"Kup pan czołga!"

Krzyż Virtuti Militari, czołg, wojskową słoninę i kalesony z demobilu kupimy na internetowych serwisach aukcyjnych. Nie dostaniemy tam tylko działającej broni z amunicją

Internet to raj dla miłośników militariów. Sprawdziliśmy, co osoba zafascynowana wojskiem może kupić na polskich serwisach aukcyjnych i za ile. Szukaliśmy wyposażenia z demobilu lub wojskowych magazynów, nie zwracając zbytniej uwagi na kraj pochodzenia ani rok produkcji. Staraliśmy się jednak, aby był to sprzęt w miarę współczesny i oryginalny. Czasem jednak trzeba było zadowolić się kopią, szczególnie w przypadku broni palnej. Na aukcjach znaleźliśmy tylko jej repliki, które mogą być kupowane bez zezwolenia. Także oferowany na licytacjach ciężki sprzęt z demobilu pozbawiono cech bojowych, czyli tak go zmodernizowano, aby nie można było z niego strzelać. Mimo to militarni hobbiści mają w sieci w czym wybierać.

Reklama

Kalesony moro

Kierując się starą dobrą zasadą, że najbliższa ciału koszula, zakupy zaczynamy od ubrania, a właściwie bielizny. Do wyboru mamy zimowy podkoszulek francuskiej armii za 15 złotych, a do tego nowe polskie kalesony wzór 547 za 19 złotych. Gdyby mimo to było nam zimno, możemy za drugie tyle dostać podpinkę do spodni z Bundeswehry albo szarpnąć się na współczesny polar polskiej armii ze wstawkami moro za 90 złotych.

Na mundur trzeba już przeznaczyć większe pieniądze. Amerykańska kurtka i spodnie M65 to koszt co najmniej 660 złotych. Niewiele więcej wydamy na ćwiczebny mundur naszych Wojsk Specjalnych. Na większe opady warto dokupić za 35 złotych kurtkę przeciwdeszczową dowódcy pojazdu opancerzonego z czasów PRL-u wykonaną z podgumowanego ortalionu.

Na nogi idealne będą czeskie wełniane skarpety po 10 złotych para i buty desanty za 180 złotych. Od razu warto nabyć wojskowy zestaw do ich czyszczenia, czyli dwie szczotki i tubę czarnej pasty z impregnatem za 18,50 złotych. Na głowę czapka wełniana z zasobów wojsk holenderskich, a dla zmarzluchów uszanka radzieckiej armii - każda po 20 złotych. O złotówkę więcej zapłacimy za wojskowy beret.

Odznaka podkuwacza

Nie należy zapominać o odpowiedniej ochronie. Kupujemy więc polski używany hełm kevlarowy wzór 93 za 125 złotych. Za pół tej ceny dla kogoś o większej fantazji polecamy piękną, choć mniej praktyczną, pruską pikelhaubę. Kamizelka kuloodporna IBA z wkładami kevlarowymi to koszt 929 złotych, a na wojskową kamizelkę taktyczną Chest Rigg wyposażoną w sześć ładownic wydamy 100 złotych. Do kompletu maska przeciwgazowa MUA, czyli popularny słoń. Kosztuje tylko 6,5 złotego, ale sprzedawca nie gwarantuje, że działa. Dorzućmy jeszcze indywidualny pakiet przeciwchemiczny do odkażania skóry za 30 złotych oraz za połowę tej kwoty opatrunek do tamowania krwawienia. I na koniec, aby skutecznie skryć się wśród zieleni, wojskowa farba do maskowania ciała - tubka po 22,5 złotego.

Skoro już mamy mundur, warto pomyśleć o oznaczeniach. Amerykański nieśmiertelnik razem z wybiciem to koszt 10 złotych. Za tyle samo sprawimy sobie naszywkę na rzep z wyszytym naszym stopniem i nazwiskiem. Za kolejne 20 złotych można się jeszcze bardziej wyróżnić. Do wyboru mamy odznakę skoczka spadochronowego, czyli gapę, odznakę polskich sił specjalnych lub unikatową przedwojenną odznakę wojskową końskich podkuwaczy.

Spragnieni większego splendoru mogą nabyć za 88 złotych replikę Gwiazdy Afganistanu, a nawet wybity przed II wojną Krzyż Orderu Virtuti Militari V klasy - na taki rarytas trzeba wyłożyć 565 złotych. Dla miłośników odznaczeń jest jeszcze inna ciekawa oferta - oficerska bluza galowa z czasów ludowego Wojska Polskiego obwieszona 27 medalami i odznaczeniami. Znajdziemy wśród nich odznakę "Wzorowy Oficer". Komplet za jedyne 899 złotych.

Kałasznikow i szabla

Czas na broń. Ci jednak, którzy napatrzyli się na sceny z amerykańskich filmów, mogą być zawiedzeni. W serwisach internetowych co prawda pistoletów i karabinów nie brakuje, ale wszystkie oferty to repliki prawdziwej broni bez jakichkolwiek cech użytkowych. Nie postrzelamy z nich, ale za to nacieszymy się wyglądem idealnie przypominającym oryginał. Do wyboru mamy na przykład niemiecki pistolet maszynowy MP41 Schmeisser Haenel z czasów II wojny za 739 złotych, samopowtarzalny amerykański pistolet maszynowy MAC-11 z 1970 roku za 506 złotych lub legendarny kałasznikow AK-47 za 1399 złotych.

Na aukcjach nie dostaniemy też amunicji. Znajdziemy za to za 165 złotych pustą skorupę polskiego granatu obronnego wzór 24, ładownicę do niego z lat pięćdziesiątych XX wieku za symboliczną złotówkę czy oryginalną skórzaną kaburę do pistoletu Vis z 1935 roku za niewiele ponad 200 złotych.

Za to bez problemu można kupić w serwisach internetowych broń białą. Oryginalna polska szabla sprzed II wojny to koszt 290 złotych. Za połowę tej sumy nabędziemy powojenny oficerski kordzik marynarski albo austriacki nóż wojskowy Glock 81.

Cały sprzęt zapakujemy do wojskowego 65-litrowego plecaka z zasobów Bundeswehry, za który zapłacimy blisko 100 złotych. Możemy dorzucić do niego saperkę za 34 złote, lornetkę z siedmiokrotnym powiększeniem za 1,2 tysiąca złotych, wojskowy kompas z poziomicą za 60 złotych oraz radziecki noktowizor kierowcy z hełmofonem PNW-57A - trzeba na niego wydać tylko 159 złotych, ponieważ sprzedawca nie gwarantuje, że jest sprawny.

Przeprawa Skotem

Jeśli nie chcemy z naszym wyposażeniem maszerować, warto pomyśleć o transporcie. Niestety, decydując się na zakup cięższego wojskowego sprzętu, trzeba się liczyć z poważnymi wydatkami oraz z tym, że każdy z pojazdów został pozbawiony cech bojowych. Dlatego ani z czołgu, ani z haubicy nie postrzelamy. Można zacząć od niemieckiego motocykla NSU 251 OSL z 1940 roku za 33 tysiące złotych. Jest też w ofercie terenowy Gaz z 1969 roku, w oryginalnym wojskowym kolorze, za 12 tysięcy złotych oraz trochę młodszy i trzy razy droższy ciężarowy radziecki KrAZ 255B.

