Rzucałem w milicję kamieniami

Ta cała zadyma interesowała mnie ze względu na przeżycie jakiejś przygody czy adrenalinę - tak sierpień 1980 roku wspomina Andrzej Krzywy, wokalista zespołu De Mono w rozmowie z portalem INTERIA.PL.

Agnieszka Łopatowska, INTERIA.PL: Co Andrzej Krzywy robił w sierpniu 1980 roku?

Andrzej Krzywy biegał z kamieniami po ulicy wraz z młodzieżą warszawską, uciekając przed milicją. Nie do końca wtedy to wszystko rozumieliśmy, ale wiedzieliśmy, że jest zadyma, coś się dzieje, coś wisi w powietrzu. Pamiętam ucieczki i gonitwy z milicjantami, chowanie się po bramach.

Czy była już wtedy jakaś muzyka w Twojej głowie?

Muzyka już była, to był czas, gdy grałem na ulicy. To był czas, kiedy moją fascynacją było reggae, wtedy zaczynały się pierwsze imprezy punkowo-reggae'owe w klubie Remont w Warszawie. Tam poznałem chłopaków z Daabu i tam zaczęło się moje późniejsze życie.

Reklama

Jak oceniasz teraz lata demokracji, w szczególności dla muzyki?

Bardzo dużo się zmieniło i cieszę się, że tak się stało. Wtedy jeszcze grałem z zespołem Daab bardziej radosną muzykę, ale dookoła było szaro i ponuro. Wszystko, co leciało w radio było raczej smutne - mówię o naszym rodzimym rynku. W momencie, kiedy dotarłem do zespołu De Mono, to, że przyszła demokracja, pozwoliło nam zaistnieć. Myślę, że gdybyśmy dzisiaj zaczynali, byłoby nam dużo trudniej.

A masz jakieś autorytety, które pojawiły się wtedy i przetrwały do dzisiaj?

Ciężko mi powiedzieć. Nie miałem autorytetów, nigdy nie byłem związany z podziemną prasą, KOR-em czy innymi rzeczami. Byłem po prostu młodym "szczunem" - co tu dużo gadać. Bardziej ta cała zadyma interesowała mnie ze względu na przeżycie jakiejś przygody czy adrenalinę. Co więcej, w szkołach było zabronione chodzenie na demonstracje, a myśmy i tak chodzili. Pamiętam przypadki, kiedy parę osób zostało ze szkoły wyrzuconych. Milicja ich złapała i karnie zostali wyrzuceni. Jeśli chodzi o autorytety, to wtedy wszyscy patrzyliśmy na Wałęsę, na to co zrobi. Ale to nie tylko Wałęsa. Tysiące ludzi w tym wszystkim pomogły i teraz mamy to, co mamy.

Dziękuję bardzo.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy