Strong Europe Tank Challenge. Jak walczą Polacy?

Polscy pancerniacy walczą z najlepszymi w Europie /chor. Rafał Mniedło /INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama

Po raz drugi żołnierze z 34 Brygady Kawalerii Pancernej z Żagania walczą z czołgistami z innych pięciu krajów o miano najlepszego plutonu czołgów. W zeszłym roku żagańscy czołgiści zdobyli trzecie miejsce.

W zeszłym roku żołnierze 34 Brygady Kawalerii Pancernej z Żagania stanęli na podium zawodów, zdobywając trzecie miejsce. Wygrali Niemcy, drudzy byli Duńczycy.

Zawody Strong Europe Tank Challenge, jakie odbyły się w zeszłym roku na terenie bazy Grafenwoehr w Niemczech, trwały od 9 do 13 maja. Wzięło w nich udział siedem plutonów czołgów z sześciu państw. Polacy mierzyli się z czołgistami z Niemiec, Danii, Włoch, Słowenii oraz dwoma plutonami ze Stanów Zjednoczonych.

W tym roku areną pancernych zawodów tak jak w 2016 roku, jest amerykański ośrodek szkoleniowy Grafenwoehr w Niemczech. Przez kolejne pięć dni od 8 do 12 maja będą rywalizować plutony czołgów z Polski, Austrii, Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Francji oraz Ukrainy. Polscy czołgiści używający Leopardów 2A5, zmierzą się z austriackimi Leopardami 2A4, niemieckimi Leopardami 2A6, francuskimi czołgami Leclerc, amerykańskimi Abramsami oraz ukraińskimi T-64BM. 

Reklama

W pierwszy dzień polscy żołnierze wykonywali konkurencje z zakresu wykrywania oraz określania odległości do celów, identyfikacji pojazdów oraz strzelania z broni osobistej. 9 maja był pierwszym sprawdzianem umiejętności ogniowych, podczas strzelania plutonu czołgów w obronie.

Środa 10 maja, była przeznaczona na działanie w terenie skażonym, ewakuacja medyczna, współdziałanie z artylerią oraz nową konkurencję: precyzyjną jazdę czołgiem.

Trudny sprawdzian

Żołnierze biorący udział w zawodach 10 maja przez ponad dwanaście godzin, pokonując swoimi czołgami szlak ponad dziewięćdziesięciu kilometrów, zaliczyli kolejne cztery konkurencje.

Już o 7 rano cztery Leopardy 2A5 z 34 Brygady Kawalerii Pancernej wyruszyły na pierwszy punkt działania w rejonie skażonym. Zgodnie z przyjętym scenariuszem, żołnierze byli sprawdzani tam pod względem zachowania się w terenie skażonym oraz mieli za zadanie odholować "uszkodzony" drugi pojazd z plutonu.

Następna konkurencja składała się z dwóch elementów. Polacy otrzymali zadanie przemieszczenia się po nakazanej trasie, gdzie jeden z pojazdów został "uszkodzony". Zadaniem żołnierzy było rozpięcie oraz spięcie gąsienicy czołgu, gdzie równocześnie pozostali mieli osłaniać swoich kolegów podczas "naprawy" gąsienicy oraz udzielić pomocy medycznej "poszkodowanym". Polacy za tę konkurencję uzyskali maksymalną liczbę punktów, wykonując ją w najkrótszym czasie spośród wszystkich uczestników zawodów.

Trzecia konkurencja tego dnia była prawdziwym sprawdzianem umiejętności kierowców czołgów oraz zgrania załóg. Była to jazda czołgiem przez tor przeszkód, gdzie organizatorzy postawili wysoką poprzeczkę trudności. Przed startem zostały zaklejone kamery cofania oraz wszystkie wizjery, jakimi dysponują kierowcy czołgów. Pierwszy etap czołgi pokonywały jadąc do tyłu, gdzie "oczami" kierowców byli dowódcy oraz działonowi stający w wieżach czołgów i poprzez łączność radiową wskazywali kierowcy kierunek jazdy. 

Dodatkową trudnością było to, iż trasę należało pokonać slalomem omijając leżące na drodze przeszkody. Po pokonaniu pierwszego odcinka przeszkód należało obrócić czołg i jadąc przodem pokonać jeszcze dwa odcinki z przeszkodami oraz przejechać przez stojący na drodze wrak samochodu, co dodawało dodatkowe punkty. Zaliczeniem pierwszej połowy trasy było zaparkowanie tyłem czołgu w "garażu". W tym momencie załogi mogły odsłonić kamery cofania oraz wizjery kierowcy i ruszyć w powrotną trasę. Teraz kierowcy widząc już trasę pokonywali dwa fragmenty z przeszkodami i ruszali na ostatni odcinek toru. Prowadzący pojazdy musieli na nim rozpędzić czołgi do prędkości ponad 30km/h, co było sprawdzane fotoradarem i zatrzymać się w jak najmniejszej odległości od ściany. Dodatkowo, aby utrudnić zadanie, przed ścianą rzucano świecę dymną by utrudnić kierowcom widoczność.

Ostatnim czwartym punktem było współdziałanie z artylerią, gdzie dowódca plutonu ze swojego czołgu znajdującego się na szczycie góry, dostał zadanie rażenia wskazanego i widocznego dla niego celu ogniem artylerii. Jego rolą było poprawne przeprowadzenie korespondencji radiowej z dowódcą baterii oraz poprzez system meldunkowy wskazać mu cel i poprzez radio kierować ogniem artylerii, tak aby trafiła we wskazany cel.

- Dzisiejsze konkurencje były dla nas prawdziwym wyzwaniem i źródłem cennych doświadczeń. Dzisiaj moi żołnierze i ja sam musieliśmy sprostać wyzwaniom obrony przed skażeniami, sprawdzić się w technice, udzielaniu pierwszej pomocy oraz koordynować działania artylerii. A tor przeszkód potwierdził jedno: załoga musi być jak jedno ciało. - mówił porucznik Piotr Hanysz, dowódca polskiego plutonu.

11 maja odbył się drugi sprawdzian ogniowy, kiedy cztery czołgi polskiego plutonu wykonywały strzelanie w natarciu. Ostatni dzień zawodów to "Olimpiada czołgistów", czyli sprawdzian fizycznej sprawności, a na koniec dnia podsumowanie oraz ostateczne rozstrzygnięcie, kto jest najlepszy.

st. chor. Rafał Mniedło

INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy