Filmowe rekwizyty - obiekty pożądania "kolekcjonerów marzeń"

Zbieractwo ma różne oblicza, ale jedno z nich ma niezwykle elitarny charakter. Mowa o kolekcjonowaniu filmowych rekwizytów. Do uprawiania tego hobby nie wystarczy odrobina szczęścia. Bez wypchanego po brzegi portfela ani rusz.

Chyba każdy marzył o tym, by w jego posiadaniu znalazł się miecz świetlny, którym w "Gwiezdnych wojnach"  Luke Skywalker walczył z Darthem Vaderem albo bicz Indiany Jonesa. Niektóre z takich przedmiotów, nawet jeśli ich działanie było w całości zasługą efektów specjalnych, stały się po prostu nieśmiertelne. Przez wielu uważane są za swego rodzaju dziedzictwo kulturowe czasów obecnych.

Powiedzmy sobie szczerze: po prostu nie wypada nie wiedzieć, jakim samochodem jeździł James Bond, dlaczego tak ważna była figurka sokoła maltańskiego oraz w jakim kolorze sukni najlepiej na ekranie prezentowała się Audrey Hepburn.

Reklama

Nic dziwnego, że studia filmowe odpowiedzialne za wiekopomne produkcje urządzają aukcje, na których można nabyć "legendarne" przedmioty, jakie z powodzeniem moglibyśmy nazwać współczesnymi relikwiami. Jednak, jak na relikwie przystało, nie należą one do najtańszych.

Na początku grudnia świat obiegła informacja, że pod młotek trafi słynny blaster Hana Solo. Według przypuszczeń ekspertów, broń zawadiaki z gwiezdnej sagi może zostać sprzedana za imponującą kwotę trzystu tysięcy dolarów. Cena wywoławcza wynosi dwieście "kawałków".

Jeśli wszystko pójdzie po myśli sprzedających, to blaster okaże się jeszcze cenniejszy niż "święty Graal" miłośników serii stworzonej przez George’a Lucasa, czyli wspomniany miecz świetlny Luke’a Skywalkera. Ten trafił w prywatne ręce za dwieście czterdzieści tysięcy dolarów.

To jednak nie koniec rarytasów, jakie dla osób o zasobnych portfelach przygotowali organizatorzy aukcji. W ciągu jednej sesji, którą zaplanowano na 21 grudnia, poza blasterem, zlicytowane zostaną także: latająca deskorolka Marty’ego McFly’a z "Powrotu do przyszłości", strój Batmana, w którym występował Michael Keaton i... piłka Wilson - jedyny przyjaciel rozbitego na bezludnej wyspie Toma Hanksa z pamiętnej roli z "Castaway: Poza światem".

Nikt nie ma wątpliwości, że rzeczone rekwizyty trafią do kolekcjonerów za naprawdę bajońskie sumy. Warto w tym miejscu wspomnieć o zakończonej 5 grudnia aukcji pamiątek po Brusie Lee. Sprzedano na niej między innymi ikoniczne żółto-czarny strój, w którym "Smok" wystąpił w "Grze śmierci". Zwycięzca aukcji zapłacił za nie ponad sto tysięcy dolarów - ponad dwa razy więcej niż oczekiwano. Zaprojektowane przez mistrza żółte nunczako  sprzedano za niewiele mniej - siedemdziesiąt tysięcy dolarów.

Wspomniane kwoty bledną jednak przy rekwizytach związanych z takimi gwiazdami jak Marylin Monroe, Sean Connery czy Steve McQueen. Podczas bitw o kupno pamiątek związanych z filmami, w których wystąpiły te znamienitości, kolekcjonerzy najszerzej otwierali swoje portfele.

Aston Martin DB5 z "Goldfingera" - samochód, z którym do dzisiaj kojarzy się agenta Jej Królewskiej Mości zlicytowano za ponad cztery miliony dolarów! Dużo jak na pojazd osiągający setkę w więcej niż siedem sekund, prawda?

Marylin Monroe w białej sukni, którą w górę uniosła para wydobywająca się z wywiewu stacji metra to bezcenny widok. Samą suknię sprzedano za cztery miliony sześćset tysięcy dolarów. Zaznaczmy, iż spotkanie z jej posiadaczką, siłą rzeczy, nie było wliczona w cenę.

Zwykły, choć nadal ekstrawagancki, DeLorean DMC 12 to koszt rzędu trzydziestu tysięcy dolarów. Egzemplarz, który przenosił bohaterów serii "Powrót do przyszłości" w czasie wart był ponad pół miliona dolarów. Nikt nie mówił, że spełnienie marzenia o posiadaniu w garażu wehikułu czasu należy do najtańszych.

Do takich nie należał też niewielki rekwizyt będący w istocie nie wyróżniającą się statuetką sokoła. Metalowy ptak z filmu "Sokół Maltański" po wielu zawirowaniach  trafił pod młotek. W aukcji zorganizowanej w Nowym Jorku nie zabrakło entuzjastów, którzy chcieli włączyć go do swojej kolekcji.

Jednemu z nich w końcu udała się ta sztuka, choć nie było to ani łatwe, ani tanie. Szczęśliwy kupiec wrócił do domu z sokołem, ale w domu aukcyjnym zostawił ponad cztery miliony dolarów. Nie jest to najwyższy z przytaczanych wyników, ale wielu znawców nie ma wątpliwości, że za symbol jednego z najsłynniejszych klasyków Hollywood za kilka lat  będzie można "zawołać" o parę milionów więcej.

To hobby nie jest tylko próżniaczą rozrywką połączoną z epatowaniem grubością portfela. Dla wielu kolekcjonerów to nic innego jak "kupowanie marzeń" oraz troska o to, aby pewne skarby nie straciły nic ze swej magii.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Star Wars | kolekcja | Hollywood | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy