Mam dwóch tatusiów

Coraz więcej kobiet decyduje się spełnić rodzicielskie marzenia gejowskich par i przenosić dla nich ciążę, a gejowski boom na dzieci wywraca do góry nogami tradycyjny model amerykańskiej rodziny.

Bliźniaki Katherine i Connor mają po dwa lata. Ich ojcowie, Michael Eidelman i A.J. Vincent, żyją ze sobą od wielu lat. Zainwestowali swoje uczucia, czas i oszczędności życia, by stworzyć typową rodzinę z nowojorskiego przedmieścia.

No, prawie typową. By ich dzieci przyszły na świat potrzeba było dwóch panów i dwóch pań - jajeczka od anonimowej dawczyni zostały zapłodnione metodą in vitro nasieniem ich obydwu, a później zapłodnione jejeczko zostało zaszczepione do macicy kobiety z Ohio, która zdecydowała się na przenoszenie tej ciąży.

Reklama

Tatusiowie-geje to wierni partnerzy

Każdy z mężczyzn jest biologicznym ojcem jednego z bliźniaków, które urodziły się w Los Angeles, gdzie prawo jest mniej restrykcyjne.

- Jestem zachwycony, że wybraliśmy tę drogę - mówi Eidelman, 40-letni dermatolog. - Oczywiście mamy typowe rodzicielskie problemy. Nigdy nie wiesz, co przyniesie następny dzień - mówi. - Ale nic nie dało mi w życiu takiego szczęścia - zaznacza.

By zrealizować swoje sny o rodzicielstwie, para zgłosiła się do Circle Surrogacy, firmy zajmującej się znajdywaniem dawczyń jajeczek i matek-nosicielek, a później przeprowadzeniem sprawy przez skomplikowane procedury prawne i medyczne.

Na drugiej stornie między innymi o tym, ile płaci się za przenoszenie ciąży

- To bardzo dochodowy biznes - mówi prezydent firmy, John Weltman. - Osiągnęliśmy 6 tysięcy proc. wzrostu w 12-letnim okresie działalności, a firma w każdym miesiącu przynosi zysk. W perspektywie dwóch lat mamy zamiar podwoić przychody - chwali się.

Gdy firma powstawała, tylko 10 proc. jej klientów stanowiły pary homoseksualne. Dzisiaj ta liczba wynosi 80 proc. Circle Surrogacy ma klientów z 29 krajów. - Z 250 par, którym pomogliśmy, wszystkie poza kilkoma są dalej razem, co daje jakieś 2 proc. rozstań. Tymczasem wskaźnik dla całej populacji wynosi 50 proc. - stwierdza Weltman.

100 tysięcy dolarów za marzenie o rodzicielstwie

Gejowski boom na dzieciaki sprawił, że dwóch tatusiów na spacerze z dziećmi stało się powszechnym widokiem w nowojorskich domach handlowych i parkach, chociaż pary gejowskie mogą legalnie wziąć ślub tylko w jednym stanie - Massachusetts.

- Ludzie przestali patrzeć na to zjawisko jako coś dziwnego czy nawet skandalicznego - mówi Sanford Benardo, prezydent Northeast Assisted Fertility Group z Bostonu. - Już nie tylko gwiazdy decydują się na ten krok - dodaje.

A pieniędzy trzeba wydać sporo. Cały proces kosztuje 100 tysięcy dolarów. 25 tysięcy idzie do matki-nosicielki a od 4 do 20 tysięcy zasila konto dawczyni jajeczka. Reszta to koszty medyczne, prawne i zysk.

Liczba par gejowskich wychowujących dzieci w Ameryce stale rośnie. Według danych Amerykańskiej Akademii Pediatrów, od 1 do 9 milionów dzieci poniżej 18 roku życia ma obojga rodziców tej samej płci.

Ważne, by było kochane

Henry, niebieskooki maluch, który skończy dwa lata w sierpniu tego roku, też ma dwóch ojców - Christophera Hietikko i Jeffreya Parsonsa. Obydwaj panowie są już po czterdziestce. Matka-nosicielka, lesbijka z Kaliforni, stała się częścią ich rodziny. - Jesteśmy ze sobą bardzo blisko - mówi Parsons. - Od początku nie chcieliśmy traktować tej sprawy jako zwykłej umowy biznesowej i udało się!

Parsons i Hietikko nie wiedzą jeszcze, który z nich jest biologicznym ojcem dziecka. Zrobią testy DNA, gdy zdecydują się na kolejne - tak aby każdy był ojcem jednego z dzieci. - Za pierwszym razem chcieliśmy mieć równe szanse i sperma została wymieszana - opowiada Parsons.

Parsons, który na co dzień jest profesorem psychologii w Hunter College, nie ma wątpliwości, że dzieci z rodzin gejowskich mają równe szanse na szczęśliwe dzieciństwo jak te, które wychowują pary heteroseksualne.

- Badania jasno pokazują, że dzieci potrzebują do prawidłowego rozwoju bezpiecznego, przepełnionego miłością domu. To, czy są to dwie mamy, dwóch ojców czy mama i tata, jest nieistotne, gdy dziecko wie, że jest kochane i się o nie dba - mówi.

Luis Torres de la Llosa, tłum. ML

INTERIA.PL/AFP
Dowiedz się więcej na temat: boom
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy