Polacy "anal fabeci", czyli zapiski gramatycznego nazisty

"Żyjemy w trudnych czasach" - westchnął ostatnio mój znajomy, zaciągając się od niechcenia papierosem. "Z pompą świętujemy historyczne rocznice, czcimy pamięć bohaterów narodowych, młodzież biega w patriotycznych koszulkach, tymczasem obrońców czystości języka polskiego wyśmiewa się i wyzywa od nazistów" - kontynuował swój monolog. Nasza dyskusja przy spontanicznym piwie bardzo zapadła mi w pamięć. Postanowiłem pójść tropem jego refleksji i zgłębić temat.

Przez kilka tygodni bacznie przyglądałem się temu co i jak piszą Polacy w internecie. Tym, którzy paskudnie kaleczyli naszą ojczystą mowę, służyłem pomocą oferując darmową korektę. Podziękowań nie było. Za to oburzenie, złość i epitety. W końcu nadszedł ten, na którego czekałem. Napisał: "Idź być Gramatycznym Nazistą gdzie indziej".

Skorzystałem z jego rady, choć porównanie mnie nie zdeprymowało. Bo "Gramar Nazi" nie ma nic wspólnego z III Rzeszą. To potoczna nazwa osoby, przewrażliwionej na punkcie pisowni, ortografii i gramatyki, która wkurza wszystkich wokół swoim zachowaniem. Wiadomo - nikt nie lubi natrętów, ale czy faktycznie dożyliśmy czasów, w których "bylejakość" i "wszystkojedność" językowa stała się powszechną i akceptowaną normą? Czy liczy się tylko treść przekazu, czy także jego forma?

Reklama

Tego nie wiem i zapewne nie doczekam się odpowiedzi. Czasem mam wrażenie, że na placu boju zostałem tylko ja, mój gramatyczny nazizm i wiara w lepsze jutro. No dobra, mam też kompromitujący materiał dowodowy, którego nie zawaham się użyć. Zobaczcie, jakie błędy popełniają polscy internauci A.D. 2016. Oto autentyczne zapiski tak znienawidzonego przez wielu gramatycznego nazisty.

na prawdę

Pisownia łączna i rozdzielna to twardy orzech do zgryzienia dla wielu komentujących. Sztandarowym przykładem jest tutaj podchwytliwe "naprawdę", które wiele osób z uporem godnym maniaka pisze rozdzielnie właśnie. Aż strach pomyśleć, jak poradziliby sobie z zapisem arcyskomplikowanego "analfabeci".

bynajmniej / przynajmniej

Dla kogoś, kto rocznie czyta przynajmniej jedną książkę jest nie do pojęcia, że te dwa słowa stosowane są... zamiennie. Niestety - mam dla nich smutną wiadomość. To nie są synonimy.

Angli, Belgi, Holandi

Ludność odpływowa, czyli młoda fala polskiej emigracji zapomina o niuansach pisowni zaskakująco szybko. W efekcie nasze oczy cieszą wpisy typu "Zjeżdżam z Holandi. Jutro Polska!"

Te auto, te spojrzenie, te uczucie

"To" czy "te", oto jest pytanie. "To" pytanie, czy "te" pytanie? Z rodzajem nijakim problem jest nagminny. Do tego stopnia, że wiele osób transferuje do niego zaimek z liczby mnogiej. Niestety ta plaga bardzo szybko się rozprzestrzenia i obecna jest nie tylko w piśmie ale i (o zgrozo!) w mowie.

Na dworzu

Tylko tu to zostawię. I zapytam - co to u licha jest "dworzo"?

Najleprzy, najprostrzy, strzelny

Koszmarki! Rozumiem, że mógłby tak napisać obcokrajowiec, przerażony naszymi "sz" "cz", ale nie ktoś, kto ukończył polską szkołę. Tego uczą przecież w pierwszych klasach podstawówki.

Ludzią, przechodnią, komputerą

"Ą", czy "om"? Kolejny dylemat. Kolejna plaga. A przecież zasady pisowni tych głosek są proste i można je znaleźć w trzy sekundy w internecie.

Od tak

Błąd bardzo często spotykany. Z tym, że "d" kompletnie nie ma tu sensu. Skąd się tam wzięło? Pewnie ktoś wpisał ot tak.

Podajże


Żenujące jest samo wyjaśnianie pisowni słowa "bodajże", ale cóż - jak mus, to mus. Podajże też miałoby sens, pod warunkiem, że mieszkalibyśmy gdzieś w Małopolsce, pracowali na budowie i prosili kolegę na fajrancie, "Te, Antek - podajże piwo".

Ci ludzie, Nasz kraj, Moja własność


To już nawet nie niedbałość. To ortograficzna nadgorliwość, a ta (jak wiadomo) jest gorsza niż faszyzm. Zaimki osobowe "Ci", "Tobie" "Wam" - piszemy rzecz jasna z wielkiej litery. Niektórzy tak wbili to sobie do głowy, że wielką literę stosują automatycznie, nawet używając zaimka "ci" w formie bezosobowej. Równie zabawne, co niepoprawne jest pisanie o sobie wielką literą (jak ktoś tłumaczył "Przecież Siebie samych też szanujemy"). Zasada jest prosta i wynika z obowiązujących norm grzeczności językowej, której jedną z nadrzędnych zasad jest okazywanie szacunku partnerowi dialogu przy jednoczesnym umniejszaniu roli własnej osoby.

Uff, ulżyło mi. Ale czy kogoś to jeszcze w ogóle obchodzi?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy