Amerykanie w Polsce. Dlaczego są na zachodzie?

Wojska NATO znacznie wzmocniły swoją wschodnią flankę. Do środkowo-wschodniej Europy trafiły silne zgrupowania pancerne.

Prace nad wzmocnieniem wschodniej flanki trwały podczas dwóch ostatnich szczytów NATO. W ostatnich miesiącach prace koncepcyjne przełożyły się na realną dyslokację oddziałów zmechanizowanych i pancernych.

Amerykanie przerzucili do państw bałtyckich 1. batalion 68. pułku pancernego. Będzie tam rozlokowany do czasu, kiedy jego obowiązki przejmą niemieckie i kanadyjskie Leopardy oraz polskie PT-91Twardy.

Na południowym skrzydle, w rejonie Bułgarii i Rumunii rozmieszczono 1. batalion 8. pułku pancernego, który ma wspierać sojuszników w rejonie Morza Czarnego. Kolejna jednostka, 1. batalion 66. pułku pancernego, został rozlokowany w Niemczech i odpowiada za szkolenie oraz odtwarzanie gotowości bojowej.

Reklama

Do polskich koszar w Żaganiu, Świętoszowie, Skwierzynie i Bolesławcu trafiły 3. batalion 29. pułku artylerii, 4. szwadron 10. pułku kawalerii, oraz jednostki wsparcia.

Dlaczego na zachodzie?

Amerykanie wybrali ten rejon Polski z kilku przyczyn. Po pierwsze na zachodzie Polski stacjonuje największa i najsilniejsza polska jednostka pancerna - 11 Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej wyposażona w czołgi Leopard 2A4 i 2A5. Ułatwi to kwestię współpracy i zgrywania oddziałów polskich i amerykańskich. W dodatku w Żaganiu znajduje się rozbudowane zaplecze techniczne, ułatwiające utrzymanie gotowości bojowej czołgów.

Po drugie w rejonie rozlokowania 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej znajdują się duże poligonowe ośrodki szkolenia, czego nie ma we wschodniej Polsce. Z dużych ośrodków poligonowych Wojsk Lądowych na wschodzie Polski liczą się jedynie Orzysz i Nowa Dęba. Problem w tym, że brak jest rozbudowanego zaplecza logistycznego, a co ważniejsze znajdują się one zbyt blisko wschodnich granic kraju.

Głębia operacyjna

W Polsce pokutuje opinia, że garnizony wojskowe powinny być rozmieszczone jak najbliżej zagrożonej granicy. Wiele krajów na takim myśleniu już się wykrwawiło. W tym i Polska. Podobne doświadczenia miał też Związek Radziecki w 1941 roku, kiedy oddziały rozmieszczone wzdłuż granicy znalazły się w zasięgu lotnictwa i artylerii przeciwnika.

Kiedy ogłoszono dyslokację amerykańskich oddziałów, zaczęły pojawiać się głosy, że Amerykanie będą bronić nie Polski, a Niemiec. Gdyby tak jednak było, to w krajach bałtyckich nie znalazłyby się pododdziały 68. pułku pancernego.

Amerykanie wybrali zachodnią Polskę z powodów czysto praktycznych. Znaczne oddalenie garnizonów powoduje, że infrastruktura jest znacznie mniej narażona na zniszczenie. Kolejną kwestią są znacznie lepsze możliwości manewrowe.

Znacznie łatwiej wyprowadzić grupę brygadową z zaplecza, niż przesuwać ją w zagrożony rejon wzdłuż linii frontu. Przerzucanie tak znacznej jednostki w bezpośredniej odległości, w zasięgu działania lotnictwa frontowego może skończyć się jej unicestwieniem.

Należy też pamiętać, że brygada pancerna ma charakter jednostki odwodowej i jest wysyłana na najbardziej zagrożone odcinki. Jej lokalizacja w bezpośredniej bliskości frontu nigdy nie była wskazana, co nieraz udowodniły podobne przypadki w historii.

Do Polski w ramach operacji "Atlantic Resolve" trafiło łącznie około 3500 żołnierzy, 87 czołgów Abrams, 18 samobieżnych haubic Paladin, 419 samochodów towarowo-osobowych HMMWV i 144 bojowych wozów piechoty Bradley.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: militaria
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy