Radzimir Dębski: Z przyjemnością słucham ryku silników

Dla czołowego polskiego kompozytora młodego pokolenia, Radzimira Dębskiego, najpiękniejszy dźwięk to ryk silnika bolidu Formuły 1. Z tym pasjonatem motoryzacji rozmawialiśmy po Grand Prix Włoch na torze Monza, gdzie kibicował zespołowi Williams Martini Racing.

Spotykamy się na legendarnym torze Monza pod Mediolanem z okazji Grand Prix Włoch Formuły 1. Co myślisz o tym miejscu?

Radzimir Dębski: To miejsce jest historycznym torem. Świetnie, że mogę tutaj być. To jedno z czterech miejsc na świecie, gdzie wyścigi rozgrywane są od początku istnienia Formuły 1. Wyjątkowe jest to, że tor mieści się w miejskim parku, a wydarzeniu towarzyszy bezpretensjonalna atmosfera - są koncerty, ludzie jedzą przekąski, siedzą i rozmawiają na trawie.

Czy widziałeś wcześniej jakieś inne wyścigi Formuły 1?

- Dwa razy byłem na wyścigu w Monte Carlo. Dzięki kumplowi, który został zatrudniony w wielkiej firmie w Monako, mogłem oglądać bolidy ze świetnego miejsca. Firma ta od lat organizuje oglądanie wyścigu. Byliśmy na 22. piętrze na balkonie, skąd widzieliśmy chyba największą możliwą ilość zakrętów. Z przyjemnością słuchałem też ryku silników. Dzisiejsze bolidy są już niestety o wiele cichsze.

Reklama

Jakiemu zespołowi kibicowałeś w Monza?

- Życzyłem zwycięstwa Williams Martini Racing. W barwach tego zespołu występuje m.in. Felipe Massa. Korzystając z okazji, wspomnę, że Martini zaprosiło mnie, bym był opiekunem trojga Polaków biorących udział w międzynarodowym finale konkursu organizowanego przez tę firmę. Moim zadaniem było pomagać im w ostatniej fazie rywalizacji o Porsche 911. Udało mi się przed ostatnią fazą doprowadzić do tego, że dwoje z trojga moich ludzi było w pierwszej trójce. Ostatecznie, jeden z Polaków zajął drugie miejsce.

Sporty motorowe lubisz chyba nie tylko oglądać, ale również uprawiać?

- Zgadza się. Jestem teraz w trakcie robienia licencji wyścigowej. Uwielbiam się ścigać samochodem na torze.

Nim dotarłeś na Monzę, chwilę spędziłeś w Mediolanie. Stolica Lombardii chyba nie jest dla ciebie obcym miejscem?

- Tak, dzięki mojej dziewczynie Klaudii (Klaudia Wróbel jest modelką - przyp. red.) trochę już znam to miasto. Bardzo często odwiedza Mediolan, pomieszkiwała tutaj. To jej ulubiona +miejscówa+ do ucieczek. Jeśli jadę na tor, Klaudia na pewno pojedzie do Mediolanu. Najprzyjemniej czujemy się na deptaku Corso Como i na Porta Ticineze, ulicy, która jest hipsterską wersją Wenecji.

Motoryzacja jest twoim hobby, ale przede wszystkim jesteś kompozytorem. Jakie projekty teraz cię pochłaniają?

- W środę w Szczecinie mam koncert inauguracyjny w nowej filharmonii. Dostałem zamówienie na ponad 20-minutowy utwór. Pracę nad tym projektem porównałbym do pisania książki. Filharmonia zamówiła u mnie też drugi utwór. Ma on zachęcić ludzi, którzy jeszcze nigdy nie byli w filharmonii, do słuchania muzyki symfonicznej. Postawiłem sobie cel, by ten utwór był absolutną odwrotnością nudy i na nowo zdefiniował, czym jest filharmonia.

Zerkając na twoje ramię, twierdzę, że nowe trendy próbujesz również wyznaczać w sztuce tatuażu. Nuty jakiego utworu sobie wytatuowałeś?

-To 24 fuga Jana Sebastiana Bacha z pierwszego zeszytu "Das Wohltemperierte Klavier". Mam ten tatuaż od kilku lat. Pięć lat szukałem człowieka, który podjąłby się jego wykonania. Wszyscy fachowcy, których pytałem, mówili, że to niewykonalne. Wyzwaniem było narysowanie linii nieprzerwanie dookoła ręki. Takich linii jest dziesięć. Tatuaż wykonał facet z Londynu, z którego usług wcześniej korzystali m.in. David Beckham czy Angelina Jolie. Były trzy sesje, łącznie zajęło to 17 godzin. Jeśli tatuażysta nie był czegoś pewien, dopisywał to dopiero na kolejnej sesji.


Radzimir Dębski (ur. 1987) - muzyk, kompozytor, producent. Syn wokalistki jazzowej Anny Jurksztowicz i kompozytora Krzesimira Dębskiego. Absolwent Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles i Akademii Muzycznej w Warszawie. Komponuje muzykę do filmów fabularnych, seriali telewizyjnych, festiwali muzycznych, spotów reklamowych i spektakli teatralnych. Wygrał konkurs na remix utworu Beyonce pt."End of time", pokonując trzy tysiące uczestników. Uważa się go za jednego z najlepiej ubranych Polaków.


Rozmawiał Andrzej Grabarczuk

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy