Tatuś bogacz da miliard temu, kto poślubi jego córkę lesbijkę

​Chiński miliarder Cecil Chao Sze-tsung oferuje naprawdę wielkie pieniądze temu mężczyźnie, który weźmie ślub z jego ukochaną córką. Pieniądze od teścia "na wejście" do jego rodziny? Nie do końca. Haczyk tkwi w tym, że wspomniana dziedziczka jego fortuny mówiąc delikatnie... nie przepada za facetami.

Najstarszą córką Sze-tsunga - chińskiego potentata branży budowlanej, określanego jako połączenie Hugh Hefnera z Donaldem Trumpem - którą ten chce wydać za mąż, jest Gigi Chao (rocznik 1979), zadeklarowana lesbijka. Gigi od od dłuższego czasu pozostaje w związku z Sean Eav, która mocno przeżywa całą tę sprawę.

W 2012 r. Cecil Chao Sze-tsung zaoferował 500 milionów dolarów hongkońskich (niecałe 200 milionów złotych) temu, kto poślubi Gigi. Jak zapewniał, i wciąż zapewnia, ma on na celu wyłącznie dobro córki.

"Nie chcę ingerować w jej życie prywatne. Pragnę tylko, by miała szczęśliwe małżeństwo, dzieci, i wiedziała, co ma zrobić z odziedziczonymi pieniędzmi" - tłumaczył chiński milarder.

Reklama

Jeden z najbogatszych Chińczyków nie akceptuje obecnego związku swojej córki. Jest on zdania, że Gigi to singielka i mimo iż ma ona już ponad 30 lat, to może wciąż zmienić upodobania.

Desperackie próby wydania córki za mąż w jego wydaniu mogą okazać się o tyle dziwne, że 76-letni Cecil... nigdy nie był żonaty! Jest znanym chińskim playboyem, który - jak donoszą niektóre źródła - spał aż z 10 tysiącami kobiet!

"Nigdy tego nie liczyłem, ale jest to możliwe. Każdego dnia można spotykać się z jedną, dwoma, trzema czy czterema kobietami. Mam wiele dobrych znajomych, z którymi dzielę się swoim życiem. Nie chcę się ograniczać. Lubię cieszyć się wolnością" - powiedział Cecil Chao Sze-tsung w rozmowie z "Financial Times".

"Małżeństwo jest trudne, zwłaszcza tutaj, w Hong Kongu, gdzie urząd skarbowy tylko czeka, aż zakochani się pobiorą. Bezpieczniej jest być singlem" - dodał.

Na pierwszą ofertę złożoną prze Sze-tsunga odpowiedziało aż 20 tysięcy mężczyzn, ale Gigi nie dała najmniejszych szans żadnemu z nich.

Teraz, kiedy ojciec podniósł cenę tego swoistego posagu, jej sekretarka znów nie może odłożyć telefonu, ponieważ co chwila odbiera kolejne zgłoszenia rozpoczynające się od słów: "Chciałbym być miliarderem".

Najciekawsze w całej historii jest jednak to, że Gigi... wcale nie potępia swojego ojca. "Nie sądzę, aby pieniądze przyciągnęły do mnie kogoś, kogo uznałabym za atrakcyjnego. Jednakże z pewnością zaprzyjaźnię się z każdym mężczyzną, który zechce przekazać podobną sumę mojej organizacji charytatywnej Faith in Love (Wiara w miłość - dop. red.). Na koniec powiem jeszcze jeszcze jedno - dziękuję tato i kocham cię" - wyznała w jednym z wywiadów Gigi.

W 2012 powiedziała, że na pewien sposób to, co robi jej ojciec, uważa za słodkie.

"Ja wiem, że on mnie kocha i chce dla mnie jak najlepiej, ale tata jest z innej epoki i trudno mu zrozumieć sytuację ludzi ze środowisk LGBT (lesbijek, gejów, osób biseksualnych oraz osób transgenderycznych - dop. red.). Pracując dla niego, zachowuję się normalnie, na przyjęciach rodzinnych ściskamy się i tańczymy. Nie zgadzamy się tylko w kwestiach tego, jak wygląda małżeństwo i rodzina" - tłumaczyła.

Historia Gigi, która dzięki tej aferze stała się celebrytką, już zainspirowała filmowców. Duńscy scenarzyści Casper Christensen i Frank Hvam pracują właśnie nad projektem pełnometrażowej produkcji luźno opartej na tych wydarzeniach. Mówi się też, że w rolę miliardera miałby wcielić się Sacha Baron Cohen, czyli słynny "Borat".

Tylko czy filmowa opowieść potoczy się tak,  jak rzeczywista telenowela?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Chiny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy