Rock, nie wyrok. Muzyka zamiast kamieniołomu

Zespół Dream. Od lewej: Grzegorz, Tomasz, Krzysztof. Fot. Paweł Krawczyk /INTERIA.PL
Reklama

Tomasz Brzozowski pracuje ze skazanymi. Jest opiekunem w zakładzie karnym, ale to nie jedyna jego rola. Kiedy trzeba siada za bębnami. I gra, niekoniecznie to, co mu w duszy gra.

Dom Kultury w Raciborzu świeci pustkami. Nie wiadomo czy winna aura, czy wolna sobota. Mury zimne, za to panie tu pracujące miłe i ciepłe.

Zaczyna się koncert. Kilku ludzi na sali zamienia się w kilkunastu, potem przybędzie więcej. Na scenie trzech muzyków. Perkusista gra z zaangażowaniem. Za to basista oraz wokalista i gitarzysta w jednym - o wiele spokojniej. Słychać mocne, gitarowe riffy, muzyka przypomina koniec lat 80., kiedy w radiu królowały "Mniej niż zero" i "Nie płacz Ewka". Prawdziwy polski rock.

Zwykle zespoły zakładają nastolatki, to naturalne w okresie burz i naporów. Jednak specyfika tej grupy jest inna. Gitary trzymają skazani, za bębnami siedzi ich opiekun. Dream powstał w zakładzie karnym.

Reklama

- Jest członkiem zespołu. Na scenie i na próbach po prostu się kumplujemy - mówi o swoim wychowawcy Tomaszu Brzozowskim Grzegorz, wokalista. Krzysztof z kolei dodaje, że inaczej jest "w pracy", a inaczej na próbie. Bo w pracy, czyli tam, gdzie odbywają karę, Tomasz jest szefem, wykonują jego polecenia. Za to na próbie panuje jedność. Coś komuś nie pasuje? Wystarczy rozmowa i da się wdrażać swoje pomysły.

Za drzwiami sali prób

Jeżeli chodzi o muzykę, w tym składzie Tomasz nie ma decydującego głosu. Sam słucha innej, alternatywnej, mocno nietypowej. Ale swoje zainteresowania zostawia za drzwiami sali prób.

- Dostosowuję się do potrzeb moich panów. Nie narzucam im swojego stylu. Muzyka, którą tworzą, wypływa z ich serc - tłumaczy swoje miejsce w zespole.

Grzegorz w latach 80. był fanem Lady Pank. Grał ich covery i piosenki Perfectu. Słychać zresztą w jego solówkach styl Borysewicza. Jakby czas się zatrzymał. W latach 90. miał swój skład w Rudzie Śląskiej. Tak się złożyło, że potem przez kilka lat nie grał. Nie będzie mówił o powodach przestoju w muzycznej karierze. Ważne, że od tego roku ma cały skład zespołu. I ten, jak twierdzi, jest optymalny.

W jednej z piosenek śpiewa, że prześladuje go pech. Pytam, czy naprawdę uważa się za pechowca, czy pewne wybory życiowe doprowadziły go do miejsca, w którym się znalazł.

- Złe wybory. A ja ująłem to tak, że mam pecha. Tak zresztą chyba jest w rzeczywistości, że człowiek ma jakiegoś pecha, inni mają szczęście. Jestem ogólnie szczęśliwym człowiekiem, że jest tak, a nie inaczej. A ta piosenka jest o moim życiu - opowiada smutno się uśmiechając.

Grzegorz pisze różne testy. Jak to w piosenkach - dużo jest o miłości i młodości. Jedna z nich mówi o matce. Gdy ją nagrywali, co chwilę leciały komuś łzy.

Namiastka wolności

By Dream mógł koncertować, Tomasz Brzozowski zajmuje się formalnościami. Załatwił tzw. podgrupę wolnościową, dzięki czemu osadzeni mogli wyjść poza mury więzienia.

- Panowie odbywają karę w zakładzie typu zamkniętego, gdzie są największe obostrzenia. Nie mogą się samodzielnie poruszać po terenie jednostki, są pozamykani w celach. Praktycznie nie mają żadnych szans na wyjście poza teren zakładu karnego - opowiada Brzozowski.

Tomasz pracuje w zakładzie karnym od kilkunastu lat. Zajmuje się radiowęzłem, świetlicą i biblioteką, organizuje spotkania, koncerty, wystawy i tym podobne aktywności. Jest także opiekunem grupy AA, wspólnoty medytacji chrześcijańskiej działającej w raciborskim zakładzie karnym oraz grupy wolontariuszy działających poza terenem ZK na rzecz społeczności lokalnej.

Od pewnego czasu Brzozowski jest wychowawcą do spraw kulturalno-oświatowych. Kiedy przejął tę funkcję wymyślił, że założy zespół. Już wcześniej wiedział, że Grzegorz gra, że jest uzdolniony, że ma potencjał. - Puszczał mi swoje piosenki, doceniałem to. W więzieniu nagrał sześć płyt. Trzy z nich zresztą, są do odsłuchania na YouTube. Widziałem w nim potencjał - wspomina. Sam jest muzykiem-amatorem.

- Czułem wewnętrzny przymus. Chciałem stworzyć zespół, zdobyć instrumenty, żeby panowie mieli możliwość grania. Nie wiedziałem tylko, co z tego wyjdzie - wspomina.

Nie tak, jak dawniej

Więziennictwo się zmienia. Otwiera się na różne formy pracy z osadzonymi. Dyrekcja pozwoliła zaistnieć formacji Dream, choć czasami próby bywały głośne. W końcu świetlica jest blisko cel mieszkalnych, a ktoś może nie lubić muzyki rockowej. Na szczęście wszystko się udało. Wystarczyła cierpliwość i ze strony współpracowników, i ze strony przełożonych. Brzozowski dostał zielone światło i ma je do tej pory.

Zaczęli od festiwalu muzyki więziennej "Blues zza krat". To był pierwszy ich rok grania, pierwszy wyjazd i... od razu pierwsze miejsce. Dyrektor dostał puchar i wszyscy zobaczyli, że ten zespół ma sens, że prezentuje pewien poziom, może coś wygrać, jest dobrze.

- Cieszę się, że mam przełożonych, którzy pozwalają na coś takiego. Nie zamykają się, nie ma sztywnego podejścia do tematu. Nawet za to, że tutaj gramy, o takiej godzinie, chwała moim przełożonym. Oczywiście, poprosiłem ich o to formalnie, na piśmie, ale mogliby odmówić - mówi Tomasz po występie w raciborskim domu kultury.

Stereotyp "klawisza"

Większość ludzi postrzega pracowników służby więziennej jako niezbyt przychylnych osadzonym. Drugi stereotyp utrwalił przekonanie, że kto trafił za kratki, temu już nic nie pomoże. Czy w ogóle da się walczyć z takim przekazem? Trudno jest zmienić wizerunek całej służby, w której pracują tysiące osób. Tomasz może odpowiadać tylko za siebie. A to, co potrafi robić, stara się wykonać jak najlepiej.

- Jeśli chodzi o działalność zespołu, czuję sukces w sensie wychowawczym. Wiem, że jeśli będą bliskie relacje, normalne, szczerze rozmowy, poważne traktowanie, to będzie podstawa, żeby coś z człowiekiem zrobić. Ale to ciągle jest praca. Był początek, są pewne etapy - opowiada Brzozowski. Wierzy, że kiedyś spotka się z chłopakami, jak już będą na wolności. Może zagrają razem? A on, ich wychowawca, będzie wiedział, że żyją normalnie, założyli rodziny, nic złego nie robią. Tylko na ten etap trzeba cierpliwie czekać.

Zrobili coś złego, mają być ukarani

Ludzie czasem pytają Brzozowskiego, po co to robi. Nie lepiej zamknąć takich do kamieniołomów? Ma być kara i to surowa.

- Większość tych ludzi wyjdzie na wolność. Jeżeli będziemy ich tylko karać i dokręcać śrubę, jeżeli ciągle będziemy ich mieć pod butem, to najprawdopodobniej wyjdą gorsi. Bo cała zła energia, którą w więzieniu też mogą dostać, musi z nich wyjść. A kiedy wyjdzie? Jak wrócą do domu, będą się mścić na słabszych: na dzieciach, na żonie, na innych osobach - opowiada Brzozowski. Dlatego tak bardzo mu zależy, by uczyć nawiązywać relacje.

"Kodeks karny wykonawczy" mówi, że celem wykonania kary jest wzbudzanie woli współdziałania w kształtowaniu właściwych postaw, poczucia odpowiedzialności. Ale nie można człowieka zmienić na siłę. Trzeba w jakiś sposób do niego dotrzeć.

- Musimy pokazać, że życie, które prowadził do tej pory, ściąga go na manowce. Uświadomić mu: to zakład dla recydywistów, wielokrotnie odbywających karę. Jesteś w więzieniu, wychodzisz na wolność i dalej wracasz do tego więzienia. Powtarzasz te same błędy. Zastanów się: dlaczego tak jest? Co możesz z tym zrobić? Czy chcesz dalej prowadzić tak życie? - tłumaczy Tomasz. I dodaje:

- Ale musi być relacja, żeby mnie w ogóle zechciał słuchać.

Poczucie sensu

Nie zawsze się udaje. W pracy z osadzonymi czasami ciężko o poczucie sensu, bo wielu z nich powraca na drogę przestępstwa. Z kilkudziesięciu tysięcy ludzi pozbawionych wolności albo oczekujących na odbycie kary, niewielu jest zainteresowanych prawdziwą zmianą. Mówią, że nie chcą wracać do więzienia, ale też nie chcą brać udziału w terapii, nie rozumieją zależności i nie rozpoznają problemów u siebie. Nawet jeśli chcą zmienić swoje życie, nie zdają sobie sprawy z tego, jak ciężkiej wymaga to pracy.

Służba więzienna ma obowiązek dać im narzędzia, czy to w postaci terapii, pracy, nauczania, programów resocjalizacyjnych, czy innych form oddziaływania, ale przede wszystkim: osadzeni muszą tego chcieć.

- Mamy zabójców, czy osoby związane ze zorganizowanym światem przestępczym. Ale nawet oni mają bliskich, których kochają. Jest pewien potencjał. Niestety, czasami są bardzo mocno zaangażowani w życie więzienne, jest tyle w nich złości, agresji... Wobec nich musimy postępować profesjonalnie, zdecydowanie i konsekwentnie - przyznaje Brzozowski.

Człowiek, nie robot

W filmie "Mechaniczna pomarańcza" Stanleya Kubricka jedna ze scen pokazuje wykorzystanie technik socjotechnicznych. Więzień zmuszony jest do oglądania scen przemocy na kinowym ekranie, tak długo, aż zaczyna reagować na jej widok wymiotami. To nieetyczne, ale zdaniem Brzozowskiego również nieskuteczne. Nie da się zaprogramować człowieka.

- Musi się zmienić jego dusza, jego wnętrze. Musi chcieć inaczej żyć - twierdzi Brzozowski. I dodaje: - - To jest bardzo trudne, bo chodzi o dorosłych ludzi, którzy często mają bagaż złych doświadczeń, którzy są nauczeni, że muszą walczyć, muszą być silni i agresywni, żeby przetrwać w środowisku więziennym.

W zakładzie karnym są zasady, których osadzeni muszą się trzymać. Bywa, że trudno dotrzeć do skazanych. Nie znaczy to jednak, że się nie da. Są tacy, którzy wyszli na wolność, zamieszkali w okolicy i dalej chodzą na spotkania AA. Żyją normalnie.

Były przypadki osób, które nawróciły się w trakcie pobytu w więzieniu. Ci ludzie całkowicie się odmienili. Radzą sobie, funkcjonują w społeczeństwie. Znaleźli swą drugą połowę, zawarli związek małżeński, założyli rodzinę, mają pracę. Trzymają się blisko grupy, pomagają sobie i wspierają się. Dlaczego akurat im się udało? - Bo ktoś pokazał im, że można inaczej. Dał im nadzieję. Uwierzyli, że ich życie może lepiej wyglądać. I ta wiara faktycznie spowodowała, że ich życie zaczęło się zmieniać - tłumaczy Brzozowski.

Wierzy, że tak będzie w przypadku jego kolegów z zespołu, że będzie mógł śmiało powiedzieć, że muzyka może zmienić człowieka. Motywuje ich cały czas, pokazuje, co mają jeszcze zrobić.

- Każdy z nas ma swojego robaka i musi nad czymś pracować. Tyle, że oni mają może więcej bagażu na plecach, muszą przez to włożyć więcej pracy. Dlatego ważna jest nadzieja. Bo odzyskać można naprawdę wszystko - opowiada.

Epilog

Tomasz chciał, by jego podopieczni radzili sobie jak najlepiej. I to poza murami więzienia. Są na dobrej drodze. Grzegorz, wokalista Dream, wyszedł na wolność. Ze swoim zespołem zagrał trzy koncerty. Dostał nową pracę.

Brzozowski kompletuje nowy skład. Grają na żywo muzykę do filmu pokazującego skutki nadużywania alkoholu. Film pokazywany jest tak zwanej trudnej młodzieży. Tomasz, któremu muzyka towarzyszy od zawsze twierdzi, że chce, by została z nim do końca życia.

Monika Szubrycht

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy