Orzeł i Syrena w służbie sprzymierzeńców

Francuzi malowali polskiego białego orła na pojazdach pancernych podczas wojny w Indochinach. Natomiast Brytyjczycy, którzy otrzymali odznakę z warszawską Syrenką w dowód uznania za postawę pod Monte Cassino, zabrali ją całkiem niedawno do Iraku.

Niemożliwe? A jednak, nasz orzeł i Syrenka zdobią mundury żołnierzy obcych armii.

Jednym z zasługujących na szerszą popularyzację wątków dwudziestowiecznej falerystyki (nauki zajmującej się odznakami i znakami honorowymi) europejskiej są związane z Polską emblematy, zdobiące mundury żołnierzy armii sprzymierzonych z nami w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Trudno uznać za zaskakujący fakt, że najwyraźniejsze "polskie tropy" prowadzą do Francji i Wielkiej Brytanii.

Royal Pologne, czyli kirasjerzy spod znaku Białego Orła

Więzi polityczne i militarne Rzeczypospolitej z Francją sięgają znacznie głębiej niż do czasów Legionów i Księstwa Warszawskiego. Jeszcze w 2 połowie XVII w. młody chorąży, wielki koronny Jan Sobieski popierający księcia Conde w staraniach o polską koronę, poślubił francuską arystokratkę, a gdy po latach sam został królem, skłaniał się ku sojuszowi z Ludwikiem XIV. Z Francją związał się także - i to znacznie silniej - Stanisław Leszczyński, dwukrotnie zasiadający na polskim tronie konkurent saskich Wettinów.

Znakomite koneksje rodzinne (córka Maria Leszczyńska poślubiła króla Ludwika XV) z pewnością pomogły zdetronizowanemu monarsze, który został dożywotnim władcą księstwa lotaryńskiego, z prawem zachowania formalnego tytułu króla Polski (Roi de Pologne). Le Roi Stanislas, jak nieoficjalnie nazywano Leszczyńskiego, został także uhonorowany poprzez powierzenie mu patronatu nad pułkiem konnym, sformowanym w roku 1653 przez hrabiego de Nogent i w roku 1725 przemianowanym ku czci królewskiego teścia na Regiment Roi Stanislas, a po kolejnych 12 latach na Royal-Pologne Cavalerie.

Reklama

Pułk zaliczał się do formacji cudzoziemskich i zgodnie ze zwyczajem armii burbońskiej nie nosił mundurów białych, wyróżniających jednostki francuskie, lecz niebieskie z czerwonymi wyłogami, kołnierzami i mankietami, a więc w barwach zbliżonych do kontuszy i żupanów polskich chorągwi pancernych i husarskich tego okresu.

Nowa broń i nazwa dla pułku

Regiment Royal-Pologne uczestniczył w wojnach połowy XVIII w. walcząc we Flandrii i nad Renem. Pułk przeżył znacznie swojego patrona (zm. w 1766 r.), bo tradycyjną nazwę utracił dopiero w wyniku antymonarchistycznych dekretów władz jakobińskich, które w roku 1791 usunęły wszelkie "niepoprawne politycznie" pozostałości w nazewnictwie republikańskich jednostek wojskowych. W ten sposób nastąpiła "depolonizacja" pułku, który miał od tej pory podlegać jedynie "nowej, rewolucyjnej tradycji".

W roku 1803 nastąpiła kolejna reorganizacja kawalerii francuskiej, tym razem za sprawą Pierwszego Konsula Republiki, generała Napoleona Bonaparte. Pułk przyjął nowe uzbrojenie i nazwę 5. regimentu kirasjerów. Pod sztandarami cesarstwa Francuzów zasłynął walecznością we Włoszech, Austrii i Prusach, uczestniczył w kampanii 1812 roku dochodząc aż do Moskwy, wykrwawił się w walkach odwrotowych w Saksonii i w obronie Francji, a w roku 1815 bił się pod Waterloo.

Odtworzony po restauracji monarchii pułk, pozostawał w XIX w. w metropolitalnej Francji, brał udział w interwencji w Hiszpanii, Belgii oraz w przegranej wojnie z Prusami i wciąż jako oddział jazdy wyruszył na front w roku 1914. Po dwóch latach kirasjerzy musieli rozstać się z końmi, zachowując jednak dawną nazwę jako jednostka piesza. Zwycięstwo w Wielkiej Wojnie pozwoliło kirasjerom na powrót do roli kawalerii, choć ten rodzaj broni wkroczył już w okres zmierzchu. W roku 1940 pułk należał do 2. Lekkiej Dywizji Kawalerii i w konfrontacji z niemiecką machiną wojenną, mimo bohaterskiego oporu poniósł ciężką klęskę.

Polski biały orzeł

W odtwarzanej pod sztandarami Wolnej Francji armii gen. Charlesa de Gaulle'a chętnie sięgano po dawne, przedrewolucyjne tradycje, aby podbudować morale żołnierzy, nadwątlone katastrofalną porażką militarną i polityczną III Republiki. Tak więc 5e régiment de cuirassiers powrócił do nazwy i symboliki pułku Royal-Pologne, tyle, że w roli oddziału pancernego. Powstała wtedy oficjalna odznaka pułkowa noszona na charakterystycznej skórzanej podkładce, przypinanej pod guzikiem prawej kieszeni kurtki mundurowej.

Głównym jej motywem stał się polski biały orzeł umieszczony na niebiesko emaliowanym rombie ze złotym słońcem, opatrzonym wstęgami z nazwą oraz mottem pułku: "Nec Pluribus Impar" ("Niewielu mu dorówna"). Odznaka w wersji malowanej pojawiała się także często na pojazdach pułku, który na wojnę w Indochinach (1946-1954) wyruszył jako oddział kawalerii zmechanizowanej, wyposażonej w samochody pancerne, transportery gąsienicowe i uzbrojone samochody terenowe. Nieoficjalnym elementem umundurowania "królewsko-polskich kirasjerów" stał się pułkowy znak z białym orłem, noszony na berecie w miejsce standardowej odznaki francuskich wojsk pancernych.

Przetrwała tylko nazwa

W Wietnamie pułk brał udział w licznych potyczkach, patrolował ważniejsze drogi i wspierał piechotę w starciach z partyzantami Viet-Minh. Po zakończeniu działań wojennych powrócił do kraju, gdzie uległ kolejnej reorganizacji, stając się pułkiem pancernym w składzie 3. Brygady Zmechanizowanej, później w 5. Dywizji Pancernej. Stacjonował w Niemczech, w Kaiserslautern, a brama koszar aż do rozwiązania oddziału (1992) ozdobiona była historyczną nazwą i emblematem pamiętającym jeszcze czasy Stanisława Leszczyńskiego. Tradycja ta jest na tyle silna, że przetrwała likwidację pułku - dziedzictwo Roi Stanislas przejął 3 Szwadron Zwiadu i Rozpoznania (Escadron d'Eclairage et d'Investigation n°3), którego odznaki pamiątkowe nawiązują do słynnego poprzednika.

Maid of Warsaw Huzarów Królowej

W armii brytyjskiej dbałość o zachowanie tradycji pułkowych jest wręcz wzorowa. Dotyczy to szczególnie regimentów kawaleryjskich, które z dumą przyznają się do pochodzenia z XVIII, a nawet XVII wieku. Wśród najbardziej zasłużonych na polach bitew jednostek Zjednoczonego Królestwa wyróżnia się pułk The Queen's Royal Hussars, czyli Huzarzy Królowej.

W wyniku wcześniejszych redukcji sił zbrojnych oddział ten powstał jako spadkobierca historii czterech pułków huzarskich: 3., 4., 7. i 8. Charakterystyczny dla współczesnych Huzarów Królowej, jaskrawo kontrastujący swoją czerwienią i bielą z ciemnym kolorem galowych mundurów emblemat warszawskiej syrenki, oznaki II Korpusu Polskiego z lat II wojny światowej, to element tradycji wniesiony przez dawny 7th Queen's Own Hussars Regiment, powstały jako pułk dragonów w roku 1690, a przemianowany na huzarski w roku 1807, gdy jego dowódca, lord Henry Paget, markiz Anglesey, uzyskał od króla przywilej przywdziania wraz ze swoimi podkomendnymi najmodniejszego wówczas, bogato zdobionego munduru z szamerunkami.

Huzarzy walczyli w Hiszpanii, a podczas kampanii belgijskiej 1815 roku jeden ze szwadronów pułku wyjątkowo nieszczęśliwie starł się z polskimi szwoleżerami gwardii cesarskiej. Z początkowego stanu 120 kawalerzystów po krótkim, lecz brutalnym zwarciu z napoleońskimi weteranami w siodle pozostało zaledwie 19 huzarów. Pod Waterloo pułk szarżował nie mniej niż 12 razy, wykrwawiając się nieomal do ostatniego żołnierza (połączone siły 7. i 15. regimentów huzarskich liczyły pod koniec bitwy 35 szeregowych i sześciu oficerów). Po kilkuletnim pobycie we Francji w ramach brytyjskich sił okupacyjnych, 7. pułk huzarów skierowano do Szkocji, a następnie na kilka lat do Kanady.

Walczyli do ostatnich sił

W drugiej połowie XIX w. pułk uczestniczył w tłumieniu Wielkiego Buntu, czyli antybrytyjskiego powstania w Indiach, kraju, z którym na długo związał swoją historię. W I wojnie światowej oddział wziął udział w składzie 11. Brygady Kawalerii Hinduskiej, walcząc z Turkami na froncie bliskowschodnim. W roku 1935 huzarzy rozstali się z wierzchowcami, reorganizując się jako lekka jednostka pancerna w ramach Royal Armoured Corps, jednak z prawem zachowania wszelkich zwyczajów i tradycji pułku konnego. Pancerni kawalerzyści weszli w skład słynnych "szczurów pustyni", czyli 7. Dywizji Pancernej stacjonującej w Egipcie. W roku 1940 zwycięsko rozpoczęli kampanię libijską, pokonując znacznie liczniejsze wojska włoskie.

Znacznie trudniejszym przeciwnikiem dla Brytyjczyków okazali się czołgiści niemieckiego Korpusu Afrykańskiego. Po bitwie o Sidi Rezegh, stoczonej w listopadzie 1941, huzarom 7. pułku pozostały jedynie dwa sprawne wozy bojowe. Jednostkę wycofano z frontu, a po uzupełnieniu i przezbrojeniu w amerykańskie lekkie czołgi M3 Stuart skierowano do Birmy przeciw Japończykom. Huzarzy królowej, mimo dzielnego oporu stawianego wrogom, doznali tam bolesnej porażki, tracąc wszystkie czołgi i wielu towarzyszy broni.

Odznaka w podzięce

Pułk odtworzono raz jeszcze, tym razem jako uzbrojony w czołgi M4 Sherman. 7. pułk huzarów wyruszył ponownie do walki na front włoski, gdzie wojenne losy związały jego dzieje z II Korpusem Polskim. Od czerwca do sierpnia 1944 roku pułk walczył ramię w ramię z polskimi pancerniakami, spadkobiercami tradycji dawnych przeciwników z epoki napoleońskiej. Dla Brytyjczyków współpraca z egzotycznymi sojusznikami była sporym wyzwaniem, gdyż nikt w pułku nie władał językiem polskim. Okazało się jednak, że wielu Polaków poznało lepiej czy gorzej mowę sprzymierzeńców, a podpułkownik Władysław Bobiński, dowodzący połączonymi siłami polsko-brytyjskimi, biegle władał językiem Szekspira.

Bitwa o Anconę oraz przełamanie Linii Gotów dzięki połączonym wysiłkom sojuszników zakończyły się zwycięsko, a ranni huzarzy z zaskoczeniem i wdzięcznością zauważali, że ich polscy koledzy oczekują od swoich sanitariuszy, by opatrywali Brytyjczyków w pierwszej kolejności. Po zakończeniu wspólnych walk generał Władysław Anders, kawalerzysta do szpiku kości, postanowił uczcić 7. pułk huzarów przywilejem noszenia oznaki, od grudnia 1942 roku przysługującej pozadywizyjnym oddziałom polskiego korpusu. Stało się tak mocą rozkazu nr 117 z 9 X 1944 roku, zaaprobowanego przez dowództwo alianckiej 8. Armii.

Dowód uznania

Warto dodać, że tego rodzaju gesty sympatii i uznania, a przy tym pogłębienia braterstwa broni, były praktyką spotykaną już wcześniej. Tak więc na przykład brytyjski 3. pułk huzarów zyskał przywilej malowania na pojazdach "paprotki", czyli symbolu nowozelandzkiej 2. Dywizji Piechoty, którą bohatersko wspierał w bitwie pod El Alamein, a żołnierze II Korpusu Polskiego otrzymali prawo noszenia na rękawach naszywek z emblematem 8. Armii w dowód uznania za postawę w bitwie o Monte Cassino.

Jesienią 1944 roku 7. pułk huzarów z powodu znacznych strat w ludziach i sprzęcie został wycofany z frontu. W ciągu kilku miesięcy odbył specjalistyczne szkolenie i przezbrajanie w czołgi pływające w przygotowaniu do forsowania licznych przeszkód wodnych w północnych Włoszech. Nowy sprzęt i umiejętności wykorzystano wiosną 1945 roku, gdy regiment z dumą wkroczył (wpłynął?) jako pierwszy z brytyjskich oddziałów do Wenecji i Triestu.

Powojenne losy pułku wyznaczane były przez kolejne redukcje i reorganizacje. W roku 1958 połączono 3. i 7. regimenty huzarów, tworząc zbiorczy pułk Queen's Own Hussars. Nowy oddział z dumą przejął przywilej noszenia warszawskiej syrenki na rękawach kurtek mundurowych. Gdy w roku 1993 doszło do kolejnej fuzji regimentów, the Maid of Warsaw zachowała swoje miejsce w tradycji nowo powstałego The Queen's Royal Hussars (The Queen's Own and Royal Irish), obecnie najstarszego pułku brytyjskiej lekkiej kawalerii, pełniącego obowiązki jednostki pancernej w składzie 20. Brygady Pancernej w 1. Dywizji Pancernej, stacjonującej w Niemczech. Wierzchowcami współczesnych huzarów są ciężkie czołgi Challenger 2 oraz lekkie wozy rozpoznawcze Scimitar.

Syrenka pojechała do Iraku

Warto na koniec dodać, że huzarska syrenka II Korpusu osobliwym zbiegiem okoliczności wróciła do miejsca swoich narodzin, gdyż pułk huzarów królowej w pełni uczestniczy w misji stabilizacyjnej w Iraku, a tam właśnie w grudniu 1942 roku przyjęto stołeczny herb jako znak rozpoznawczy Dowództwa Armii Polskiej na Wschodzie.

Tradycja - nie tylko zresztą związana z historią militarną - jest niczym angielski trawnik ze starej anegdoty. Wystarczy pozwolić by rósł przez jakieś dwa, trzy stulecia, a potem jest już taki jak trzeba. Szanujmy więc naszą dumną historię i uczmy się od naszych sojuszniczych starszych braci jak dbać o zachowanie tego, co zastąpić najtrudniej: bezcennego dziedzictwa wieków i pokoleń rodaków.

Piotr Galik

Odkrywca
Dowiedz się więcej na temat: dowód | oddział | Queen | royal | orzeł
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy