Ukraina ma „armię duchów”. Rosjanie są robieni w balona

Siły Zbrojne Ukrainy mają w swoich szeregach prawdziwych artystów, którzy tworzą realistyczne wabiki. W ten sposób mylą żołnierzy Putina, którzy marnują ważne uzbrojenie na walkę z atrapami. Pokazujemy, jak Ukraińcy oszukują Rosjan.

"Armia duchów" to potoczna nazwa amerykańskiej jednostki, która podczas drugiej wojny światowej za pomocą m.in. tworzenia atrap, oszukiwała żołnierzy Hitlera co do miejsca lądowania aliantów we Francji. Dziś ich śladami idą ukraińscy żołnierze, którzy na froncie sami tworzą atrapy broni, oszukując żołnierzy Putina. Skalę tego pokazuje obecna ofensywa, gdzie Rosjanie co chwila atakują zwykłe atrapy, myśląc, że ustrzelili kluczową broń.

Goździk, który zmyliłby nawet największego eksperta

Trzeba przyznać, że ukraińscy żołnierze są już tak wprawieni w tworzeniu frontowych makiet, że po wojnie będą mogli starać się o przyjęcie do szkół artystycznych. Idealnym przykładem tego jest makieta artylerii samobieżnej 2S1 Goździk, którą trafił rosyjski dron ZALA Lancet-3. W ten sposób Rosjanie stracili jakieś 40 tysięcy dolarów, które poszły na drona, ale w zamian przynajmniej wprawili w dumę konstruktora makiety.

Reklama

Biorąc pod uwagę szczegółowość atrapy, ktoś naprawdę ma talent w ukraińskiej armii. Nawet wprawiony operator drona czy ekspert identyfikujący zniszczony sprzęt mógłby się nabrać.

Rosjanie napaleni na Leopardy niszczą ich atrapy

W ostatnim czasie coraz głośniej o wykorzystaniu czołgów Leopard 2 w trakcie ukraińskiej kontrofensywy oraz pierwszych stratach tych maszyn. Przed operacją Rosjanie już nie raz chwalili się, że ustrzelili sławetny czołg, z mizernym skutkiem. Ukraińscy żołnierze z 54. Brygady Zmechanizowanej postanowili wykorzystać rosyjską fascynację Leopardami i zaczęli tworzyć ich atrapy. Na efekty nie musieli długo czekać.

Kolejny operator drona ZALA Lancet-3 nabrał się na makietę, już pewnie wyobrażając sobie, jak dostaje medal za zniszczenie Leoparda. A tu klops, bo pewnie jedyne co dostał to stertę ziemniaków do obrania w kantynie.

Dmuchane i ukryte HIMARS-y

Ukraińcy od dłuższego czasu korzystają także ze standardowych, dmuchanych makiet, które są popularnym rozwiązaniem dla armii. Tu z pomocą przychodzi im czeska firma INFLATECH, która wysyła ukraińskiej armii dmuchane makiety wyrzutni M142 HIMARS i M270 MLRS. To właśnie te makiety w pewnym momencie rozwiązały tajemnicę rosyjskich deklaracji, że zniszczyli więcej HIMARS-ów niż oficjalnie trafiło do Ukrainy.

Oczywiście Ukraińcy nie byliby sobą, gdyby sami także nie usprawniali atrap swoich HIMARS-ów. Charakteryzują je tak, jakby miały być ukryte, jak prawdziwe systemy.

Skuteczność "armii duchów" na wojnie

Obie strony korzystają z tworzonych atrap różnej broni, jednak mają do tego inne podejście. Rosjanie mają specjalnie wydzielone jednostki do tworzonych makiet. Ukraińcy zaś bardziej liczą na kreatywność poszczególnych żołnierzy. Jak widać efekty są znakomite.

Korzystanie z takich makiet oczywiście zwiększa straty wroga, jednakowo chroniąc własny sprzęt. Często w ferworze walki żołnierze mogą zapomnieć o dokładnej identyfikacji celu, co prowadzi do ostrzelania wabika. Wtedy też można znaleźć miejsce, skąd padł atak przeciwnika, aby uderzyć w prawdziwą broń.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna w Ukrainie | wojna Ukraina-Rosja | ukraińska armia | atrapy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy