Pora na zmianę barw

Fender to jedna z najpopularniejszych marek gitar na świecie. W Polsce jej modele można kupić m.in. W sklepie muzycznym Zbigniewa Hołdysa. Guru polskiej muzyki opowiedział INTERIA.PL na czym polega fenomen popularności tych instrumentów.

Agnieszka Łopatowska, INTERIA.PL: Dlaczego zdecydował się Pan na sprzedaż instrumentów tej marki?

Zbigniew Hołdys: Ze mną jest tak, że wprawdzie doskonale znam gitary Fendera, ale osobiście gram na innych - na Gibsonie. To jest kwestia wyboru estetycznego (inny dźwięk), ale też i technicznego (używam Gibsona, który ma nieco potężniejszą konstrukcję, szerszy gryf, a ja mam spore dłonie :) Zła strona mojego wyboru - niestety, Gibson nie ma najwłaściwszej reprezentacji w Polsce, więc swoje gitary po prostu sprowadzam z USA. Podobnie czynię z gitarami tej marki dla swoich klientów.

Reklama

Pamięta Pan swojego pierwszego Fendera?

Pierwszy w moim życiu był używany Fender Telecaster, którego kupiłem w sklepie Sam Ash Music Store przy 48. Ulicy w Nowym Jorku. Było to w 1976 roku. Gitara była w kolorze kości słoniowej, była wspaniała i kosztowała tylko 175 dolarów. Jej zaskakującą cechą było to, że poprzedni użytkownik wmontował dodatkową przystawkę (przetwornik) od Gibsona właśnie. Przez to gitara brzmiała pięknie, potężnie, no w ogóle kochałem ją bardzo.

Niestety, po powrocie do Polski po kilku latach musiałem ją sprzedać przyjaciołom, którzy wyemigrowali później do Niemiec. Dzięki sprzedaży instrumentów, jakie wówczas ze sobą przywiozłem, mogłem pospłacać długi, jakie zaciągnąłem na swój wyjazd do Ameryki. Podobnie było z cudowną gitarą basową Gibson EB3, która potem trafiła do Romka Lipko z Budki Suflera.

A kolejne?

Potem posiadałem jeszcze jednego Fendera Telecastera i jedną gitarę akustyczną tej marki. Telecaster jest mi bliższy, niż Stratocaster - ten ostatni to ulubiona gitara wielu muzyków i w pewnej chwili co drugi człowiek na kuli ziemskiej używał Strato. Był to samobójczy sukces - charakterystyczne brzmienie pobrzmiewało w każdym niemal utworze rockowym czy dyskotekowym (nie wspomnę o bluesie czy country) i w pewnej chwili po prostu Fender się przejadł. W poszukiwaniu innych barw muzyki ludzie zwrócili się ponownie w stronę Gibsona, a także innych marek, jak Yamaha, Washburn, Ibanez. Ale Kurt Cobain zagrał na Fenderze i znowu kółko historii się zakręciło.

Na czym polega wyższość gitary nad gitarą?

Nawet jeśli Fender nie stoi dziś na najwyższym podium, jeśli chodzi o popularność, to nadal jest w pierwszej lidze. Jest to ten typ gitary, która nigdy nie zniknie z rynku, ze względu na uniwersalne możliwości brzmieniowe. Stosunkowo delikatna konstrukcja powoduje, że Fender ma czysty i metaliczny dźwięk, o bardzo szerokim paśmie, które znakomicie daje się "obrobić" podczas nagrań studyjnych. Na tym tle inne gitary brzmią albo ciemniej, albo głębiej, albo ostrzej, albo głośniej - a to już są cechy, które czynią z nich instrumenty specyficzne. Ibanez jest piękną gitarą rockową i jazzową, słabiej się spisuje w rejonach muzyki pop czy folk; Gibson, zwłaszcza modele SG i Les Paul - to królowie ostrego rocka; Yamaha to tańsza kolekcja instrumentów o różnych preferencjach, ale głównie rockowych i popowych. Ale Fendera można spotkać wszędzie. Jest niezniszczalny.

A które modele Fenderów możemy u Pana kupić?

W moim sklepie wisiała kiedyś niezwykła kolekcja najwspanialszych Fenderów, jakie są produkowane. Były to tzw. modele z sygnaturą, czyli dedykowane i konsultowane z wybitnymi gitarzystami. Nazywały się od nazwisk tychże artystów. Wisiały więc koło siebie modele Stratocaster Eric Clapton, Stratocaster Stevie Ray Vaughan, Stratocaster Robert Cray, Stratocaster Jeff Beck i kilka innych. To były bardzo drogie gitary i zawsze stała przed nimi kolejka. Jedną z nich - model Jeff Beck - kupił Jan Borysewicz, zaś inną - model Eric Clapton - kupił Wojtek Waglewski. Przyznam otwarcie, że do tej ostatniej iskrzyły się moje oczy. Miała pewną przeróbkę, która mnie bardzo pociągała. Otóż o ile każda regulacja głośności jest gałką o skali od 0 do 10, tam było od 0 do 10 plus jeszcze trzy kreski. I te trzy kreski wprowadzały do akcji niesamowity, śpiewny, przesterowany dźwięk, z którego słynie każda claptonowska solówka. Bajka. Ale przyszedł Wojtek, zagrał i kazał zapakować. W jego rękach brzmi nadal bajecznie, więc jest mi trochę lżej.

Wybierając się po Fendera mamy przygotować portfel czy złotą kartę kredytową?

Ach, 5 lat temu te najdroższe gitary kosztowały coś ok. 1 500 - 2 000 dolarów każda, więc już wtedy nie były tanie. Dziś są jeszcze droższe - w dziedzinie markowych gitar nastąpił niespotykany awans cen w ostatnich kilku latach. Słynne firmy postanowiły znacznie podnieść ceny swoich legendarnych modeli instrumentów, zaś na rynek wprowadzono tańsze gitary produkowane przez te firmy w innych krajach.

I tak aktualnie Fender produkuje swoje gitary w czterech miejscach - w USA (najdroższe i najbardziej prestiżowe), w Meksyku (znakomite, choć tańsze, ale z dobrego drewna i produkowane pod kontrolą amerykańskich logistyków), w Japonii (bardziej fantazyjne jeśli chodzi o design, świetne, niektórym kojarzące się z gitarami typu Ibanez) i w Korei (najtańsze, bardzo sprawne, tyle że bez blichtru, niektórych cennych podzespołów, które zostały zastąpione tańszymi itd.). Te ostatnie szybko znikają z mojego sklepu.

Ceny... Najtańsze gitary Fendera kosztują już od 570 złotych, czyli niedużo. Są to, jak ja je nazywam, "profesjonalne gitary dla amatorów" . Lepsze - a taką kupił u nas ostatnio Andrzej Turski z telewizyjnej Panoramy, to Fender Squier, które kosztują od 800 do 1 200 złotych i na nich gra połowa młodych miłośników Fendera w Polsce. Grungowe gitary Jagmaster kosztują ca 1 500 zł. Potem progresja cen jest płynna i obejmuje modele w cenie od 1 800, poprzez 2 200, 2 600, 3 000, 3 500 itd. aż do cen w przedziale 5 000 - 6 900 zł, kiedy to kupujemy gitary absolutnie doskonałe, w tym najsłynniejsze amerykańskie modele. Ale to nie koniec. Na samym szczycie są gitary bajeczne, specjalnie konstruowane w stylu epoki, tzw. vintage czylu współczesne repliki wspaniałych gitar z lat 60. To gitary takie, na jakich grali Hendrix, Clapton, Mark Knopfler. I one niestety kosztują powyżej 7 000 tysięcy, a potrafią sięgnąć 11 tysięcy złotych. Ale to już są cacka.

Czyli lepiej zdecydować się na Fendera, czy tak jak Pan - na Gibsona właśnie?

W historii muzyki te dwie marki odegrały najważniejszą rolę - Gibson i Fender. Legendarny gitarzysta i konstruktor Les Paul wynalazł dla Gibsona pierwszą na świecie gitarę elektryczną zrobioną z jednej deski, ale to Leo Fender pierwszy wprowadził tę konstrukcję na rynek. Od tej pory trwa wojna i można odnieść wrażenie, że następują po sobie sezony raz Fendera, raz Gibsona, z małymi wtrętami jakichś innych marek w międzyczasie.

Kiedy zaczynali - niemal wszyscy grali na Gibsonach. Zarówno Clapton, jak i Jimmy Page, Jeff Beck i tylko Hendrix był wierny Fenderowi Stratocasterowi. Ale potem Hendrix zmarł, zaś Clapton, Beck i Knopfler przesiedli się na Fendery, bo szukali świeższego brzmienia. Nowa generacja muzyków - Linkin Park, Korn, Papa Roach, Foo Fighters, a wcześniej Pearl Jam, to ponownie ludzie Gibsona. Ale już ostatnio w moim sklepie coraz częściej pobrzmiewa jasny ton Fenderów. Widać - pora na zmianę barwy. Dlatego reprezentujemy Fendera w pełnej ofercie i mamy tych gitar kilkadziesiąt w sklepie w każdej chwili.

Czy ma pan jakieś porady dla młodych muzyków, którzy nie wiedzą jak dokonać wyboru?

Przede wszystkim przyjść do sklepu i zagrać. Każda gitara ma coś w sobie oryginalnego i trzeba sprawdzić, czy jest nam z nią wygodnie. Trzeba posłuchać, czy dźwięk nam się podoba. W moim sklepie niektórzy grają po kilka godzin, zanim się zdecydują na cokolwiek i - muszę to podkreślić ? nie muszą nic kupować.

Ma Pan jakieś gitary Fendera w domu?

Wstyd, ale w tej chwili nie mam aktualnie ani jednej, choć mam 11 różnych gitar. Jednak kilka tygodni temu nagrywałem kilka songów i użyłem paru gitar Fendera, które musiałem pożyczyć. Lekki obciach? I właśnie, do tych nagrań pożyczyłem od kolegi niesamowity bas Fendre Precision, który teraz mi się on śni po nocach. Tymczasem kolega parę dni temu sprzedał go komuś innemu. Tak bywa. Ostatnio Tytus (syn Zbigniewa Hołdysa - red.) wypatrzył jednego Strato, który zabrzmiał na tyle chuligańsko, że pewnie go przygarniemy :)) I kto wie, może się zacznie?

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dźwięk | gitara | pora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama