Kazimierz Kmiecik: Olimpijczyk nie może zapominać o porażkach

Kazimierz Kmiecik /Łobzowska Studio: Aleksander Karkoszka, Łukasz Lic /materiały prasowe
Reklama

Piłkarz, trener, olimpijczyk. Kazimierz Kmiecik, który reprezentował Polskę na igrzyskach w 1972 i 1976 mówi, że to porażki, nie zwycięstwa, najbardziej kształtują charakter sportowca.


Czym jest zwycięstwo?

Dużym sukcesem! Sportowcy zawsze chcą wygrywać, jest to ogromna satysfakcja! Radość, wzruszenie i wiele innych emocji!

Odwdzięczenie się losu za ciężki trening i poświęcony czas?

Każdy by chciał osiągnąć jak najlepsze wyniki, ale nie można zapominać o porażkach.

Złoto Olimpijskie to puenta, marzenie każdego zawodnika. Najpiękniejsza laurka.

Każdy sportowiec marzy o złocie olimpijskim. Ciężko było to przeżyć, Mazurek Dąbrowskiego, ogromne przeżycie. Każdy chciałby wtedy być na moim miejscu.

Reklama

Mówił Pan o porażkach, jedna z nich miała miejsce podczas pamiętnego "spotkania na wodzie".

To nie było spotkanie, to była kopanina na wodzie. Przypadek rządził, udało się to Niemcom, choć nie byliśmy gorsi. Przeżycie porażka też jest bardzo wartościowym doświadczeniem.

W obecnych czasach, nie ma szans na rozegranie takiego meczu.

Przedstawili nam sytuację w sposób następujący, mecz musi się odbyć! Koniec.

Oglądałem ten mecz, Pana strzał w prawe okienko. Przyznam szczerze, że widziałem już piłkę w bramce.

To był moment, Sepp Meier końcem palców wybił piłkę z bramki. Już chciałem podnosić ręce do góry, a jednak nie. To pokazuje, jak cienka granica między golem, a obroną. Między sukcesem, a porażką.

O miejsce w składzie walczył Pan ze znakomitymi zawodnikami. Wielkie osobowości, jak ta rywalizacja wyglądał?

Było fantastycznie. Trener Górski stworzył kolektyw, na każdą pozycję było 3-4 zawodników. Trener Górski dobierał zawodników klubowo, aby ich zgranie było jeszcze lepsze. Lato - Domarski, Szarmach, Gadocha z Deyną, czy trzech Panów "K" z Wisły. Po to aby znali się na boisku, korzystali ze schematów i gra automatycznie wyglądała inaczej.

Jak to jest być mistrzem olimpijskim? Chciałbym to odczuć.

Olimpiada to jest niesamowita impreza. Spotykają się sportowcy z całego świata, można się spotkać, porozmawiać. A przy okazji walczyć o medale dla kraju, niesamowite. Kolosalne przeżycie. Mistrzostwa Świata, Europy to coś innego bo tam są tylko piłkarze, pozamykani w swoich hotelach i tyle. Igrzyska to mnogość sportowców, każdy ogląda się nawzajem. Coś pięknego.

Pan miejsce w kadrze wywalczył kapitalną grą w Wiśle, 304 mecze i aż 150 goli. Jaka recepta na skuteczność?

Ciężka praca, jako młody chłopiec spędzałem na boisku po 6-7 godzin. Zawsze ciągnęło mnie do napadu, najbardziej cieszyło mnie strzelanie bramek. Tylko pole karne, piłka i bramka.

Praca, praca, charakter.

Bo to trzeba mieć w piłce, nigdy nie jest się doskonałym. Zawsze można być lepszym, bo ktoś, gdzieś tam może być lepszy.

W czasach pana kariery, obowiązywał przepis, który mówił o tym, że zawodnik do 30 roku życia nie mógł opuścić ligi, nie bolało to Pana?

Miałem propozycje z Austrii Wiedeń, ale przepisy to przepisy. Dopiero po 30 mogłem wyjechać. Każdy zawodnik pragnął zobaczyć coś innego. Inny trening, kultura, ośrodki. Każdy tak chce, teraz chłopaki jako młodzi zawodnicy opuszczają kraj, ledwo dwa razy kopnie piłkę i już do Europy.

Po karierze zawodniczej, zajął się pan trenerką, w której roli czuje się Pan lepiej?

Chętnie bym jeszcze pograł, bo serce się rwie, ale wiek nie pozwala. Chcę przekazać młodzieży co mi się udało zdobyć, nauczyć się. Uważam, że młodzież powinna to przejąć, pokazać charakter, osiągnąć w życiu więcej niż trener.

Czego uczy sport?

Dyscyplina, każdy musi na boisku wykonywać swoje zadanie. Kultura osobista, bez przepychanek, bez bluźnierstw. Są różne przypadki, ale przeważnie złe zachowanie jest karane. Jeśli ktoś chce osiągnąć coś więcej to dyscyplina, charakter i podporządkowanie się trenerowi.

Z perspektywy czasu czuje się Pan spełniony?

Na pewno nie, mogłem jeszcze więcej osiągnąć. Po tylu latach myślę, że tu mogłem inaczej, tu inaczej. Dopiero teraz jak tak na spokojnie na to patrzę, kilka rzeczy bym zmienił.

Mimo tylu sukcesów?

Jeżeli się coś osiąga w młodym wieku, to trzeba trenować jeszcze więcej. Żeby móc być z siebie zadowolonym, w starości.

Który sukces kosztował najwięcej?

Mistrzostwo Polski z Wisłą, mieliśmy młody zespół. Szkoda, że był to tylko rok.

Na sukces trzeba zasłużyć.

Mówimy o sukcesach, a ich namacalną pamiątką są medale, jeden z pańskich medali zginął...

Medal z Mistrzostw Świata, zostałem poproszony o pożyczenie na tydzień i od tego czasu nie wrócił. Trudno przeżyjemy to, medal zginął, ale wspomnień mi nikt nie zabierze. To było bardzo przyjemne, była to niesamowita ekipa!

Rozmawiał Paweł Nowak, www.na-mojeoko.blogspot.com

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy