Ratownicy z pierwszej linii frontu

To, że są, stanowi wielkie psychiczne wsparcie dla żołnierzy. Ich umiejętności i fach są nie do przecenienia, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych i traumatycznych. Ratownicy medyczni są najszybciej przy tych, którzy walczą o życie i zdrowie.

Wozy Ewakuacji Medycznej, które służą do zapewnienia pierwszej pomocy i transportu rannych na polu walki to tzw. WEM-y. Są to transportery Rosomak z odpowiednim wyposażeniem i odpowiednio dobranym zespołem. Załoga Wozu Ewakuacji Medycznej składa się z czterech osób. Są to: dowódca, kierowca, ratownik i sanitariusz. Poza wyjazdami w składzie WEM-u, wszyscy ratownicy biorą udział w akcjach z użyciem śmigłowca ewakuacji medycznej MEDEVAC. Uczestniczą oni także w Siłach Szybkiego Reagowania (QRF) oraz stanowią wzmocnienie plutonów bojowych w obsługę medyczną.

Konieczny ciężar

Wyposażenie WEM-u stanowią nosze, defibrylator, podbieraki, szyny, deski ortopedyczne, podgrzewacze do płynów, tlen i plecaki medyczne, które ratownicy mają przy sobie. Plecak ratownika jest wypełniony opatrunkami, zestawami do wkłuć i przetoczeń, kołnierzami ortopedycznymi, usztywnieniami do kończyn, workami do wentylacji zastępczej. To nie wszystko. Są jeszcze laryngoskopy, rurki intubacyjne i deski ortopedyczne. Tak wyposażony plecak waży około 30 kilogramów. Gdy do tego ciężaru doliczymy wagę broni, kamizelki, hełmu i oporządzenia, trzeba być naprawdę wytrzymałym, by z całym tym ekwipunkiem brać aktywny udział w akcjach.

Upragniona nuda

Adrenalina w czasie akcji jest bardzo wysoka. - Dla nas najlepsza sytuacja jest wtedy, gdy nie dzieje się nic - mówi starszy ratownik Piotr Dziwulski. - To jedyny zawód na świecie, w którym brak pracy i nuda sprawia, że wszyscy się cieszą. Nuda to brak ran i obrażeń - dodaje z przekonaniem.

Kiedy się coś dzieje, najważniejsza jest szybkość w działaniu, opanowanie i precyzja. Ratownicy wykonują zadania na komendę dowódcy patrolu. WEM podjeżdża do rannego tak blisko jak to możliwe i na ile pozwalają warunki bezpieczeństwa. Decyzję o wezwaniu śmigłowca MEDEVAC podejmuje dowódca patrolu w oparciu o relację i opinię ratownika.

Reklama

Medycy są ubezpieczani przez żołnierzy zgrupowań bojowych. - Odczuwamy wielką troskę z ich strony - mówią zgodnie ratownicy. - To naprawdę fizycznie odczuwalne, jak dbają o nasze życie i zdrowie - mówi mł. chor. Teresa Borysionek.

Bezpieczeństwo samych ratowników to sprawa niezwykle istotna. To w dużej mierze od nich zależy życie i zdrowie wszystkich żołnierzy biorących udział w patrolu czy konwoju. - Dobry ratownik to żywy ratownik - podkreśla kierowca - sanitariusz kpr. Rafał Majchrzak.

"To nie praca, to pasja"

Mł. chor. Teresa Borysionek, która w Polsce służy w 1 Brygadzie Pancernej w Wesołej, jest doświadczonym ratownikiem medycznym. VII zmiana PKW Afganistan to jej czwarta misja. Była już trzykrotnie w Iraku. Jako pielęgniarka anestezjologiczna, instrumentariuszka na bloku operacyjnym i jako ratownik medyczny.

- To nie tylko praca. To pasja - mówi pytana o trudy zawodu. Najbardziej cieszy ją, gdy wszyscy cali i zdrowi wracają do bazy.

- Wykonujemy cenną i dobrą pracę. Cieszy mnie to, co robimy. Pomagamy nie tylko żołnierzom, ale także ludności lokalnej. Satysfakcjonująca jest ta praca, która jest istotna, która ma znaczenie i która jest doceniana przez żołnierzy - podkreśla kpr. Rafał Majchrzak, który jest żołnierzem od 9 lat.

Misja w Afganistanie jest jego pierwszą. Zdobywa tu liczne zawodowe i życiowe doświadczenia. Starszy ratownik Piotr Dziwulski na co dzień pracuje w pogotowiu ratunkowym. Twierdzi, że mimo iż wiele już w życiu widział, pobyt w Afganistanie daje mu szansę sprawdzenia się i spojrzenia na swoją pracę z innej perspektywy.

Złapali bakcyla pierwszej pomocy

Młodszy chor. Teresa Borysionek włożyła całą masę wysiłku i pracy w to, aby przeszkolić żołnierzy zgrupowań bojowych w zakresie pierwszej pomocy na polu walki. - Czuję ogromną satysfakcję, że umieją sobie wzajemnie pomagać. Cieszy mnie to, że w sytuacjach trudnych i traumatycznych nie zżera ich panika. Czują się pewniej, wiedzą, co mają robić. Wiedzą jak pomóc sobie nawzajem i to jest najważniejsze - mówi.

Kilkudniowe i dłuższe operacje wiążą się z koniecznością bytowania w terenie. Z jednej strony zmęczenie, stres i niebezpieczeństwo. Z drugiej poczucie wspólnoty i pewność wzajemnego wsparcia. Przebywając poza bazą, wspólnie przygotowują prowizoryczne posiłki, dzielą się ostatnim sucharem, wspierają, rozmawiają i śmieją. Takie relacje cieszą i dodają siły, zwłaszcza w najtrudniejszych sytuacjach. Świadomość, że mogą na sobie nawzajem polegać to ogromy doping.

Dużym wyzwaniem dla ratowników medycznych są zdarzenia masowe, w których liczba poszkodowanych jest znaczna. Szybkość, precyzja i wiedza są wtedy bardzo ważne, ale także doświadczenie zawodowe jest nie do przecenienia.

Radości i sutki

Co najbardziej smuci ratowników medycznych? - Boli nas, gdy polscy żołnierze są ranni. Odczuwamy silne poczucie jedności. Ci ludzie, ci żołnierze, nie są dla nas anonimowi - mówi Teresa Borysionek. - Znamy tych ludzi, pracujemy z nimi. Razem pełnimy tę trudną misję. Gdy coś złego im się przydarza, dotyka nas to bezpośrednio - dodaje.

- Najtrudniej pomaga się znajomemu, koledze, przyjacielowi - dodaje Piotr Dziwulski. - Jedno jest pewne. Mamy uczucia i emocje. Najważniejsze, by wziąć się w garść - podsumowuje.

Ratowników boli bezsilność. Obezwładniające uczucie, gdy dali z siebie wszystko, gdy starali się z całych sił, a wielkość obrażeń sprawia, że medycyna jest bezsilna.

Co ich cieszy? - Okazywana wdzięczność i dobroć - mówi kpr. Rafał Majchrzak. Cieszy ich zwykły uścisk dłoni, uśmiech i najzwyklejsze pod słońcem "dziękuję".

Kiedy jest najtrudniej?

Wiedzą w jakim celu przyjechali do Afganistanu. Podejrzewali, że będzie ciężko. Mieli świadomość, ze ta misja jest ogromnym wyzwaniem.

- Cieszy nas, gdy udało nam się pomóc. Pociesza nas fakt, że ranni są pod odpowiednią, zaawansowaną opieką, na wyższym poziomie ewakuacji medycznej - mówi mł. chor. Borysionek. W sytuacjach traumatycznych pomaga im wspólne przegadanie problemu, spotkania, rozmowy. Grupa musi być zgrana. To podstawa.

- Zarówno życie, jak i praca, składają się ze zdarzeń przyjemnych i przykrych, bolesnych. Sukces osiągamy wtedy, gdy potrafimy się podnieść, nawet z najtrudniejszych i najbardziej traumatycznych doświadczeń - dodaje Teresa Borysionek.

Por. Renata Radzikowska, PKW Afganistan

INTERIA.PL/materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: zdrowie | nuda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama