Michał Witkowski: Jestem śmiertelnie poważny

Ubiera się krzykliwie, pozuje na ściankach wśród celebrytów, mówi co chce i nie przejmuje się opinią innych. Do tego pisze jak mało kto w tym kraju. Michał Witkowski porzucił klasyczny wizerunek poważnego pisarza, zostając "blogerką modową", i w szybkim tempie dorobił się statusu najbardziej kontrowersyjnej postaci świata literackiego w Polsce.

Darek Jaroń: Czy poważny autor musi być poważny na co dzień?

Michał Witkowski: - Nikt nic nie musi. Ale ja, wbrew pozorom, jestem śmiertelnie poważny na co dzień. Można być poważnym nawet z różową kokardą we włosach...

Ta kokardka przeszkadza panu w świecie literackim?

- Bardzo, ale mnie to już wali, najwyższy czas żyć tak, jak się chce, bez względu na cenę.

Słono pana kosztuje walka z zaszufladkowaniem?

- W ogóle fajne rzeczy najczęściej są drogie. Ale płacę.

Gdzie jest granica poświęceń?

Reklama

- Ależ ja się wcale nie poświęcam! Ja się świetnie bawię! Po prostu mam gdzieś, co literaci o mnie myślą i robię swoje.

Czy zmiana wizerunku miała wpływ na ocenę przez środowisko literackie wydanego w maju "Zbrodniarza i dziewczyny"?

- Oczywiście! Wystarczy przyjrzeć się ilości hejtu w recenzji Nowackiego w Wyborczej. Osiemdziesiąt procent tekstu to plucie na Miss Gizzi (modowy pseudonim MW - przyp. red), a dwadzieścia na książkę.

A czytelnicy? Coś się zmieniło w ich odbiorze pańskiej prozy tylko dlatego, że ubiera się pan inaczej?

- Nie wiem, bo przez ten cały młyn miałem tylko dwa wieczorki autorskie od maja... Sala siedziała cicho.

Im więcej pana na ściankach, tym książek sprzedaje się więcej czy showbiznes daje wręcz odwrotny efekt?

- Nie mam danych co do sprzedaży, ale bardzo cienko to wyglądało na listach bestsellerów. Wdrapaliśmy się ze "Zbrodniarzem" na chwilę na trzecie miejsce w Empiku, ale to już max. "Drwal" tam pomieszkiwał prawie pół roku.

Myśli pan, że to kwestia nieprzychylnych recenzji, czy "Zbrodniarz i dziewczyna" ustępuje "Drwalowi"?

- W listach do mnie czytelnicy są zachwyceni, bo w tej powieści jest wszystko, co czytelnik lubi najbardziej... Krytycy to krytycy, ale ja piszę dla czytelników. Oni chcą okrucieństwa, Michaśki, luja itd.

Ile jest pana w bohaterze "Zbrodniarza i dziewczyny"?

- Sto procent. To po prostu ja.

Łatwo pisać o sobie?

- Najłatwiej. Kiedyś próbowałem wczuć się w role innych, np. Margot, która była kierowcą tira. Ale doszedłem do wniosku, że jeśli postać ma być naprawdę pełnokrwista, to muszę ją znać na wylot. Tak naprawdę znam tylko siebie, nie mogę wniknąć w innych.

Są jakieś minusy pisania o sobie, odsłaniania się w ten sposób?

- Nie wszystko pokazuję. Jak czegoś nie chcę pokazać, to nie pokażę. Ale warto pokazać nieco wstydliwych rzeczy, one się najbardziej podobają czytelnikowi.

Jak pan pracuje nad powieścią? Prowadzi notatki, dziennik, zapisując, co akurat może "przydać się do prozy"?

- Dokładnie. Do tego dochodzą wywiady z różnymi ludźmi, np. od sekcji, policjantami, prokuratorami itd.

Co pan czuł podczas pierwszego zetknięcia ze zwłokami na sekcji?

- Oj, to jest temat - rzeka... Nigdy nie miałem tylu uczuć na raz i jednocześnie nie czułem się tak wyprany z uczuć... Tylko strachu tam nie było. O zwłokach można powiedzieć dużo, ale nie że są straszne. Chyba głównym uczuciem była duma z siebie, że się nie porzygałem ani nie zemdlałem mimo, że od razu trafiłem na zwłoki dziecka z pożaru. Poza tym było tam kilku zamarzniętych bezdomnych.

Był moment, kiedy powiedział pan sobie: "nie dam rady, wymiękam"?

- Nie, bo już ten moment przeszedłem dzień wcześniej, oglądając kilka sekcji na YouTube, wtedy mnie wciskało w krzesło, a teraz tylko doszły zapachy, ale już widziałem, o co chodzi i na co liczyć.

Wsiąkł pan już na dobre w świat mody czy nadal jest traktowany z przymrużeniem oka, jak pisarz promujący swoje powieści?

- Na szczęście już wsiąkłem na dobre. Ale trochę to trwało i było męczące. Dokładnie pół roku.

W jakim kierunku chciałby pan pójść z modą. Stylista? Projektant?

- Na razie mam tyle na głowie, że przerażałoby mnie dokładanie sobie jeszcze czegokolwiek nowego. Od września wraz z Robertem Kutą ruszam z t-shirtami z Miss Gizzi, więc będę miał "swój produkt"... Przecież ja jeszcze śpiewam! Piszę książkę!

Nie obawia się pan porównań z Dorotą Masłowską?

- Nie, bo ja w ogóle niczego się nie obawiam. Poza tym ja nie jestem "śpiewającym pisarzem" jak Masłowska czy Świetlicki, tylko Miss G. która robi różne fajne rzeczy, m. in. śpiewa, ale może np. zagrać w filmie czy pójść w pokazie mody, bo jest po prostu hot. No i gdzie rap, a gdzie moje śpiewanie bliskie fado?

Związek ze śpiewaniem jest poważny czy to przelotny romans?

- Zobaczymy. Same lekcje śpiewu i próby mam od dawna i jest to cudowny sposób na odstresowanie, ale dopiero teraz nagram piosenkę. Jak mi się spodoba, MI, nie innym, to nagram następną.

Co się zmieniło, że otworzył się pan na showbiznes? Kiedyś, widząc jak wygląda od środka, wycofał się pan z niego.

- Kiedy po praz pierwszy liznąłem showbiznesu w 2008 roku, cofnąłem się nieco przerażony tym całym złem. Ale teraz już wiem, czego się spodziewać, jak z tą sekcją obejrzaną wcześniej na YouTube, i w sumie stwierdziłem, że życie z czarnymi charakterami na pewno przyda się do prozy. Trochę jak w "Dynastii" czy "Niebezpiecznych związkach". Takie potwory.

Chodzi panu po głowie proza o potworach naszego showbiznesu?

- Pewnie jakoś to tam ze mnie kiedyś wyjdzie, ale to raczej nie w najbliższych książkach.

Ta najbliższa już się rodzi czy po wydaniu dopiero co "Zbrodniarza i dziewczyny" odpoczywa pan od pisania?

- Zaczynam z nią już we wrześniu.

Showbiznes, moda, śpiewanie. Wystarczy czasu na pisanie?

- Boję się, że będzie ciężko, ale na razie się tym nie martwię.

Rozmawiał: Darek Jaroń

*Michał Witkowski - pisarz, felietonista, bloger modowy (Fashion Pathology). Laureat Paszportu "Polityki" i Nagrody Literackiej Gdynia. Trzykrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Nike. Autor m.in. powieści "Lubiewo", "Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej", "Margot", "Drwal" i "Zbrodniarz i dziewczyna". Jego książki tłumaczono na 30 języków.

Czytaj także:

Czytanie jest męskie: Zbrodniarz i dziewczyna

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy