​Mike Hastings: Na dobry serial nie ma algorytmu

Mike Hastings - człowiek, który podpowiada co powinieneś zobaczyć na Netfliksie /materiały prasowe
Reklama

Netflix stał się właściwie synonimem serwisu streamingowego. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest jego system rekomendacji, który często lepiej niż my sami "wie", jaki film powinniśmy obejrzeć. Mike Hastings to ludzka twarz algorytmów amerykańskiego giganta.

Jeśli jesteście użytkownikami Netflixa, to z pewnością kojarzycie niekiedy "dziwaczne" kategorie polecanych przez aplikację produkcji.

- "Filmy z silnymi postaciami kobiecymi", "dramaty telewizyjne o detektywach i policji" i tym podobne sformułowania to zrozumiały dla widza zestaw rekomendacji. "Gołe" wyniki pracy naszych algorytmów nic by mu nie powiedziały - mówi Mike Hastings.

Jego praca to nie tylko nadzorowanie komputerów. Jest on szefem zespołu "taggerów", których zadaniem jest oglądanie każdego trafiającego na platformę filmu i serialu i wyłapywanie ich cech szczególnych.

Reklama

O tym niecodziennym sposobie na życie oraz znających nas aż za dobrze algorytmach porozmawiałem z Mikiem w Berlinie podczas konferencji  Stay Home, Sign In, Binge On".

Michał Ostasz, Interia.pl: Używacie sztucznej inteligencji do kategoryzowania filmów?

Mike Hastings: Nie, ale bacznie przyglądamy się rozwojowi SI i uczeniu maszynowemu. Na tę chwilę tagowanie wychodzi ludziom znacznie lepiej. Potrafimy znaleźć więcej cech szczególnych poszczególnych produkcji niż maszyny. I nie sądzę, aby zbyt szybko uległo to zmianie. To my nadajemy sens danym zbieranym przez komputery. Tylko człowiek jest w stanie powiedzieć drugiemu człowiekowi, co specjalnego jest w danym filmie bądź serialu.

Ile osób zatrudnia Netflix wyłącznie w tym celu?

- Mój zespół liczy 75 osób, z czego samym tagowaniem zajmuje się 30. Ich zadaniem jest oglądanie filmów i seriali i ich odpowiednie kategoryzowanie. Reszta przekuwa zgromadzone przez nich wyniki w odpowiednie algorytmy i czuwa nad ich wdrożeniem.

Jak zostaje się "taggerem"? Dajecie ogłoszenia, że szukacie takich osób do pracy?

- Jak najbardziej! I zgłasza się do nas ogromna liczba osób. Zatrudniamy osoby z całego świata, gdyż zależy nam na różnych punktach widzenia. Ważnym atutem jest znajomość branży filmowej.

Jak wygląda sam proces "tagowania"?

- Kiedy mający trafić do serwisu film lub serial jest już gotowy mój zespół otrzymuje do niego dostęp i zabiera się za oglądanie. Jesteśmy pierwsi w kolejce! Wtedy też przystępujemy do tagowania - musimy zdążyć przed premierą. Za każdym razem staramy się też wymyślać nowe tagi.

Proces ten jest taki sam dla naszych własnych produkcji, jak i tych zewnętrznych. Kiedy wykonamy swoją pracę do gry wkraczają algorytmy. Dzięki nadanym przez nas kategoriom mają one za zadanie pokazać "przebadane" przez nas dzieło użytkownikom, którzy będą nim najbardziej zainteresowani.

Czego można dowiedzieć się o filmach i ich widzach po tagach?

- Na przykład tego, że na całym świecie popularne są produkcje o... gadających zwierzętach. Nie jest to może najdziwniejszy tag, jaki jest w naszej bazie, ale pojawia się on podejrzanie często (śmiech). Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że w tej kategorii łapie się sporo animacji dla najmłodszych.

Czy filmy dla dzieci mają osobne kategorie?

- Mamy osoby, które starają się oglądać takie produkcji oczami dziecka. Ich zadaniem jest wyłapać elementy jakie najbardziej mogłyby przypaść do gustu kilkulatkom oraz ocenić jak bardzo "poważny" jest dany film. Nadając im łatki typu "księżniczki", "problem dokuczania w szkole" czy wspomniane "gadające zwierzęta" pomagamy rodzicom w wyborze odpowiednich treści dla ich pociech.

Mając do dyspozycji ogromną bazę danych dotyczącą preferencji gatunkowych waszych użytkowników nie wpływacie przypadkiem na twórców, aby robili seriale "pod algorytmy"?

- Absolutnie nie. Wierzymy w dobre historie i w dobrych scenarzystów. Nie ma algorytmów na dobry i popularny serial. Nie da się przewidzieć tego, co "chwyci" i spodoba się widzom. Liczy się tylko kreatywność.

Podczas spotkania w Berlinie Greg Peters (dyrektor ds. produktu w Netflix - red.) powiedział, że będziecie próbować swych sił w segmencie interaktywnych filmów i seriali dla dorosłych...

- Faktycznie mamy w planach aktorski projekt, w którym to od widza będzie zależał rozwój historii. Jestem nim naprawdę podekscytowany. Przy takim przedsięwzięciu tagowanie będzie jeszcze ważniejsze, gdyż to od widza zależeć będzie, w którą stronę "popchnie" wydarzenia na ekranie. Musimy wziąć pod uwagę każdą możliwą decyzję, co z pewnością będzie nie lada wyzwaniem.

Jaki jest twój ulubiony serial na Netfliksie z perspektywy "taggera", a jaki z punktu widzenia zwykłego widza?

- Niezwykle wdzięcznym okazał się być niemiecki "Dark" (więcej informacji na jego temat znajdziesz w tym materiale - red.). Serial ma tyle różnych płaszczyzn, że ilość dopasowanych tagów była wręcz przytłaczająca! Sprawy nie ułatwia fakt, że dzieło na pograniczu kilku różnych gatunków między innymi horroru, science fiction i thrillera. Z kolei moim ulubionym serialem jest "Orange is the New Black". Uwielbiam go!

Algorytmy stają się bardziej ludzkie, czy to ludzie są coraz bardziej jak algorytmy?

- Dobre pytanie. Ludzie mówią, że mój zespół podchodzi do spraw bardzo analitycznie i że mamy na tym punkcie obsesję. Więc pod tym względem faktycznie jesteśmy trochę jak "żywe algorytmy". (śmiech)

Rozmawiał Michał Ostasz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy