Szczęki bezprawia

Walki psów bardzo trudno namierzyć, bo nigdy nie odbywają się w tym samym miejscu. O ich istnieniu świadczą tylko ślady krwi na mchu. Policja mimo dobrych prawnych instrumentów wciąż nie jest w stanie skutecznie przeciwdziałać temu procederowi. Bo najczęściej świadkowie boją się zeznawać.

Niedawno straż miejska w Otwocku pod Warszawą odkryła nielegalną hodowlę amstaffów i pittbuli. Psy uwiązane na krowich łańcuchach, bez wody, karmione padliną, były jak odbezpieczone rewolwery. Nielegalna hodowla działała prawie dziesięć lat.

Pod wielkimi miastami

Odkrycie podwarszawskiej hodowli potwierdziło, że walki psów, mimo obowiązywania ustawy o ochronie zwierząt, odbywają się nawet na obrzeżach wielkich miast. Ani policja, ani obrońcy zwierząt nie są w stanie im skutecznie przeciwdziałać.

O tym, że z procederem tym trzeba walczyć, mówi się dopiero, gdy ktoś wpadnie przypadkowo na trop walk. Tak było na przykład w kwietniu tego roku na obrzeżach Siedlec. O walce psów rozgrywającej się w jednym z zagajników został anonimowo powiadomiony oficer komendy miejskiej policji. Patrol, który przybył do lasu, zobaczył walkę amstaffów. W wyniku natychmiastowej akcji aresztowano większość uczestników, w tym właściciela jednego z psów.

Reklama

Metoda na zastraszenie

- Takie sprawy strasznie trudno doprowadzić do końca. Zwykle towarzyszy im atmosfera zastraszenia - mówi Filip Barsche ze Stowarzyszenia Empatia. Barsche wie, co mówi. Kilka lat temu miał do czynienia z organizatorami psich walk. - Rozpoczynałem wtedy pracę w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami w Toruniu. Dostałem informację, że na obrzeżach miasta odbywają się walki psów. Zacząłem dowiadywać się, podpytywać, no i się zaczęło - opowiada. - Miałem telefony z pogróżkami. Próbowano zastraszyć mnie i moja rodzinę. Poskutkowała dopiero interwencja u prezydenta miasta. Policja zaczęła intensywniej działać w tej sprawie i gangsterzy odpuścili.

Nie ma statystyk

Tezę o strachu ewentualnych świadków potwierdza Mateusz Janda, szef mazowieckiego okręgu TOZ. - To prawda. Ludzie boją się o swoje bezpieczeństwo. Na pismach, które dotarły do mnie w sprawie hodowli z Otwocka, widnieją podpisy okolicznych mieszkańców, ale w większości są one nieczytelne. Jest tylko jeden adres korespondencyjny. To tylko ten fakt potwierdza - dodaje.

Policja nie prowadzi statystyk wykrywanych walk psów, nie posiada też specjalnych zespołów, które zajmowałyby się takim procederem. - Reagujemy na każde tego typu wezwanie, ale nie prowadzimy szerszych działań w tym kierunku - mówi nadkomisarz Tadeusz Kaczmarek z mazowieckiej komendy wojewódzkiej.

Cisza i przedawnienie

Do podobnych walk dochodziło też ponad rok temu pod Opolem. Organizował je w podmiejskich lasach międzynarodowy gang złodziei luksusowych samochodów. W czasie rozbicia grupy policja przechwyciła kasety wideo z walkami psów. Tak wydało się, że organizują walki. Po przesłuchaniach uczestników zakładów prokuratura jednak zawiesiła śledztwo. Powód? Nikt z mieszkańców wsi, w której szkolono psy, nie chciał zeznawać. Cały czas trwa też poszukiwanie głównego organizatora walk. Jeśli nie uda się go aresztować, sprawa po pięciu latach ulegnie przedawnieniu.

Fakty - walki psów

• Psy do walk tresuje się biciem, zamyka w klatce, głodzi.
• Takie zachowania wyzwalają w nich ogromną agresję.
• Obrońcy zwierząt uważają, że czasem jako tzw. mięso do walk używane są w treningach bezdomne psy zabierane ze schronisk.

Marcin Szumowski

Dzień Dobry
Dowiedz się więcej na temat: policja | PSY (Park Jae-Sang)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy