Pojazdy ze snów - koncepcyjne samochody przeszłości

Można je kochać od pierwszego spojrzenia lub szczerze nienawidzić. Jednak zarówno entuzjaści, jak i przeciwnicy tych niepowtarzalnych pojazdów muszą przyznać, że trudno przejść obok nich obojętnie. Mowa rzecz jasna o samochodach koncepcyjnych. Do tych najbardziej fascynujących należą te zbudowane w latach 50. XX wieku w USA.

Można je kochać od pierwszego spojrzenia lub szczerze nienawidzić. Jednak zarówno entuzjaści, jak i przeciwnicy tych niepowtarzalnych pojazdów muszą przyznać, że trudno przejść obok nich obojętnie. Mowa rzecz jasna o samochodach koncepcyjnych. Do tych najbardziej fascynujących należą te zbudowane w latach 50. XX wieku w USA.


Piąta dekada ubiegłego stulecia to w kraju Wuja Sama okres zrzucania balastu związanego z Wielkim Kryzysem lat 1929-1933 i gospodarką podporządkowaną działaniom na frontach II wojny światowej. Po latach wyrzeczeń i marazmu dla Amerykanów nareszcie nastały lepsze, pełne optymizmu czasy. Odtąd mogli oni swoją uwagę skupić na zaspokajaniu potrzeb konsumpcyjnych i korzystaniu z uroków życia. Powszechnym zjawiskiem stała się wówczas też fascynacja przyszłością, napędzana przez filmy science fiction (np. "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia") oraz kosmiczny wyścig z ZSRR.

Wspomniane wyżej procesy miały niebagatelny wpływ na amerykańską branżę motoryzacyjną, co najlepiej widać po tzw. samochodach marzeń (dream cars), jak wtedy nazywano konceptcary. Wszyscy liczący się na rynku producenci po prostu musieli je tworzyć, gdyż oznaczało to prestiż i było świadectwem ogromnego potencjału drzemiącego w projektantach.

Pojazdy te były zapowiedzią tego, co dopiero miało nadejść. Swoimi kształtami i nowatorskimi rozwiązaniami rozpalały wyobraźnię społeczeństwa. Tym mocniej, że w przeciwieństwie do rakiet Wernhera von Brauna czy bijących kolejne rekordy prędkości samolotów odrzutowych były dosłownie na wyciągnięcie ręki. Można je było zobaczyć na różnego rodzaju wystawach i pokazach, np. organizowanej w latach 1949-1961 roku przez General Motors Motoramie.

Reklama

Niestety, większość spośród aut ze snów nie ocalała do dziś. Co może dziwić, bardzo wiele po krótkim okresie błyszczenia na motoryzacyjnej scenie zostało zniszczonych na polecenie szefów koncernów. Inne zaginęły i nie jest znany ich los. Bardzo możliwe, że spoczywają w warsztatach przykryte brezentem lub w szopach pod stertami siana, nadgryzane zębem upływającego czasu. Są jednak i takie, które jakimś cudem ocalały i do dziś cieszą oko miłośników czterech kółek. Wśród tych perełek są m.in. GM LeSabre i Buick Centurion.

GM LeSabre

GM LeSabre z 1951 roku to dzieło Harleya Earla, legendarnego projektanta koncernu General Motors. Użycie określenia "legendarny" jest w jego przypadku jak najbardziej uprawnione. Amerykanin jest bowiem powszechnie uważany za pomysłodawcę pierwszego samochodu koncepcyjnego w historii, czyli Buicka Y-Job z 1938 roku. O ile przed tą datą powstało wiele aut w pojedynczych egzemplarzach, to jednak podstawową funkcją żadnego z nich nie było przyciągnięcie uwagi szerokiej publiczności i zaznajomienie jej z nowymi trendami we wzornictwie. A taką rolę miał właśnie do odegrania Y-Job.

Earlowi świat motoryzacji zawdzięczał także wprowadzenie do konstrukcji nadwozia charakterystycznych tylnych płetw/skrzydełek, które stały się standardowym elementem w wielu seryjnie produkowanych modelach samochodów w latach 50. i 60. Nie należy oczywiście zapominać o sportowym kabriolecie Chevrolet Corvette z 1953 roku. To również jego dzieło!

LeSabre był owocem pędu Earla do stworzenia wyjątkowego samochodu, który rzuciłby na kolana Amerykanów. W linii nadwozia widać było wyraźną fascynację projektanta samolotami myśliwskimi. Podobieństwa do F-86 Sabre były nad wyraz oczywiste. Zresztą wskazywała już na to sama nazwa.

Co szczególnie przyciągało uwagę w tym niesamowitym pojeździe? Duże wloty powietrza, podwójna, umieszczona centralnie obrotowa lampa przednia, duża panoramiczna szyba, po raz pierwszy zastosowana w jakimkolwiek modelu amerykańskiego samochodu. No i rzecz jasna tył, który wyglądał jak dysza wylotowa silnika odrzutowego. Dodatkowo umieszczono tam światło stopu, co dawało niesamowity efekt. Auto wyglądało tak, jakby zaraz miało oderwać się od ziemi, mimo że w istocie hamowało.

We wnętrzu LeSabre’a również było widać inspirację lotnictwem. Wystarczy wspomnieć choćby o zainstalowanej w środku gaśnicy, a także okrągłych wskaźnikach na tablicy rozdzielczej czy pedałach wzorowanych na tych samolotowych. Jeśli chodzi o nowatorskie rozwiązania techniczne, to samochód miał elektrycznie otwierane drzwi i szyby, a także system automatycznego zamykania dachu w przypadku deszczu.

Ciekawym elementem był wtopiony w podłokietnik medalik z wizerunkiem patrona kierowców Św. Krzysztofa, który miał przynosić szczęście kierowcy. A co z sercem samochodu? Pod maską umieszczono aluminiowy silnik V8 o mocy 335 koni mechanicznych, ze sprężarką i wtryskiem. Co ciekawe, auto miało podwójny system paliwowy. Oprócz baku na benzynę przewidziano także drugi, na... metanol.

LeSabre został po raz pierwszy zaprezentowany publicznie w lipcu 1951 roku. Oczywiście nie wszedł do produkcji seryjnej. Co prawda osiem lat później GM pod marką Buicka wypuścił na rynek model o tej nazwie, ale w zasadzie wyłącznie na niej kończyły się wszelkie podobieństwa. Dziś dzieło Harleya Earla można podziwiać w GM Heritage Center w mieście Sterling Heights w stanie Michigan.

Buick Centurion

Pięć lat po tym, jak LeSabre olśnił Amerykanów, koncern General Motors zaprezentował na Motoramie kolejny spektakularny samochód marzeń - Buicka Centuriona. Osobą, która odegrała największą rolę w jego stworzeniu, był dorównujący talentowi Earla stylista Chuck Jordan, który w kolejnych dekadach odpowiadał m.in. za design wielu modeli Opla, Chevroleta czy Cadillaca.

W czerwono-białym nadwoziu Centuriona widać wyraźną inspirację samolotami odrzutowymi oraz rakietami kosmicznymi. Jeśli patrząc na niego przyjdzie komuś na myśl skojarzenie z latającym pojazdem, jakiego używała rodzina Jetsonów z popularnej amerykańskiej kreskówki, to nie powinien się w ogóle dziwić. Jordan i jego współpracownicy doskonale bowiem wiedzieli, w jakim kierunku podążały w latach 50. XX wieku myśli ich rodaków.

Elementami, które jako pierwsze rzucały się w oczy w przypadku Buicka, były aerodynamiczny kształt, przednie lampy mocno cofnięte względem zderzaka, a także szklana, przezroczysta kabina, przypominająca kształtem bańkę lub kokpit myśliwca. Można powiedzieć, że był to pierwowzór panoramicznego dachu. Rozwiązania, które "modne" stało się tak naprawdę dopiero sześćdziesiąt lat później.


Wnętrze Centuriona również było naszpikowane nowinkami technicznymi. Fotele kierowcy i pasażera cofały się automatycznie podczas otwierania drzwi, co ułatwiało wsiadanie do pojazdu. Pośrodku kierownicy znajdował się unikatowy system zmiany biegów w formie pokrętła. Jednak największe wrażenie robił znajdujący się na desce rozdzielczej monitor, który był połączony z zainstalowaną z tyłu kamerą, która miała dostarczać obraz kierowcy. 

Samochód pod maską skrywał 325-konny silnik V8. Nie miał jednak w ogóle... zbiornika na paliwo. Czyżby napędzała go energia słoneczna? A może elektryczna? Czy w biurze projektowym GM wykazano się aż tak daleko idącym wizjonerstwem? Nic z tych rzeczy. O ile LeSabre był na przysłowiowym chodzie, to Centurion nie był w stanie przejechać ani milimetra. Miał po prostu być i robić piorunujące wrażenie. Nic więcej. Ale taka jest właśnie rola samochodów koncepcyjnych.

Jak się łatwo domyślić, zaprojektowany przez Jordana Buick nigdy nie wszedł do seryjnej produkcji. Kilkanaście lat później na ryku pojawił się model o tej nazwie, ale był to typowy, amerykański samochód, o przeciętnej linii. Miał on zresztą dosyć krótki żywot, gdyż był produkowany jedynie przez trzy lata  ̶  między 1971 a 1973 rokiem. Jeśli ktoś chciałby na własne oczy zobaczyć niejeżdżącego, aczkolwiek fenomenalnie wyglądającego Buicka Centuriona z 1956 roku, to powinien odwiedzić Sloan Museum w miejscowości Flint w stanie Michigan.

Stare, niesamowite samochody, nierzadko jedyne w swoim rodzaju. A także ludzie, którzy wkładają całe serce w przywrócenie im blasku. Wszystko po to, aby cieszyć się ich widokiem albo... sprzedać z ogromnym zyskiem na aukcji. Wszystko to znajdziesz w programie "Samochody - klasyka gatunku" na kanale Discovery World. Emisja we wtorki, o godz. 21.00 i 21.30.

Discovery World
Dowiedz się więcej na temat: prototyp | General Motors | Panorama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy