Pogrzeb - jeden z najważniejszych rytuałów

- Pogrzeb jest jednym z najważniejszych rytuałów, którego zadaniem jest kanalizowanie emocji. Utrata kogoś bliskiego, czy człowieka ważnego z punktu widzenia całej społeczności, jest, bez wątpienia, czymś emocjonalnie bolesnym, co może zagrozić spójności grupy - mówi profesor Maria Flis, socjolog, dziekan wydziału filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Katarzyna Pruszkowska, INTERIA.PL: Czy mogłaby Pani w paru słowach wyjaśnić czym są pogrzeby i jaka jest ich rola?

Na początek rozmowy o śmierci odwołałabym się do Leszka Kołakowskiego i jego teorii kultury europejskiej. Kołakowski często powtarzał takie zdanie "oprócz śmierci wszystkie zakończenia są pozorne". Śmierć, według filozofa, to taki stan, na który jesteśmy skazani i którego nie umiemy oswoić inaczej, niż poprzez tworzenie mitu. Po co? Po to, żeby mieć pewną namiastkę sensu.

Pogrzeb to rytuał. Rytuał to rodzaj zachowania społecznego o charakterze dramaturgicznym, który znany jest w każdej kulturze, nawet najprostszej i niepiśmiennej. Rytuały zawsze wiążą się z ważnymi wydarzeniami w życiu jednostki i grupy, choć warto zaznaczyć, że podmiotem rytuału jest zawsze grupa, nawet jeżeli występuje w nim jednostka, to działa w imieniu grupy. Pogrzeb jest jednym z najważniejszych rytuałów, którego zadaniem jest kanalizowanie emocji. Utrata kogoś bliskiego, czy człowieka ważnego z punktu widzenia całej społeczności, jest, bez wątpienia, czymś emocjonalnie bolesnym, co może zagrozić spójności grupy. Potrzeba więc rytuału, który pozwoli wyrazić emocje, ale także zapełnić pustkę, która powstała po śmierci kogoś znaczącego. Kanalizuje się emocje związane z utratą, odejściem - i są to rytuały znane we wszystkich typach społeczności ludzkich.

Reklama

Rytuały pogrzebowe są znane także w prostych, niepiśmiennych kulturach, gdzie źródłem norm była tradycja, nie religia. One tam służyły dokładnie temu, czemu rytuał pogrzebowy służy nam dziś - kanalizowaniu uczuć związanych ze stratą. Religia, jak mówił Émile Durkheim, jest "instytucją, która wyposaża społeczeństwo w pojęcia". Podstawową funkcja religii jest więc tworzenie więzi, umacnianie wspólnoty. Nic więc dziwnego, że rytuały pogrzebowe są przez religię ściśle określane.

Profesor Maria Flis: Czy słuszne jest przekonanie, że opłakiwanie zmarłych i troska o ich godny pochówek charakterystyczne są wyłącznie dla kultury zachodniej?

Nie, oczywiście, że nie. Takie myślenie skłonna byłabym nazwać arogancją. Przychodzi mi na myśl opis pogrzebu w jednym z plemion afrykańskich. Nie ma tam, charakterystycznego dla Europy, publicznego okazywania rozpaczy, negatywne emocje komunikowane były za pomocą wystawnego przyjęcia, manifestacji smutku. Badacz, który znalazł się w wiosce w czasie pogrzebu młodego mężczyzny zdziwił się, kiedy usłyszał głośne zawodzenie, które dobiegało z namiotu matki zmarłego. Zaintrygowany zapytał potem, dlaczego zachowywała się w tak nietypowy dla tej społeczności sposób. Mąż kobiety wyjaśnił, że nie płakała z powodu śmierci syna, ale wydatków, które wraz z mężem musieli ponieść w związku z pogrzebem.

Moim rozmówcom, uczestnikom ulicznej sondy, którą przeprowadziłam na okoliczność pisanego artykułu trudno przychodziło zrozumienie, że przedstawiciele innych kultur mają odrębne zwyczaje pogrzebowe...

Ta różnorodność jest najzupełniej zrozumiała. Do dziś w Kamerunie, gdzie rok temu przeprowadzałam badania, pomimo wielu kontaktów z innymi kulturami, obyczaje pogrzebowe są nietypowe. Znaczący zmarli grzebani są około 100 metrów od chaty w której mieszka rodzina. W zależności od stopnia zamożności grób otoczony jest gorszym lub lepszym ogrodzeniem, ale w żadnym wypadku nie jest to sfera sacrum - na płocie schną garnki, wyprana odzież. Oczywiście są specjalne miejsca, podobne do naszych cmentarzy, gdzie powinno się chować zwłoki. Ale nikt nie może zmusić rodziny, by pogrzebała krewnego właśnie tam. Dlaczego tak się dzieje? Kameruńczycy wierzą, że duch zmarłego opiekuje się rodziną, zapewnia jej pomyślność. Jest to rodzaj strategii pamiętania o zmarłych - my mamy przecież święto 1 listopada.

Czym w takim razie jest żałoba?

Żałoba jest istotnym elementem rytuału pogrzebowego, nie można rozdzielić tych dwóch elementów. Ale powiedziałabym też, że żałoba jest wyrazistym elementem ulegającym przekształceniom - bo nie jest już wymagana przez grupę. Nawet, jeżeli jednostka nie znajduje się w stanie smutku, bo przecież może być tak, że między zmarłym, a krewnymi była niechęć, to i tak rytuał pogrzebowy wymaga okazania smutku. Przynajmniej w momencie pochówku. Wynika to z pewnej logiki samego rytuału. Ale muszę powiedzieć, że obserwuję szereg zmian związanych z przeżywaniem i manifestowaniem żałoby. W miarę rozwoju kultur mechanizmy kontroli tego, czy dana osoba przestrzega zasad, zachowuje się zgodnie z wymogami dotyczącymi żałoby - zostały rozluźnione. Teraz nie wymaga się od osoby, która straciła dziecko, by publicznie rozpaczała, nosiła się na czarno, nie uczestniczyła w spotkaniach towarzyskich. Żałoba została przesunięta do sfery indywidualnej. To jest przecież kwestia indywidualna czy ktoś będzie chciał manifestować ból - czy może przeciwnie. W każdym razie - nie wymaga się tego w przestrzeni publicznej.

Czy myśli Pani, że ściśle określone ramy czasowe dla żałoby mają sens?

Muszę powiedzieć, że z punktu widzenia psychologii czy socjologii emocji trudno zadekretować, że rok powinien wystarczyć, by uporać się ze smutkiem po stracie, który na początku jest rozpaczą, a później staje się formą rozpaczy oswojonej. To jest kwestia bardzo umowna, różna w różnych kulturach. Myślę, że większości europejczyków rok wystarczy, żeby się wyciszyć, uporządkować wszystkie sprawy, które wiążą się ze śmiercią, próbować oswoić się z tym, że kogoś nie ma. Co oczywiście nie jest równoznaczne z tym, że po roku potrafimy oswoić własną śmiertelność. To jest temat niebywale trudny do zaakceptowania.

Ksiądz, z którym niedawno rozmawiałam o nadchodzącym święcie wszystkich świętych, gorąco potępił Halloween jako święto pogańskie. A co Pani sądzi o tym zjawisku?

Halloween jest rytuałem związanym ze zmarłymi, który, poprzez zabawę pozwala przełamywać lęk przed własną śmiercią. Ja byłabym skłonna tak potraktować ten rodzaj zachowań - jako próbę oswojenia myśli, że kiedyś mnie "tu i teraz" nie będzie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy