Ostatni zryw Adasia

Adaś jest w każdym człowieku. Nowy film Marka Koterskiego jest jak katharsis. Pokazuje cierpienie i upadek, ale też daje nadzieję - mówi o "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Marek Kondrat, odtwórca głównej roli w tym filmie.

Podobno płakał pan, oglądając "Wszyscy jesteśmy Chrystusami"?

Marek Kondrat: Cztery razy! Nowy film Marka Koterskiego jest jak katharsis. Pokazuje cierpienie i upadek, ale też daje nadzieję.

Terapia?

Dobrze widzieć, że miłość może zwyciężyć.

Adaś to pan?

Adaś jest w każdym człowieku. Kiedyś na przejściu granicznym spotkałem trzech rodaków. Mieli przy sobie kasetę z "Dniem Świra". Okazało się, że wciąż... wożą ją ze sobą! Jeden z nich zapytał: "Skąd pan tyle o mnie wie? Adaś Miauczyński to ja, jego życie jest moim życiem!".

Reklama

Mało optymistyczny obraz Polaków! Sfrustrowanych, zagubionych, nieporadnych... Na dodatek, jak we "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", zalewających się w trupa.

Nie wierzę optymistom, którzy na lewo i prawo rozsiewają uśmiechy i zapewniają o tym, że są szczęśliwi.

Pan jest uśmiechnięty, rozluźniony... Też pan kłamie?

Mam po prostu świadomość, że innym jest gorzej. Głupio by było, gdybym nie cieszył się z tego, co mam.

Boi się pan śmierci?

Staram się ją oswoić. Tak samo jest z cierpieniem. To jest to, o czym mówi Chrystus: o pogodzeniu się z cierpieniem. To warunek człowieczeństwa. Uwolnić się od lęku.

Nie zawsze tak było.

Grając Adasia, nie muszę sięgać po zbyt wiele środkow aktorskich. Po prostu się nim staję. Wiem, jak to jest, kiedy chce się wyć. Adaś w "Nic śmiesznego" mówił o rozmienieniu wielkiej miłości na liczne romanse. Cóż., może tak być powinno? Może kobieta powinna pozostać ideałem, który jest poza zasięgiem? Ideałem, który daje się wielbić, o którym myśli się podczas samogwałtu pod kołdrą? Bo ideał nie może mieć kapci przy łóżku mężczyzny, ani swojego talerza zupy na jego stole. Przestaje być wtedy ideałem. Filmy Marka Koterskiego posiadają siłę szczerości, to rodzaj uniwersalnej spowiedzi. Te historie byłyby banalne, gdyby były opowiedziane w konwencji realistycznej. Ale tu jest kreacja, bajka. Dzięki temu każdy może odnaleźć w tych filmach coś ze swojego życia. Tak to już jest, że lubimy filmy, w których można odnaleźć siebie. Z książkami jest podobnie. Nie lubię science fiction, bo nie odnajduję w nim siebie. Za to kiedyś zaczytywałem się książką "Stąd do wieczności" Jamesa Jonesa. Co z tego, że rzecz dzieje się w amerykańskiej armii w latach 50.? To książka uniwersalna. O człowieku w trybach machiny.

Co jeszcze lubi pan czytać?

"Robinsona Crusoe".

Tęskni pan za samotnością?

Wszyscy jesteśmy samotni. Teraz to wiem...

Adaś, leżąc w barze pod stołem, marzy: "chciałbym załatwić wszystkie życiowe sprawy, potem mógłbym już tylko pić...".

Bo wódka wydaje się najlepszym lekarstwem.

Lekarstwem na co?

Na cierpienie. Człowiek nie chce przyjąć do wiadomości tego, że życie nie jest pasmem sukcesów. Cierpi, kiedy ma lat kilkanaście, bo jest ograniczany przez rodziców, szkołę, system. Mija kilka lat i znów cierpi, bo musi sobie sam radzić w życiu. A potem czuje wolę bożą, spładza potomka i powtarza smutny los rodziców.

Dlaczego Adaś nie chciał pogłaskać matki po głowie, kiedy leżała w szpitalu?

Wstydził się i bał!

To była prośba starej, umierającej kobiety! Czego bał się Adaś, facet pięćdziesięcioletni?

Mężczyźni zawsze pozostaną małymi chłopcami. A matka jest dla nich od tego, żeby dawać, a nie brać. W izbie wytrzeźwień, kiedy po śmierci matki Adaś rozpaczliwie ją przywołuje, była scena, z której podczas montażu zrezygnowano. W filmie mówię: "dlaczego nie pogłaskałem cię po głowie". W pełnej wersji było jeszcze: "dlaczego nie zobaczyłem w tobie małej dziewczynki, młodej kobiety, która marzyła o miłości...". Dla dzieci życie matek zaczyna się z urodzeniem potomstwa. Trudno nam pojąć, że miały wcześniej swoje życie, swoje marzenia. One są dla nas workami do bicia. Bijemy je więc, a one znoszą to z pokorą i poczuciem winy, że są odpowiedzialne za nasze porażki. Czy widziała pani film?

Tak.

I co?

Cóż, Adaś to też ja.

Boże, ile ja przez wódkę ciekawych rzeczy nie przeżyłem! Kiedy człowieka życie uwiera, to sobie wypije i zapłacze nad własnym losem, nad losem ojczyzny, ponarzeka na polityków, na rodziców. Kupi wieżowiec na Manhattanie lub działkę na Mazurach. O, ja to jak się napiłem, to za każdym razem zmieniałem swoje życie! A potem był kac. I ostre pikowanie w dół z każdą nadzieją.

Wyobraża pan sobie Adasia za 20 lat?

Chyba nie! To ostatni moment, żeby Adaś mógł zawyć.

I co z tego wycia wynika?

Że zawsze jest nadzieja.

Rozmawiała Ewa Jagalska

Dzień Dobry
Dowiedz się więcej na temat: upadek | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy