Jak rozwodzą się żołnierze?

Większość wojskowych rodzin, które muszą rozstać się z powodu wyjazdu żony lub męża na misję, dobrze sobie z tym radzi. Zdarzają się jednak takie sytuacje, jak pogorszenie relacji albo rozpad związku. Zapobiegać im można poprzez edukację i wsparcie.

Chorąży Grzegorz decyzję o pierwszym wyjeździe na misję podjął wspólnie z żoną. Chciał głównie zarobić na spłatę kredytu mieszkaniowego. Rok po powrocie z Kosowa wyjechał do Iraku. Połknął misyjnego bakcyla i zanim wrócił do kraju, już myślał o kolejnym wyjeździe. Żona się nie skarżyła. Pogodzona z sytuacją, wspierała męża. Po powrocie z Iraku po raz pierwszy pomyślał, że się z żoną od siebie oddalają. Ale jeszcze próbowali posklejać małżeństwo. Spłacony kredyt, wygodne życie, dziecko - cieszyły ich oboje. Uzgodnili ponowny jego wyjazd za granicę. "Tylko pół roku, wytrzymamy" -  uznali.

Reklama

Kiedy Grzegorz wrócił z drugiej tury w Iraku, nie mógł otworzyć drzwi. Klucz nie pasował do zamka. W drzwiach stanęła żona, zawołała czteroletniego syna. Pozwoliła mu przytulić ojca na klatce schodowej. To był koniec małżeństwa, a później także więzi z dzieckiem - wywiozła je za granicę, wraz z oszczędnościami z misji.

Problemy są, badań brak

W 2005 roku, według danych Głównego Urzędu Statystycznego, rozwiodło się w Polsce 68 tysięcy małżeństw. Rekordowe były dane za 2006 i 2009 rok, kiedy sądy orzekły rozwód 72 tysięcy par. Najnowsze zestawienia potwierdzają, że formalne związki rozpadają się coraz częściej.

Ta statystyka z pewnością znajduje odbicie w środowisku wojskowym. Oficjalnych danych jednak nie ma. Żadna wojskowa instytucja - ani poradnie psychologiczne, ani psychoprofilaktycy w jednostkach wojskowych - nie gromadzi informacji dotyczących rozwodów żołnierzy. To ich prywatne sprawy.

Statystykami, które potwierdzają problemy wojskowych rodzin, dysponują natomiast ministerstwa obrony innych państw, między innymi USA i Wielkiej Brytanii. Według Departamentu Obrony USA, w 2008 roku rozpadło się dziewięć tysięcy wojskowych małżeństw. Obecnie takich przypadków jest więcej niż w ciągu ostatnich kilkunastu lat.

Amerykańscy analitycy destrukcję więzi rodzinnych wiążą z udziałem żołnierzy w misjach zagranicznych. Zaznaczyć jednak należy, że Amerykanie, podobnie jak Brytyjczycy, często wyjeżdżają na tury roczne, a nie na sześć miesięcy, jak polscy wojskowi.

Wpływ wieloaspektowy

W czerwcu 2010 roku Wojskowe Biuro Badań Społecznych opublikowało opracowanie dotyczące zdrowotnych i psychospołecznych skutków udziału polskich żołnierzy w misjach, lecz wątek rozpadu relacji partnerskich potraktowany został w nim ogólnikowo. Zespół WBBS, pracujący pod kierownictwem doktora Mariana Kloczkowskiego i Łukasza Kicińskiego, stwierdził, że wpływ misji na relacje rodzinne oraz występowanie zjawisk patologicznych jest wieloaspektowy. Najczęstszymi negatywnymi ich efektami według żołnierzy były rozwody i separacje. Co dziesiąty ankietowany (12 procent) uznał je za zjawisko częste, a co drugi (52 procent) za sporadyczne.

Żołnierze dostrzegli także wyraźne pogorszenie relacji międzyludzkich w rodzinach wojskowych po powrocie z misji. Dla co dwudziestego ankietowanego (5 procent) było to zjawisko częste, co trzeci badany uznał je za sporadyczne. Problem z powrotem do relacji z rodziną, takich jak przed wyjazdem, miał więcej niż co dziesiąty badany (13 procent).

Prywatne dane

Konsultantka dowódcy 21 Brygady Strzelców Podhalańskich do spraw profilaktyki psychologicznej, porucznik Barbara Duraj-Deć przyznaje, że wszelkie wnioski na temat wpływu służby w misjach na życie rodzinne żołnierzy wynikają jedynie z obserwacji psychologów wojskowych i dowódców jednostek.

- Dostrzegamy, że odkąd żołnierze zaczęli wyjeżdżać, liczba rozwodów się zwiększyła. Wszyscy żołnierze, a także członkowie ich rodzin mogą skorzystać z konsultacji psychologicznej oraz terapii krótkoterminowej na terenie jednostki - zapewnia.

Psycholog z 12 Brygady Zmechanizowanej, major doktor Angelika Szymańska potwierdza: - Na podstawie danych z lat 2008-2011, od kiedy nasi żołnierze służyli w Iraku i Afganistanie, w trakcie konsultacji indywidualnych psychologowie odnotowywali problemy związane z kryzysem małżeńskim, który ujawniał się po powrocie żołnierzy do kraju. Stwierdzenie, że służba małżonka za granicą bezpośrednio wpłynęła na rozpad małżeństwa, wymaga jednak potwierdzenia w stosownych badaniach.

Boją się problemów

Doktor Szymańska wskazuje, że żołnierze nie mają obowiązku informowania przełożonych o sytuacji rodzinnej. Mimo to przed misją i po niej na podstawie wywiadów z żołnierzami psychologowie z jednostek oceniają tak zwane czynniki ryzyka, między innymi sytuację rodzinną. Zdarza się, że żołnierze z obawy, że nie zostaną zakwalifikowani do wyjazdu, nie przyznają się do małżeńskich problemów.

Profesor Stanisław Ilnicki z Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie problemy dostosowawcze w rodzinach tłumaczy tym, że z nową sytuacją musi się zmierzyć nie tylko żołnierz, lecz także jego żona pozostająca w kraju:

- Kiedy w domu nie ma ojca i kobieta zostaje z dziećmi sama, z konieczności przejmuje pewne męskie funkcje. Niektóre kobiety nie chcą z tego później rezygnować, dzieci się usamodzielniają. Mąż wracający z misji oczekuje szczególnej uwagi i nie zawsze potrafi się odnaleźć. Misje stanowią więc pewne zagrożenie dla zwartości rodziny, głównie takiej, która była niestabilna już przed wyjazdem. Trzeba jednak zachować proporcje w ocenie zjawiska, bo przeważająca większość rodzin nieźle sobie radzi z rozłąką.

Trudności z adaptacją

Porucznik Duraj-Deć za ważny element przygotowania do misji uznaje szkolenie psychologiczne: - Wiedza na temat problemów międzyludzkich może zapobiec części z nich oraz pozwolić rozpoznać te, których uniknąć się nie da. Opieką są też obejmowane rodziny wojskowych.

- Przygotowanie wszystkich członków rodziny do separacji z powodu wyjazdu na misję ma ogromne znaczenie w zbudowaniu tak zwanego "home front", który stanowi dla żołnierza istotny czynnik ochronny przed nasileniem objawów stresu pola walki - dodaje major Szymańska. - Żołnierze uczestniczą w zajęciach psychoedukacyjnych, a bliscy otrzymują pocztą materiały z tej dziedziny zarówno w czasie przygotowania do wyjazdu, jak i w okresie reintegracji po powrocie. Skuteczność tego rodzaju profilaktyki nie została dotychczas statystycznie zbadana.

Na relacje z partnerami, zdaniem psycholog z 21 BSP, może bezpośrednio wpływać nagły przeskok od stałej aktywności do biernego wypoczynku. Po pewnym czasie wygasa także euforia spowodowana przyjazdem żołnierza. Przestaje on być traktowany jako osoba szczególnie uprzywilejowana, ma też trudności z odzyskaniem statusu męża i ojca, co z kolei może wywoływać u niego poczucie, że jest w rodzinie zbędny. Znaczenie mają także rozluźnienie więzi z dziećmi oraz zetknięcie się z problemami rodzinnymi i wychowawczymi, które zaistniały w czasie jego nieobecności.

Codzienne niedocenienie

Trudności z dostosowaniem mają jednak także żony lub mężowie mundurowych pozostający w kraju. Mogą nie czuć się docenieni za wysiłki w organizowaniu życia codziennego podczas nieobecności małżonka.

- Misja jest wyzwaniem dla całej rodziny, nie tylko dla osoby, która wyjeżdża - wyjaśnia porucznik Duraj-Deć. - Z tego powodu proces adaptacji i ewentualnej terapii musi objąć wszystkich jej członków. Praktyka pokazuje, że zainteresowani rzadko korzystają z ofert wsparcia psychologicznego. Plutonowy Rafał wyjechał do Afganistanu osiem lat po ślubie. - Byliśmy zgodnym małżeństwem. Miewaliśmy lepsze i gorsze dni, ale było nam dobrze razem. Nie spodziewałem się, że nasz związek tak szybko się zakończy.

Z żoną kontaktował się niemal codziennie. Po trzech miesiącach zauważył, że nie mają sobie nic do powiedzenia. - To było jak rozmowa z automatyczną sekretarką. Ona nic nie opowiadała, nie interesowała się też mną i moją pracą. Kiedy pytałem, co się dzieje, słyszałem: "Porozmawiamy w domu". Kiedy po sześciu miesiącach wrócił z misji, nie zastał jej w mieszkaniu. Kupił kwiaty i czekał na nią z prezentami. Wieczorem była wspólna kolacja i rozmowy, następnego dnia rano pierwszy raz usłyszał o rozwodzie.

Wniosek rozwodowy

- Po miesiącu w komputerze znalazłem wniosek rozwodowy. W pozwie podała, że byłem pracoholikiem, że za dużo uwagi poświęcałem pracy, a za mało jej. Rozwód dostaliśmy rok później. Rozstanie, choć nie było przyjemne, nie bolało go tak mocno, jak świadomość straconych ośmiu lat życia. - Misja nie była powodem naszego rozstania. Wyjazd do Afganistanu potwierdził jednak, że zabrakło w tym związku odpowiedzialności i dorosłości. Może nie byliśmy gotowi na wspólne życie...

- Żona nigdy się nie skarżyła, że została sama. Nawet kiedy wyjechałem na kolejną zmianę do Iraku -  opowiada chorąży Grzegorz. Nie zauważył momentu, w którym relacje małżeńskie zaczęły słabnąć.  - Powoli każde z nas żyło na własny rachunek: ja na misjach, ona w kraju. Gdyby choć raz powiedziała, że nie chce, abym wyjeżdżał, albo żebym wrócił wcześniej z misji... Nic takiego. Rozstanie było jak grom z jasnego nieba. A byłem pewny, że jesteśmy gotowi na życie w rozłące - wspomina.

Żona czy kochanka?

"Żony żołnierzy, z których w dużej mierze składa się społeczność mojego blogu, temat ten poruszały wielokrotnie. 3 lutego mam sprawę rozwodową" - relacjonowała w styczniu 2011 roku użytkowniczka Beata. "Mój dzielny żołnierz po powrocie z Afganistanu postanowił zakończyć małżeństwo. Powód? Kochanki na misjach. I tak po osiemnastu latach zostałam z dwójką dzieci..." - napisał w książce "Z Afganistanu.pl" Marcin Ogdowski.

Dziennikarz dostrzegł, że misja to dla żołnierzy czas internetowych łowów na portalach społecznościowych i komunikatorach: "Legenda twardego, choć niepozbawionego ludzkich cech faceta na wojnie jest dla niektórych kobiet atrakcyjna. Zwykle nie mają one pojęcia o stanie cywilnym mundurowych, nierzadko będących w stałych związkach".

Problemy z partnerami nie zawsze wynikają z braku lojalności którejś osoby. Czasami ich powodem staje się uzależnienie od wyjazdów na misje. Bez badań i statystyk wiadomo, że służba na obczyźnie bywa formą ucieczki od codziennych trudności. Rozłąka z reguły nie pomaga naprawić małżeńskich relacji. Po powrocie problemów najczęściej przybywa.

Po co jeżdżą?

- Dlaczego ktoś jedzie trzeci, czwarty raz? Nie tylko po pieniądze - mówi generał brygady Wiesław Grudziński, dowódca Garnizonu Warszawa.  - Powodem jest ucieczka z domu, w którym jest się nierozumianym i niedocenianym. Żołnierze uważają, że ich miejsce jest w kontyngencie, a po powrocie żony zarzucają ich problemami domowymi, każą opiekować się maluchami. Dlatego ważne jest, aby powracającego przywrócić niejako do normalnego trybu życia - wspólna zabawa z dziećmi, wspólne rozwiązywanie problemów - by znów stał się ojcem i mężem.

"Może misja nie uzależnia, ale życie tam jest dużo łatwiejsze - napisał jeden z internautów na Niezależnym Forum o Wojsku.  - W kraju człowiek ma pełno spraw na głowie i problemów. Na misji przyziemne sprawy człowieka nie obchodzą. Życie, oprócz zadań wojskowych, sprowadza się do zaspokojenia najważniejszych potrzeb - trzeba się najeść i wyspać. Dlatego trudno odnaleźć się po powrocie, gdy trzeba iść do urzędu, opłacić rachunki, kredyty i tym podobne".

Po prostu się kończą

Marcin Ogdowski: "O tym, że misja to czas próby dla związków, świadczą nie tylko zdrady. Niektóre relacje kończą się i bez takiego pretekstu - czasem nieoczekiwanie, czasem, gdy wyjazd jest również sposobem na ucieczkę od partnerskich kłopotów. Znam kilka przypadków małżeństw lub luźniejszych związków, w których przez te sześć miesięcy coś się wypaliło".

- Bliscy często nie informują żołnierzy o swoich problemach i trudnościach. Powoli uczą się żyć osobno. Partner zostający w domu jest obciążony odpowiedzialnością za rodzinę, stąd może wynikać poczucie krzywdy - wyjaśnia Marzena Kościelniak, psycholog z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu.

I dodaje: - Rozłąka, jak każda trudna sytuacja, obnaża prawdę o związku - jeśli przed misją był dojrzały i partnerski, a małżonkowie potrafili ze sobą rozmawiać i rozwiązywać konflikty, łatwiej będzie im odbudować więź, bo jest do czego wracać. Po misji zwykle rozpadają się te małżeństwa, które jeszcze przed wyjazdem nie funkcjonowały dobrze. Zwłaszcza jeśli udanie się na misję miało być "ucieczką" lub odpoczynkiem od siebie. Paradoksalnie to, co miało pomóc, przyspiesza rozstanie".

Winne nie tylko misje

Psychologowie przestrzegają jednak przed łączeniem rozwodów z misją na zasadzie przyczyna-skutek. Rozpadają się bowiem związki także tych osób, które na misji nie były. W najtrudniejszej sytuacji są ci, którzy latami mieszkają na dwa domy, a z rodziną widują się dwa razy w miesiącu, w weekendy.

Major Arek rozwiódł się z żoną, bo oboje nie wytrzymali trudów rozłąki.  - Rozminęliśmy się i każde z nas zaczęło szukać nowego życia. Mam kilku kolegów, których spotkał podobny los, ale mam i takich, którzy właśnie dlatego, by być z rodziną, a nie żyć z dala od niej, odeszli z wojska.

Major od siedmiu lat ma drugą żonę. Też żyją na dwa domy. Choć pierwsze małżeństwo się rozpadło, w drugim układa mu się całkiem dobrze.  - Wiele zależy od relacji partnerskich i wzajemnego dopasowania - ocenia oficer.

Paulina Glińska, Magdalena Kowalska-Sendek

-----

Komentarz:

Większość wojskowych rodzin, które muszą rozstać się z powodu wyjazdu żony lub męża na misję, dobrze sobie z tym radzi. Zdarzają się jednak pogorszenie relacji albo rozpad związku. Zapobiegać takim sytuacjom można poprzez edukację i wsparcie. Psychologowie w jednostkach wojskowych, posługując się "Programem osłony psychologicznej uczestników misji poza granicami państwa i ich rodzin", edukują również najbliższych członków rodzin uczestników misji. Niektórzy są przygotowani także do prowadzenia mediacji rodzinnych.

Podpułkownik  Agnieszka Gumińska, przedstawicielka resortu obrony w Radzie do Spraw Zdrowia Psychicznego


Polska Zbrojna
Dowiedz się więcej na temat: rozwód | wojsko | problemy | małżeństwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy