Desant za liniami wroga to nie spacerek

Zakończyło się trzydniowe szkolenie spadochronowe 6 Brygady Powietrznodesantowej na Pustyni Błędowskiej. Spadochroniarze ćwiczyli skoki bojowe.

Prawie 1000 skoków spadochronowych wykonali żołnierze "czerwonych beretów" w czasie trzech dni szkolenia. Większość z nich wykonano na spadochronach desantowych o małej sterowności AD-95 a tylko niewielką część tej liczby stanowiły skoki na spadochronach sterowanych. Do desantowania skoczków wykorzystano samoloty CASA C-295 z 8 Bazy Lotnictwa Transportowego z podkrakowskich Balic, które zrzucały żołnierzy z wysokości od 400 do 4000 metrów.

Każdy spadochroniarz musi w roku wykonać przynajmniej pięć skoków nazywanych w wojskach powietrznodesantowych zadaniami. Każde z nich określa sprzęt jaki zabiera ze sobą żołnierz do samolotu oraz warunki w jakich jest desantowany z jego pokładu. W czasie skoku spadochroniarz może przenosić oprócz zawsze obowiązkowych hełmu i noża spadochronowego także swoją broń oraz zasobnik na wyposażenie osobiste w specjalnej torbie.

Reklama

Wyposażenia takie może ważyć nawet 30 - 40 kilogramów. Przytroczony do uprzęży spadochronu zasobnik jest zwalniany nad ziemią na długiej linie nie obciążając dodatkowo skoczka podczas lądowania przez co staje się ono nieco bardziej "miękkie". Jeśli skok wykonywany jest po zapadnięciu zmroku obowiązkowym wyposażeniem żołnierza staje się także latarka sygnalizacyjna. Każdy spadochroniarz musi taki nocny skok wykonać przynajmniej raz w roku.

W tym roku krakowscy spadochroniarze mają za sobą skoki na poligonie w Drawsku Pomorskim, gdzie wraz z żołnierzami amerykańskiej 173 Powietrznodesantowej Brygadowej Grupy Bojowej Piechoty i 3 batalionu Kanadyjskiej Lekkiej Piechoty Księżniczki Patrycji ćwiczyli zajęcie lotniska wroga, a także desantowanie ze śmigłowca do zbiorników wodnych.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy