Zbyt brutalne zatrzymanie?
- To nadal nasi żołnierze - mówi o aresztowanych w związku z akcją w Afganistanie, w której zginęli cywile, rzecznik 6. Brygady Desantowo-Szturmowej z Krakowa Jacek Popławski. Według niego żandarmi, zatrzymując podejrzewanych, zastosowali niewspółmierne środki.
18. Bielski Batalion Desantowo-Szturmowy, w którym służy siedmiu aresztowanych żołnierzy, wchodzi w skład krakowskiej brygady.
Kapitan Popławski
(w rozmowie z PAP) zaznaczył, że o wypadkach w Afganistanie wie tylko tyle, ile przekażą media. Podkreślił, że zatrzymani są nadal żołnierzami brygady i nikt się od nich nie odcina. Zaznaczył, że gdyby potwierdził się czarny scenariusz, należy potępić takie zachowanie. - Czekamy jednak na sprawiedliwą decyzję sądu - zaznaczył.
Kapitan przyznał
zarazem, że przy zatrzymaniu żołnierzy żandarmeria zastosowała "środki, które były zbędne". Komandosów zatrzymali w środę wcześnie rano w domach żandarmi w kominiarkach, na oczach żon i dzieci. Rodziny początkowo nie wiedziały nawet, dokąd przewieziono żołnierzy.
Kadra dowódcza
i żołnierze 18. batalionu nie wypowiadają się na temat oskarżenia ich kolegów. Nieoficjalnie i anonimowo komandosi przypomnieli, że przed wyjazdem na misję afgańską uczono ich, by przede wszystkim dbali o własne bezpieczeństwo. Ich zdaniem, po ostatnich wydarzeniach każdy będzie się bał użyć broni, nawet w obronie własnej, by nie zostać oskarżonym.