Na wodzie przyda się gąsienicowy transporter pływający PTS za blisko 25 tysięcy złotych. Jeśli dołożymy drugie tyle, kupimy MiG-21. Nie liczmy jednak na to, że nasz myśliwiec wzniesie się w powietrze. Samolot może co najwyżej służyć jako oryginalna ozdoba. Nie brakuje natomiast jeżdżących transporterów opancerzonych z czasów PRL-u: kołowy SKOT za 21 tysięcy złotych, rozpoznawczy BRDM-2 za 16 tysięcy złotych czy bojowy wóz piechoty BWP-1 za 79 tysięcy złotych. Kupimy też za 4 tysiące złotych 85-milimetrową armatę przeciwpancerną D-44 czy haubicę samobieżną 2S1 Goździk za 72 tysiące złotych. Na koniec prawdziwa perełka, za którą trzeba wyłożyć ćwierć miliona złotych - jeżdżący czołg T-55.

Tuszonka obiadowa

Nie od dziś wiadomo, że żołnierz potrzebuje dobrze zjeść. Na większe posiłki przyda się kuchnia polowa za 3,5 tysiąca złotych, a na mniejsze wypady wystarczy żelowa maszynka armii szwajcarskiej za 14 złotych. Do tego aluminiowa menażka z demobilu z kompletem sztućców, wojskowa litrowa manierka z USA i składany kubek plastikowy szwedzkiej armii - razem 55 złotych.

Na aukcjach znajdziemy także puszki wyprzedawane z wojskowych magazynów - słoninę z papryką, tuszonkę wieprzową czy fasolę w zalewie. Zagryziemy je wojskowymi sucharami, wydając na posiłek w sumie 5 złotych. Dla wygodnych i bardziej zamożnych jest wojskowa racja żywnościowa z podgrzewaczem chemicznym - porcja za 33 złote.

Z takim wyposażeniem można już rozbijać wojskowy obóz. A do tego przyda się namiot, na przykład ośmioosobowy NS-64 z pełnym wyposażeniem, za 2200 złotych, do tego siatka maskująca za 90 złotych. W środku rozłożymy śpiwór i karimatę brytyjskiej armii nabyte za 200 złotych. Na ścianie zawiśnie kupiona za 50 złotych plansza szkoleniowa z lat sześćdziesiątych, dzięki której zgłębimy tajniki budowy kałasznikowa, a na ogrodzeniu słynna żółta tablica z napisem "Teren wojskowy wstęp wzbroniony", kosztująca aż 250 złotych. Kontakt ze światem zapewni nam - za mniej niż 40 złotych - sprawny telefon polowy PTC 404. Teraz wystarczy wciągnąć flagę na maszt - jej zakup to tylko 20 złotych - i możemy się cieszyć naszym militarnym królestwem.

Ustawa o broni i amunicji

Zgodnie z polskimi przepisami do broni zaliczane są broń palna, w tym bojowa, myśliwska i sportowa; pneumatyczna, w której energia kinetyczna pocisku przekracza 17 dżuli; biała, czyli ostrza ukryte w przedmiotach niewyglądających jak broń, kastety i nunczaki oraz pałki podobne do kija baseballowego. Na ich posiadanie trzeba mieć pozwolenie - na broń palną wydaje komendant wojewódzki policji, a na pozostałe rodzaje - komendant powiatowy. Pozwolenia nie wymaga natomiast posiadanie broni palnej rozdzielnego ładowania (w której materiał miotający i pocisk umieszczane są oddzielnie) wytworzonej przed rokiem 1885 oraz replik tej broni. Nie trzeba mieć też pozwolenia na broń palną pozbawioną cech użytkowych, czyli tak zmodernizowaną przez uprawnionego rusznikarza, aby nie dało się z niej strzelać. Trzeba jednak zarejestrować ją u komendanta wojewódzkiego policji. Żadnych zezwoleń ani rejestracji nie wymaga za to kupno replik, które tylko z wyglądu przypominają broń, ale zrobiono je tak, aby nie można ich było przystosować do wystrzeliwania jakiejkolwiek amunicji.

Polska Zbrojna
Dowiedz się więcej na temat: czołg | medal | kałasznikow | militaria | Internet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy