz planach na przyszłość.

Swoje wywiady w białym Fiacie 126p publikujesz już równo rok. Jaki prezent sprawisz sobie na pierwsze urodziny?

- No tak, kanał "Duży w Maluchu" w niedzielę 12 kwietnia obchodził będzie pierwsze urodziny. W związku z tym postanowiłem urozmaicić go nieco i prezent już sobie kupiłem. Jest to czerwony Fiat 126p z 1989 roku.

Czy to oznacza, że dotychczasowy "maluch" odchodzi na emeryturę?

- Nic z tych rzeczy. Nadal będzie służył dzielnie i pracował każdego tygodnia, bo przecież co środę publikujemy nowy odcinek serii. Czerwony będzie przeznaczony do zadań specjalnych. Zamierzam nagrywać w nim cykl "Duży w Maluchu Extra". Ale już nieregularnie, tylko wtedy, kiedy znajdę na to czas.

Reklama

Dziś nie jest już łatwo kupić zadbanego Fiata 126p. Twój wygląda naprawdę obiecująco. Jak na niego trafiłeś? Dostałeś cynk od któregoś z fanów, czy może wypatrzyłeś podczas podróży?

- To był przypadek i gigantyczne szczęście. Znalazłem go na serwisie aukcyjnym w Wielką Sobotę, a kupiłem dzień później. "Maluch" był oczywiście w stanie "igła". Zapłaciłem za niego 1400 złotych panu z Kalwarii Zebrzydowskiej. Nie dojechałem jednak spokojnie do Krakowa, bo wcześniej zgasł i trzeba go było pchać. Zepsuł się alternator.

Debiutancka trema. Chyba jednak na występy przed kamerą jeszcze dla niego za wcześnie...

- Właśnie, że miał już swój debiut przed kamerami. Ale też nie było kolorowo. Auto padło podczas nagrania, a Jakub Bączek, który był moim gościem, pchał go po krakowskich Alejach Trzech Wieszczów. W końcu "maluszek" skończył na lawecie. Tym razem winowajcą okazał się gaźnik.

Kraków, godziny szczytu i zepsuty fiat na jednej z najruchliwszych arterii komunikacyjnych miasta. Musiało być nerwowo.

- Wcale nie. Ludzie sami garnęli się do pomocy i chcieli pchać "malucha". Jeden młody chłopak podszedł do mnie i powiedział nawet, że gdzieś koło Hotelu Forum ma trzy takie auta i mogę sobie z nich wykręcić co tylko chcę, żeby zreanimować mojego czerwonego fiacika. 

Niesamowite. Trafiłeś na fana swoich wywiadów czy miłośnika motoryzacji?

- Chyba jedno i drugie. W ogóle mam coraz lepsze relacje z polskimi pasjonatami Fiata 126. Zapraszają mnie na zloty i spotkania, chyba już kilkadziesiąt razy pisali, żebym się pojawił. Ostatnio kręciłem nawet materiał o ludziach, którzy w te auta inwestują ogromne pieniądze. Podoba mi się też panująca w ich środowisku niepisana zasada, że jak w którymś maluchu coś się zepsuje, to inni dają mu części za darmo, a nie sprzedają. Wiedzą bowiem, że kiedyś sami mogą potrzebować podobnej pomocy.

Nie mów, że chcesz bazować na tej zasadzie, naprawiając czerwonego "malucha"...

- Oczywiście, że nie. Chcę w niego zainwestować około 5 tysięcy złotych. Zrobić wszystko, co potrzebne do rejestracji na zabytek. Blacha się trzyma, ale problemy są z silnikiem.

Czy były właściciel wie, że jego samochód otrzymał właśnie nowe życie i będzie motocelebrytą?

- Mówiłem mu o tym przy transakcji, ale zbył mnie śmiechem. Chyba nie do końca uwierzył w to, co mówię. W ogóle to z tym autem jest ciekawa historia, bo pierwszy właściciel kupił je 12 kwietnia 1989 roku. Dokładnie 25 lat później wyemitowałem pierwszy odcinek mojego programu, a teraz auto trafiło do mnie. Wszystko spina się w fajną klamrę. Tak, jakby fiat czekał właśnie na mnie w stodole przez te wszystkie lata.

Skoro już o tym wspominasz, to wróćmy na moment do samego początku, czyli pomysłu na wywiady w "maluchu". Jak taka koncepcja w ogóle wykiełkowała?

- Siedzieliśmy sobie ze znajomymi i rozmawialiśmy o mediach. Opowiadając o czymś, stwierdziłem,  że mógłbym robić wywiady w starym samochodzie, na przykład Syrence. Wtedy moja dziewczyna chwyciła mnie za rękę i powiedziała, że to świetny pomysł. Dobrze, że to zrobiła, bo w moim słowotoku brnąłbym dalej, bo zmierzałem w rozmowie do zupełnie czego innego. A tak pomysł doczekał się realizacji.

No dobrze, ale czemu jednak "maluch", a nie Syrenka?

- Ze względu na koszty. Porównałem ceny tych samochodów i uznałem, że remont Syreny przekraczałby mój budżet. Wymarzyłem sobie za to białego "malucha" z białymi kołami i zderzakami w kolorze nadwozia. Zupełny przypadek chciał, że przeglądając mimochodem ogłoszenia właśnie na takiego trafiłem. Kupiłem go w okolicach Miechowa za niespełna dwa tysiące i mogłem zacząć kręcić mój program.

Jeździłeś kiedyś wcześniej "maluchem"?

- Nigdy. Dziadek miał kiedyś niebieskiego bis-a, ale nigdy go nie prowadziłem. Miałem fiata, ale to był Grande Punto, a nie 126. Teraz chcę sobie kupić jednak większego SUV-a, żeby móc ciągnąć przyczepkę, na którą załaduję mojego malucha.

Do tej pory powstało już 49 odcinków. Ile to kilometrów na liczniku?

- Łącznie 10 tysięcy.

Ile najszybciej jechałeś swoją "białą strzałą"?

- Na autostradzie wycisnąłem 120 km/h. To była podróż na granicy życia i śmierci...

A który z twoich gości najbardziej zaszalał?

- Jeżeli chodzi o prędkość, to Jankes, DJ z radia Eska. Rozpędził "malucha" do ponad 100 km/h. 

Były niebezpieczne momenty?

- Jasne. Zbyszek Wodecki przejechał na dość późnym czerwonym i prawie wbił się w nas terenowy samochód, co zresztą widać na filmie. Jak jechałem na wywiad z Ewą Farną, zepsuły mi się hamulce. Przede mną zatrzymało się czarne BMW. Już byłem pogodzony z myślą, że w nie przywalę, ale nagle hamulce zaskoczyły, obróciło mnie o 360 stopni i wylądowałem na sąsiednim pasie...

A przygody z policją? Nie wierzę, że nie dostałeś choć jednego mandatu...

- Żadnego. Choć ostatnio dzwonili do mnie z komendy stołecznej. Mam się stawić na przesłuchanie w charakterze świadka. Janusz Korwin-Mikke podczas kręcenia odcinka nie zapiął pasów, bo stwierdził że ma jakąś chorobę. Policjanci chcą mnie wypytać o parę rzeczy. Mam też dostarczyć materiał filmowy.

Może być ciekawie. Życzymy ci żebyś nie został wplątany w przedwyborcze gierki. Czego jeszcze ci życzyć z okazji pierwszych urodzin programu?
- Żeby paliwo było tanie, a "maluchy" zdrowe...

Rozmawiał: Rafał Walerowski


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama