Taka pani mnie nie kręci

Aktor, muzyk, dziennikarze - znani, przystojni, uchodzą za męskich, podobają się. Jakie kobiety są dla nich atrakcyjne, a dla których nigdy nie stracą głowy?

Czy coś mnie drażni w kobietach? - zastanawia się Tomasz Karolak, aktor, twórca i dyrektor warszawskiego teatru IMKA. - Prawie nic - żartuje. - Kocham je, uwielbiam z nimi flirtować, pracować. Mój teatr jest kobietą - deklaruje.

Siedzimy na kanapie w budynku IMKA, w którym trwa remont. W sali obok aktorzy mają próbę. Karolak przeprasza, bo ciągle ktoś do niego dzwoni, a on nie może wyłączyć telefonu. W rozmowie jest bezpośredni, czaruje urokiem niegrzecznego chłopca. Śmieje się, że nie może powiedzieć, co go drażni, raczej co pociąga.

- Nie zauważam szczegółów, ale kobietę odbieram wszystkimi zmysłami. Krzywe zęby czy jakieś fałdki tłuszczu mogą stać się niewidoczne, jeśli dziewczyna jest spełniona i zadowolona z życia. Działa na mnie energia. Uczę się je rozumieć. Niedawno pojąłem, ile dla nich znaczy dobra torebka. Ukryte w niej szminka, puder dodają im odwagi. Kiedy pracuję na planie, obserwuję koleżanki aktorki. Czasem wystarczy makijaż, aby od razu się zmieniły, weszły w rolę.

Reklama

Ostatnio zachwyciły go kobiety biorące udział w warsztatach z improwizacji. IMKA organizuje je dla ludzi, którzy marzyli kiedyś o aktorstwie albo chcą pokonać tremę przed publicznymi wystąpieniami. Do pierwszej grupy zgłosiło się kilkanaście żon, matek, biznesmenek. - W spektaklu na zakończenie warsztatów wyglądały bosko - mówi aktor. - Na scenie wyparowały stres i frustracja. Zakochałem się w nich w ten wieczór. Były piękne, magiczne, błyszczały.

W czerwonej sukience

Tomasz Karolak otacza się kobietami. - W biurze IMKA pracują cztery dziewczyny i tylko jeden facet - opowiada. - Zajmują się organizacją, produkcją spektakli. Na nowy sezon sztuki przygotowują trzy młode reżyserki. Wzorem jest dla mnie Sylwia Diakowska, dyrektor zarządzająca, a zarazem prawniczka i moja agentka. Piękna, eteryczna blondynka. Ale niech nikogo nie zmyli jej wygląd, to świetnie przygotowany fachowiec. Prawo, finanse, negocjacje - na niczym się jej nie zagnie. A poza tym jest twarda jak stal.

- Dziewczyna wyrazista, która umiejętnie kreuje swój wizerunek i ma ochotę się wyróżniać, to mój typ. Z takimi kobietami ciekawie się rozmawia i pracuje. Przyznaję, że to mnie kręci. Ale już tandetne, krzykliwie wymalowane tipsy mnie odpychają. Jestem wymagający, bo nie znoszę też dziewczyn bezbarwnych - mówi Michał Olszański, dziennikarz radiowej Trójki oraz telewizyjnych programów "Magazyn ekspresu reporterów" i "Pytanie na śniadanie" w TVP2.

Jest typem bon vivanta. Otwarty, elokwentny. Podczas rozmowy patrzy w oczy. - Znam kobiety, które wtapiają się w tło - dodaje. - Spotykam je wszędzie. Przemykają cicho przez korytarze telewizji czy radia, żeby tylko nikt ich nie zauważył i nic od nich nie chciał.

Poranek, ulica Woronicza w Warszawie, studio "Pytania na śniadanie". Dziennikarz prowadzi rozmowę z piosenkarką Iwoną Węgrowską. Nie może się powstrzymać i delikatnie zagląda jej w dekolt. - Muszę uważać, gdy prowadzę telewizję śniadaniową - żartuje. - Ale Iwona to świetna artystka i osobowość z klasą, więc przyjęła to ze śmiechem.

- Może to stereotyp, ale figura modelki, wychudzenie kojarzą mi się z zasuszonymi emocjami. Kobiety "puszyste" mają do siebie dystans. Kiedy spotykam się z Magdą Umer, zawsze mówię: "Magda, musimy się przytulić". Ona to odwzajemnia, bo tak robią babki pewne swej wartości. Boję się sfrustrowanych - kwituje Michał Olszański.

- Takie zdarzają się w polityce - zauważa Kamil Dąbrowa, redaktor i szef muzyczny radia TOK FM, komentator programu "Szkło kontaktowe" w TVN24. - Ale jestem wyrozumiały, gdyż kobiet jest wciąż za mało w Sejmie, w rządzie. Łatwiej i bezpieczniej żartować z polityków, aby nie przekroczyć granic i nie być posądzonym o szowinizm. Jednak nie można też pań w polityce totalnie chronić. Niektóre same dają powód do kpin. Stają się agresywne, krzykliwe, przemądrzałe. Są i takie, które sobie doskonale radzą, choćby Julia Pitera - ostry szeryf, a zarazem dama. Natomiast przykład Anny Kalaty, paradoksalnie, daje do myślenia, że niektórym polityka nie służy - żartuje. - Najpierw podporządkowana wodzowi szara mysz, potem, z dala od Samoobrony, bizneswoman, celebrytka. Mam duże oczekiwania wobec kobiet i nadzieję, że parytety pomogą wejść do Sejmu tym mądrym - dodaje Kamil Dąbrowa.

Perfekcjonistki kontra my

- Piękna blondynka na wysokim stanowisku to mieszanka wybuchowa - twierdzi Wojciech "Łozo" Łozowski, muzyk, lider zespołu Afromental. - Pierwszy raz zetknąłem się z tak silnymi dziewczynami, kiedy byłem prezenterem MTV. Większość piastowała stanowiska wyższe od mojego. Były ambitne. A ja z boku obserwowałem nowe dla mnie sytuacje. Zebranie, cała grupa ludzi twierdzi, że pomysł jest dobry, a zdanie szefowej jest inne. Trzeba się podporządkować. Mam wrażenie, że one lubią postawić na swoim, tak dla pokazania, kto tu rządzi. Czasem bywa to wręcz irracjonalne.

- Pracowałem z kobietami w różnych stacjach radiowych - opowiada Kamil Dąbrowa. - Bywają świetnymi fachowcami, ale czasem są zbyt emocjonalne w zarządzaniu. Trudno dogadać się z perfekcjonistkami, wiecznie niezadowolonymi z siebie i innych. Ja lubię uczyć się od lepszych, nie boję się konkurencji, tymczasem nieraz widziałem sytuację, gdy pojawiał się ktoś nowy, na przykład asystentka wydawcy. Nie było jej łatwo. Koleżanki nie przyjmowały jej z otwartymi ramionami, komentowały mało przyjaźnie, raczej nie pomagały...

- Od lat w radiu czy telewizji spotykałem wiele typów kobiecych - mówi Michał Olszański. - Katarzyna Nazarewicz, zdecydowana, narzucająca swoje zdanie, ale bardzo profesjonalna. Monika Olejnik, świetna dziennikarka, z wytyczonym celem, ostro dyrygująca współpracownikami. Utrzymanie się w takiej branży wymaga nie tylko uporu, ale też siły charakteru.

Dziennikarz przyznaje, że teraz, po wiekach zniewolenia, kobiety nie tylko są odważniejsze, ale wręcz stają do walki jak samce alfa. Wie, o czym mówi, bo skończył resocjalizację i przez pewien okres w latach 80. był dyrektorem tzw. SOS-u, czyli szkoły średniej dla trudnej młodzieży.

- Jeszcze na studiach odwiedzałem zakłady karne, spotykałem chuliganki, zbrodniarki. Wydaje mi się jednak, że dziś jest gorzej - wyznaje Olszański. - Socjolog Janusz Czapiński podkreśla w swoich badaniach, że pojawiło się coś, co nazywa "tsunami" - lawinowy wzrost poziomu agresji wśród kobiet. W subkulturach mafijnych, podwórkowych czy kibicowskich.

Jak ja kocham moją mamę

Letni wieczór. Tomek Karolak ma sześć lat. Mieszka w bloku na wojskowym osiedlu w Kołobrzegu. Rodzice wychodzą na bal. - Mama z brązowymi włosami do ramion, w pięknej długiej sukni - wspomina - aktor. - Wydaje mi się, że wyznaczyła kanon urody, według którego podświadomie szukam partnerki. Choć rodzice byli wojskowymi, w domu nie panowała żelazna dyscyplina, raczej luz. Ogniska na podwórku, śpiewy - tak po hipisowsku. Byłem przyzwyczajony do zmian miejsca zamieszkania, szkół. Mama znosiła to doskonale, nigdy nie narzekała na niedogodności, dlatego pociągają mnie dziewczyny otwarte, wesołe, a nie wiecznie narzekające. Ona jest dla mnie ideałem kobiecości.

- Mam 27 lat i mieszkam sam w Warszawie, ale kiedy z Olsztyna nadjeżdża mamusia, to pyta: "A zęby rano umyłeś? Kąpałeś się dziś? Zmieniłeś koszulę?" - śmieje się Wojtek Łozowski. - To urocze, jednak na dłuższą metę może być irytujące. Mama nie dość, że jest nadopiekuńcza, to zawsze lubi stawiać na swoim. Trudno się dziwić - przez lata wychowywała mnie sama, pracowała, utrzymywała dom.

Jego ojciec, Andrzej Łozowski, mistrz tańca towarzyskiego, umarł, gdy syn miał 10 lat. Mama, nauczycielka nauczania początkowego, musiała zająć się dzieckiem, domem i firmą odzieżową, którą ojciec zostawił.

Co ich kręci?

1. Okrągłe kształty, poczucie humoru

2. Silna osobowość

3. Zaradność, zorganizowanie,

inteligencja

4. Energia i aura

5. Długie brązowe włosy

6. Zawodowy profesjonalizm

7. Uśmiech z dołeczkami

8. Filigranowa sylwetka

9. Kształtna pupa

10. Posągowy nordycki typ urody

11. Zmysłowy głos

12. Otwartość i życiowy luz

- To nie było dla niej łatwe - opowiada Wojtek Łozowski. - Jest perfekcjonistką, chciała utrzymać dom na odpowiednim poziomie. Mnóstwo czasu spędzałem z dziadkiem, a z mamą, przyznaję, trochę się pogubiliśmy. Gdy dorastałem, nie umieliśmy ze sobą normalne rozmawiać. Ona, klasyczna bizneswoman, miała na głowie pełno spraw. Wracała zmęczona, a ja nie byłem łatwym nastolatkiem. I dziś pewno wolałaby we mnie widzieć prawnika, bankowca, a nie muzyka. Ale teraz lepiej się dogadujemy. Ja staram się zrozumieć jej troskę, a ona moją niezależność.

Wojtek uważa, że silny charakter matki sprawił, że i on poszukuje podobnej partnerki. Kiedy siedzimy przy stoliku w kawiarni, obserwuje przechodzące dziewczyny. Kiedy widzi, że to zauważam, tłumaczy: - Tak tylko zawieszam wzrok. Lubię te filigranowe i zwracam uwagę na kształt pupy. Najważniejszy jest uśmiech, taki z dołeczkami w policzkach.

- Zaradność, zorganizowanie w pracy - tak mówi o matce Michał Olszański. Obydwoje jego rodzice to intelektualiści - ojciec, Tadeusz Olszański, znany publicysta i pisarz, a mama była redaktorem w "Iskrach", a potem w Wydawnictwach Artystycznych i Filmowych. To ona redagowała słynne kryminały Joego Aleksa, czyli Macieja Słomczyńskiego.

- Mieszkaliśmy na Bielanach, przez dom przewijało się mnóstwo ciekawych ludzi - wspomina Michał Olszanski. - Tata zwykle gotował, szykował przyjęcia. Mną i siostrą Agatą zajmowały się nianie. Mama była skupiona na książkach. Wpadała w niepotrzebne stany nerwowe, które na pewno miały na nas wpływ. Być może mój brak asertywności, takie wycofywanie się w sytuacjach napięcia jest tego skutkiem. Nie mam o to do niej pretensji. Urodziła się w trudnych czasach i jej samej nikt nie nauczył reagować w inny sposób.

Kamil Dąbrowa to dżentelmen. Elegancki, stonowany. Przyznaje, że dzięki wychowaniu przez samotną matkę jest bardziej wyrozumiały dla kobiet. - Nie przerażają mnie nagłe zmiany humoru, rozróżniam żeńskie emocje i próbuję je pojąć - mówi.

- Kiedyś pracowałem w firmach badających opinię publiczną (skończył filozofię i socjologię - przyp. red.). Raz zaprzyjaźniony psycholog postawił tezę, że mój mózg ma dużo cech kobiecych, może to dlatego? - śmieje się. - Ale wydaje mi się, że najważniejsze jest wychowanie, a ja całe dzieciństwo spędziłem z mamą, babcią i dziadkiem, również niezwykle ważnym dla mnie człowiekiem. Muszę jednak przyznać, że to silne, samodzielne kobiety, najbardziej na mnie wpłynęły.

Zdarza się raz, potem drugi

- Pierwszy raz w życiu płakałem przez Kasię, która zwróciła mi sprezentowany jej przeze mnie pierścionek. Byłem w liceum i szalałem z miłości, przeżywałem burzę hormonów. Dziewczyny często sprawiają nam ból - mówi Tomasz Karolak.

Aktor śmieje się, że jego problem to "upadłe anioły". Nazywa tak kobiety, które opowiadają o swoich nieszczęśliwych przejściach. - Angażuję się, bywam rycerzem i często mylę pomoc z miłością - dodaje. - Ostatnio jestem ostrożniejszy w uczuciach. Zawęziłem też krąg przyjaciół. Nie kryję, że boję się zetknięcia z kimś, kto chce być ze mną tylko dlatego, że mam znaną twarz.

- Miałem 14 lat i jako laureat olimpiady w nagrodę wyjechałem na obóz harcerski do NRD - wspomina Kamil Dąbrowa. - Nie byłem harcerzem, ale mama kupiła mi w składnicy mundur i brązowy sznur oznaczający drużynowego. Robiłem furorę wśród dziewczyn, większość to były Niemki. Wśród nich dziewczyna z Lipska, niestety, imienia już nie pamiętam. Wysoka, piękna blondynka. Zakochałem się. Nasze zachodnie sąsiadki to dziewczyny wyluzowane, bez skrępowania zmieniały kostiumy na plaży, co dla nas, chłopaków, było szokiem, ale byliśmy zachwyceni. Od tamtej pory niemiecki działa na mnie jak afrodyzjak i uwielbiam nordycki typ urody - Liv Ullmann, Anitę Ekberg, Bibi Andersson. Moja żona też jest posągową wysoką blondynką, ale nie mówi po niemiecku - żartuje.

- Swojej pierwszej dziewczynie i jej mamie codziennie przynosiłem kwiaty - opowiada Łozowski. - Jestem romantykiem i choć lubię dużo mówić, czasem potrafię też milczeć. Kiedyś pociągały mnie dziewczyny z temperamentem. Przeżyłem takie związki i już tego nie chcę. Nienawidzę babskich fochów, obrażania się. Sam jestem otwarty i lubię jasne sytuacje. Zagęszczona atmosfera niedomówień mi nie odpowiada.

- W młodości prześladowały mnie Anny - wspomina ze śmiechem Olszański. - Jakoś mi się podobały, ale ta pierwsza miłość była najpiękniejszą Anną w klasie licealnej. W dodatku zostawiła dla mnie pewnego przystojniaka. Rozpierała mnie duma. Miałem jeszcze koleżanki, kumpelki. Ale chłopczyce na dłuższą metę mnie drażniły. Choć jestem wyluzowany, wkurza mnie taka nadmierna ekspresja towarzyska, kobiety z papierosem i piwem w ręku.

Tylko ten śmiech

Tomasz Karolak pracuje ostatnio na pełnych obrotach. - Nie jestem łatwym partnerem, wymagam absolutnego zrozumienia i marginesu wolności - wyznaje.

- Nie znaczy to oczywiście przekraczania granic, bo gdy z kimś jestem, na coś się umawiam, to tego się trzymam. Nie wykluczam, że wkrótce przyjdzie moment, kiedy zwolnię. Na razie jestem wdzięczy Violi - matce mojej czteroletniej córki, że poświęciła się dla Leny. Na kilka lat zrezygnowała ze swojej pracy.

- Przez jakiś czas byłem z Mariną Łuczenko - opowiada Łozowski. - Oboje mieliśmy już na koncie pierwsze sukcesy i przyznaję, że istniała między nami swego rodzaju rywalizacja. To było kreatywne, ciekawe, pozbawione zawiści. W związku podobają mi się wzajemna inspiracja, rozmowy, a nie wieczna psychoterapia ukochanej: "Jesteś ładna, mądra, tylko ciebie kocham". Zazdrość, podejrzliwość i kontrola mnie przerażają.

- Z moją żoną Magdą jesteśmy razem już ponad 35 lat, mamy dwóch dorosłych synów - mówi Michał Olszański. - Różnimy się charakterami i myślę, że przyciąganie się odmienności cementuje związek. Ona jest psychoterapeutką. Niezwykle inteligentna, oczytana, w naszym małżeństwie jest tą mądrą, a ja tym prostodusznym. Słucham, daję się pouczać. Ja uwielbiam spotykać się z ludźmi, rozmawiać, ona woli książki, ogród, zwierzęta.

Olszański zauważa, że niektóre kobiety mają tendencję do wycofywania się z życia. Dziwaczeją, przestaje im zależeć na kontaktach z innymi, na wyglądzie. To się dzieje w każdym wieku. Zna młode matki, które siedzą z dziećmi w domu, tyją, zakładają brzydkie dresy. A taka fizyczna atrakcyjność jest przecież dla obydwojga ważna.

Kamil Dąbrowa poznał swoją żonę w Rozgłośni Harcerskiej. Ula była dziennikarką, dziś pracuje w radiu Złote Przeboje, programując muzykę. - Mam wrażliwy słuch i najpierw wychwytywałem jej głos na antenie - wspomina.

- Zafascynował mnie też jej śmiech - donośny, zaraźliwy, słychać go było na radiowych korytarzach. Gdy do naszej sześcioletniej Zosi przychodzą koledzy, żona często czyta im książki. Wszyscy są zasłuchani.

Dąbrowa z radością patrzy na Zosię. Widzi w niej typową dziewczynkę, która się stroi, a z drugiej strony wykazuje analityczne cechy umysłu. Nauczył ją grać w szachy, przez co bardzo imponuje kolegom.

Tomasz Karolak też zachwyca się swoją Lenką, która coraz częściej zadaje pytania zasadnicze: "Ty jesteś chłopakiem, a ja dziewczynką? A czy ty mnie kochasz?"

No cóż kobiety, mimo wad, już od dziecka fascynują.

Co ich drażni?

1. Szare myszki

2. Tandetny makijaż, tipsy

3. Hałaśliwe dziewczyny

z piwem w ręku

4. Wieczne narzekanie

i niezadowolenie z życia

5. Nietolerancja i czepliwość

6. Obsesyjna zazdrość

7. Rozchwiane emocje

8. Plotkowanie

9. Fochy i obrażanie

10. Kłótliwość i agresja

11. Nadmierny perfekcjonizm

12. Zawiść

Tekst: Monika Głuska-Bagan

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy