XX-lecie Formacji Chatelet

Formacja Chatelet: Rozśmieszanie może uratować życie

Formacja Chatelet przygotowuje festiwal swojego XX-lecia - w Cieszynie /materiały prasowe

Po naszej niedawnej premierze w NCK w Krakowie podeszła do mnie pani i powiedziała, że dzięki naszemu poczuciu humoru i naszym skeczom przeżyła chemię i ból, który ze sobą niosła. Naprawdę wzrusza, że to "tylko" - jak mówią niektórzy - rozśmieszanie może komuś uratować życie - opowiada Michał Pałubski z Formacji Chatelet. Wraz z Barbarą Tomkowiak i Adamem Małczykiem zapowiadają atrakcje Festiwalu XX-lecia Formacji Chatelet, opowiadają o zbiórce w serwisie Polak Potrafi, zastanawiają się czy kabaret ma płeć i czy musi być związany z polityką.

Agnieszka Łopatowska, Interia: Jeśli rozmawiamy o jubileuszu 20-lecia Formacji Chatelet, musimy zacząć od początku. Składy się zmieniały, ludzie się zmieniają, a w Formacji trwa niezmiennie Adam. Które momenty z historii zespołu wspominasz najlepiej, a które wolałbyś, żeby z jego historii wypadły?

Basia: - Adaś też się zmienia...

Widzę - teraz zapuścił wąsy.

Adam: - Wąsy to akurat świeża sprawa (śmiech). Na pewno ogromnym sentymentem darzę zdobycie Grand Prix na przeglądzie kabaretów PAKA w 1997 roku. Było to dla nas potężne zaskoczenie, bo nawet kiedy się zgłaszaliśmy, nie wiedzieliśmy, co to PAKA. Ja w ogóle nie zajmowałem się kabaretami.

Reklama

Bo byliście wtedy formacją teatralną.

Adam: - W takich kręgach chcieliśmy się obracać. Interesował nas teatr Schafferowski. Ojciec naszej formacji, Krzysztof Niedźwiedzki, zgłosił nas na Pakę już długo po eliminacjach. Poszedł na bezczelnego i powiedział, że jak nas przyjmą, to my wygramy. Wpuścili nas na wieczór ostatniej szansy. No i wygraliśmy. Ucieszyło nas to tym bardziej, że była tam nagroda finansowa. Nie oszukujmy się - do tej pory klepaliśmy biedę.

Myślałam, że chcesz powiedzieć, że do tej pory z tego żyjecie...

Adam: - Aż tak dobrze nie było!

Michał: Właściwie to nasz jubileuszowy festiwal, który odbędzie niebawem, jest jeszcze z tego finansowany (śmiech).

Adam: - Może gdybyśmy dobrze zainwestowali te pieniądze, w coś innego niż alkohol, to jeszcze byśmy z tego teraz żyli. Wracając: z sentymentem wspominam również pobyty na Famie w Świnoujściu. To było fantastyczne czasy! Do teraz mam masę znajomości właśnie stamtąd. Tam się utworzyło nowe środowisko artystyczne. Był w nim na przykład Olek Brzeziński - kompozytor, który będzie też z nami na festiwalu. A te rzeczy, które z historii chciałbym wymazać, to wszystkie rozstania członków zespołu, konflikty. Bo takie też były. Chociaż z drugiej strony, jednak nie chciałbym niczego szczególnie wyróżniać. Wszystko, co składa się na historię, tworzy Formację i miało wpływ na to, jak jest teraz.

W 2004 r. dołączył do grupy Michał. Pamiętasz swoje pierwsze chwile w zespole?

Michał: - Doskonale pamiętam. Najpierw było moje spotkanie z dwoma Adamami (Małczykiem i Grzanką - przyp. red.) w Ostrołęce. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, że może byłbym dublerem dla Jerzyka Połońskiego. Przyjechałem do Krakowa na początku 2004 roku i zaczęliśmy pracę. Dopiero próbowałem uczyć się tekstów, a oni uznali, że już nie ma czasu i mam nauczyć się numeru "I love music", bo występujemy w szopce politycznej w teatrze Groteska. Kazali mi ogarnąć układ taneczny, a że ja z tańcem nie mam po drodze, było to dla mnie traumatyczne przeżycie. Nie dość, że musiałem nauczyć kroków, to jeszcze rozebrać się w finale.

Byłeś tym skaczącym na biodra kolegów czy tym, na którego się skacze?

Michał: - Na całe szczęście ja wskakiwałem, bo gdyby miał na mnie wskoczyć Adam bądź Pusia, czyli Marcin Sikora, to mógłbym właśnie wtedy skończyć karierę w Formacji Chatelet.

Adam: - Muszę się wtrącić, bo Michał opowiedział jak to wyglądało tylko z jego strony, a ja chciałem opowiedzieć, jaka jest moja historia. Poznaliśmy się po prostu na imprezie w Ostrołęce.

Michał: - Chciałem to delikatnie opowiedzieć...

Adam: - Tutaj trzeba kawę na ławę wyłożyć! Piliśmy alkohol w sporych ilościach, wtedy jeszcze takie były czasy. No i go zaprosiłem ni stąd, ni zowąd. Powiedziałem: "Przyjedź do Krakowa, będziesz z nami grał". Zgodził się, a później przyjechał i już tak zostało. Później, po otwarciu granic, Marcin Sikora wyjechał do Paryża i Michał stał się czwartym chateletem.

10 lat później do was dwóch dołączyła Basia. Jak się czułaś wśród dwóch samców alfa?

Basia: - Minęły dwa lata i cały czas jest ciężko, ale poczekam jeszcze ze dwa (śmiech). To była kompletna zmiana w moim życiu. Zmieniłam zespół, w którym występowałam, przeprowadziłam się z Poznania do Krakowa. Ale nadal mam wrażenie, że się docieramy, szukamy wspólnych relacji na scenie.

Czy kabaret ma płeć? Łatwiej jest pracować z mężczyznami czy w zespołach koedukacyjnych?

Adam: - Chyba nie ma znaczenia, ale faktycznie tak się złożyło, że kabaret jest głównie męską domeną. Kobiety w kabarecie mają specyficzne charaktery. Są silne.

Basia: - To się coraz bardziej zmienia, bo jest coraz więcej kobiet w kabarecie.

Adam: - Ale nadal jest przewaga mężczyzn. Oczywiście, że dogaduję się łatwiej z facetami - prościej, szybciej, jak to w życiu. Ale ja z kolei wolę trudniej, inaczej. Odnosząc się do tego, co mówiła Basia, oczywiście zauważamy to, że cały czas się docieramy, że nie ma takiego zrozumienia w lot. Ale myślę, że widz nie widzi tych drobnych niedoskonałości. Jestem przekonany, że dla naszych widzów dołączenie Basi, tak, jak wcześniej Michała, to była zmiana in plus.

Przygotowujecie się do jubileuszu 20-lecia istnienia Formacji Chatelet, który odbędzie się w grudniu w Cieszynie. Co tam będzie...

Basia: ...alkohol!

Michał: - Ciasto, goście...

Basia: - Koreczki!

...się działo?

Adam: - Przygotowania do jubileuszu wchodzą w decydującą fazę. Oprócz kwestii organizacyjnych staramy się przygotować mentalnie. Chodzę do psychologów, terapeutów, na akupunkturę... Ale, poważnie mówiąc, ostatnio dużo myślę o historii Formacji. Zdaję sobie sprawę, ile ludzi przewinęło się przez te 20 lat w naszym zespołowym życiu, ile znajomości zawarliśmy, ile się zdarzyło. Czasem mam wrażenie, że tego nie doceniamy. Gramy w tym kabarecie, jeździmy na występy, wykonujemy to naprawdę na zawodowym poziomie i wszystko jest super, ale czasem jest to męczące jak wyjazd do pracy. I czasem zapominamy, że mamy super pracę, której nie zamienilibyśmy na żadną inną.

- Na festiwalu wystąpią nasi przyjaciele: Kasia Pakosińska, Łowcy.B, Kabaret Nowaki, Kabaret Młodych Panów, my oczywiście oraz zespół Olka Brzezińskiego nazwany na tę okoliczność: Chaos. Wszyscy wystąpimy w głównym koncercie w teatrze w Cieszynie, zresztą przepięknym. Będzie też dużo imprez towarzyszących, między innymi spotkania z nami i z naszymi gośćmi, wystawy i dużo niespodzianek. Będą z nami byli członkowie Formacji, nasze rodziny i znajomi, którzy towarzyszyli i pomagali nam przez te wszystkie lata. Inny skład wystąpi na koncercie piątkowym, inny na sobotnim, a w czwartek w ogóle jeszcze nie wiadomo kto wystąpi, bo to będzie totalny freestyle.

Ponieważ finansowanie Festiwalu XX-lecia leży w większości na waszych barkach, postanowiliście zebrać część funduszy na Polak Potrafi - jak można się dołączyć do akcji i co można zdobyć w nagrodę?

Michał: Na przykład jest taka nagroda "Pakiet życzliwy": w zamian za drobne wsparcie naszego projektu my zadzwonimy do wskazanej osoby w wybranym przez was dniu i złożymy jej jedyne, niepowtarzalne życzenia. Jest także, ale niech o tym Basia powie...

Adam: Dlaczego Basia?

Michał: Bo jest kobietą i lepiej się na tym zna.

Basia: Nagroda ukrywająca się pod tajemniczą nazwą "Pakiet Wyczesany" - to metamorfoza owłosienia głowowego. (śmiech) Metamorfoza ta wykonana będzie przez nas na głowie osoby, która sypnie groszem i wspomoże nasze wydarzenie na polakpotrafi.pl, my w zamian za to stworzymy niepowtarzalny look. Proszę się nie martwić, na nasze ręce będzie patrzył i wszystko będzie kontrolował formacyjny stylista, nasz przyjaciel z salonu Claudius Hair Treser Team.

Adam: "Pakiet Wodzirej" to jedyna niepowtarzalna możliwość wejścia na bankiet festiwalowy i spożycie w naszym towarzystwie małego co nie co. Jest to oczywiście nagroda dla osób pełnoletnich. (śmiech)

Basia: Oprócz tego wejście na wszystkie koncerty i wydarzenia.

Michał: I wycieczka razem z nami po Cieszynie - i tym polskim, i czeskim.

Basia: Tak naprawdę nagród jest całe multum.

Michał: Śpieszcie się bo akcja za chwilkę się skończy, a my naprawdę potrzebujemy waszej pomocy. I nie myślcie: "Mam tylko dychę, żeby im pomóc, a dycha to mało", bo ta dycha nam zarąbiście pomoże.

WESPRZYJ FESTIWAL FORMACJI CHATELET

Podczas festiwalu dołączą do was przyjaciele - czy można mówić: ze środowiska kabaretowego?

Michał: - Wydaje mi się, że kiedyś środowisko było bardzo "ze sobą". Wywodziliśmy się z ośrodków studenckich, gdzie zwykle kabarety powstawały na imprezach. A wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy pojawiły się pieniądze, a wraz z nimi managementy, które działają na korzyść swoich kabaretów i rodzi się konkurencja. Choć cały czas mam nadzieję, że jest ona delikatna. Ale przy okazji tego festiwalu chcę powiedzieć, że bardzo się cieszymy, że przyjeżdżają do nas zaproszone kabarety i przygotowują coś specjalnie dla nas. To taki powrót do tamtych czasów. Choć prawdopodobnie nie do końca bezinteresownie, bo akurat Nowaki pewnie będą coś chciały w zamian na zbliżające się ich 10-lecie... (śmiech).

Basia: - Na pewno kogoś się lubi bardziej, a kogoś mniej. Jak powiedział Michał - kiedy pieniądze wchodzą w grę, zaczyna się walka o miejsce na rynku. Ale jeszcze nutka dobrych, długoletnich relacji wybrzmiewa.

Adam: - Coraz mniej jest też okazji do relacji towarzyskich. Wcześniej kiedy przyjechaliśmy na jakiś festiwal, siedzieliśmy, gadaliśmy, imprezowaliśmy, zostawaliśmy po koncertach, wiedzieliśmy o sobie prywatne rzeczy, a teraz jest coraz mniej takich okazji. Mamy coraz więcej pracy, rodziny i zwyczajnie mniej czasu. Ale jest to chyba naturalna sytuacja.

A na ile na taką sytuację miała wpływ telewizja? Mam wrażenie, że to z nią przyszły duże pieniądze.

Basia: - Tak, telewizja miała spory wpływ na to, jak te relacje teraz wyglądają i na kształt kabaretów w ogóle.

Adam: - Telewizja Polska ma cały czas takie bandyckie umowy, które zawierają prawo do niezliczonej liczby powtórek. Montują materiały w różnych konfiguracjach, z różnych lat, tak że ludzie już nawet nie wiedzą czy to nowe skecze czy stare. Myślą, że cały czas robimy to samo i że stoimy w miejscu. Aczkolwiek z drugiej strony kiedy ludzie widzą kogoś w telewizji, chcą pójść zobaczyć go na żywo. To napędza występy biletowane.

Michał: - Z powodu tych powtórek kabareciarze nauczyli się lepiej wybierać realizacje, w których uczestniczą, coraz częściej też nie grają pełnych występów w telewizji, a godzą się na przykład tylko na dwa, trzy numery.

Zauważacie różnicę w publiczności w zależności od miejsca, w którym gracie? Na przykład jest teoria, że mieszkańcy waszego miasta - Krakowa nie potrafią się dobrze bawić. Zgadzacie się z nią?

Adam: - Nie chcę się jakoś przechwalać, ale myślę, że nasze występy są na tyle spójne i dobrze zbudowane, że ludzie to doceniają i właściwie gdzie nie jesteśmy, udaje nam się publiczność rozbawić z dużym skutkiem. Nie dzieliłbym Polski na tę, która potrafi się bawić i nie.

Michał: - Ja również. Za to podzieliłbym na taką, która jest bardzo głodna kultury i taką, która jest mniej godna. Krakowianie mają aż nadmiar kultury. A kiedy jedziemy do jakiejś małej miejscowości, ludzie chętnie przychodzą po to, żeby się bawić. W Krakowie rozkazują: "Baw mnie!".

Adam: - Dlaczego robimy festiwal w Cieszynie? Bo udało się znaleźć fajnego człowieka - Jurka Tessara, który się w to zaangażował, wszystko załatwia na miejscu- to po pierwsze. Ale Cieszyn jest też bardzo przyjaznym miastem. W Krakowie panuje kultura wyższa i mamy poczucie, że kabaret do niej nie pasuje, że nie jest mile widziany.

Ale to przecież kolebka kabaretu.

Adam: - A widziałaś, żeby władze miasta chwaliły się Paką na przykład? Nie. Tu ważniejszy jest papież, koncerty organowe i jedyny słuszny kabaret Piwnicy pod Baranami. Jeszcze przez jakiś czas współpracowaliśmy z Nowohuckim Centrum Kultury, ale też się ta współpraca jakoś rozeszła. Smutne.

Michał: - Natomiast władze Cieszyna udostępniają nam miejsca na występy, pozwalają korzystać z przestrzeni miejskiej. Właściciele kawiarni pomagają organizować spotkania, wieszają nasze wystawy. Dla nich jest to ważne wydarzenie artystyczne i wszyscy witają nas z otwartymi ramionami.

Kabaret jest powiązany z polityką?

Michał: - Polityka jest powiązana z kabaretem.

Adam: - Są kabarety, które biorą politykę na warsztat, ale są też - mam wrażenie - artyści o zabarwieniu kabaretowym, działający na usługach polityków. Szczególnie ci starszego pokolenia. Jakakolwiek forma satyryczna ma sens, kiedy jest nastawiona krytycznie do rzeczywistości. Ośmiesza rzeczywistość i przynajmniej się stara być obiektywna. To jest naturalne, że władzy się musi dostawać od kabaretów. PO też dostawała. A jeśli jakakolwiek formacja kabaretowa jest pro jakiejś opcji, to jest źle. Traci swoją funkcję.

Michał: - Wyśmiewanie polityki jest też formą pewnego wentylu bezpieczeństwa. Ludziom, którzy się nie śmieją w końcu "eksploduje głowa", albo zaczną niszczyć innych. Te wszystkie złe emocje muszą znaleźć swoje ujście. Niestety teraz na czoło wysunęły się wszystkie formy negacji inności drugiego człowieka. Kiedy powstał Buba, miał dwie funkcje: z jednej strony pokazywał gejom, że takie zbyt kobiece, przegięte ruchy wyglądają śmiesznie, a z drugiej strony ludziom negatywnie nastawionym do gejów pokazał, że nie są straszni. Oswajał problem.

Adam: - Poruszamy tematy, które uznawane są za ciężkie, ale mamy tę przewagę, że możemy je na scenie pokazać w sposób bardzo lekki i ludzie się z nimi mogą oswoić. Raczej unikamy tematów politycznych i zaangażowanych. Choć i musimy być przygotowani na to, że to co robimy nie będzie się wszystkim podobać.

Michał: Człowiek, który coś robi musi być przygotowany na hejt, na krytykę.

Bo hejt jest nową miarą sukcesu?

Michał: - Jeśli się niczego nie robi, to nie ma za co człowieka krytykować. A jeśli ktoś dużo robi, musi się liczyć z tym, że będzie wytykany palcami.

Basia: - Nie damy rady uciec od polityki, bo chociażby dotykają nas zmiany zachodzące w telewizji. Po zmianie władz TVP przygotowaliśmy jeden odcinek nowego sezonu naszego programu. Niestety, został on trzykrotnie pocięty i przemontowany, skecze zostały poprzestawiane. Końcowa wersja mocno różniła się od scenariusza. Odczuliśmy skutki cenzury.

Ten odcinek został wyemitowany w takiej formie?

Adam: - Tak. To regularna cenzura, a ludzie o niej nie wiedzą.

Michał: - Taką samą cenzurę mieliśmy 8 czy 9 lat temu, kiedy podobny zestaw ludzi był u władzy. Mamy jeden skecz, w którym używaliśmy trzech nazwisk wówczas prominentnych polityków, który był cenzurowany w zależności od tego, który był w danym czasie pupilem. Jeśli pupilem był Giertych, to było wycinane jego nazwisko, dwa miesiące później kiedy pan Roman podpadł jego nazwisko przywracano, po to by wyciąć nazwisko Wildsteina. Mam nagranie tego skeczu w trzech wersjach, które się zmieniają bez naszej ingerencji.

Jak zareagowaliście, kiedy się dowiedzieliście, że wasze programy spadają z anteny TVP?

Adam: - Wiedzieliśmy, że jakoś sobie poradzimy. Zaraz zresztą pojawił się Polsat ze swoją propozycją.

Michał: - Programy kabaretowe w telewizji publicznej miały nawet 20 proc. udziału w rynku, teraz te w obecnej formie i przy obecnym składzie wykonawców mają 4-5 proc. Programy kabaretowe miały dużo wyższą oglądalność, niż programy muzyczne. Kabareton był popularniejszy od koncertu premier w Opolu. Traktowani byliśmy przez tamtejszych artystów jak kwiatek do kożucha, a to my robiliśmy im oglądalność.

Adam: - Zresztą często spotkamy się z tym, że artyści są zdziwieni, że kabarety działają profesjonalnie. Ludzie często nie mają świadomości na jakim poziomie profesjonalizmu zespoły kabaretowe już funkcjonują. Kiedy spotykamy się na wspólnych koncertach z innymi artystami, często są w szoku jaką mamy oprawę, technikę. Im się cały czas wydaje, że my gramy na weselach z dwoma mikrofonami na statywie.

Basia: - A jakie jest zdziwienie, na przykład pani z domu kultury, kiedy przyjeżdżamy, ona proponuje nam alkohol, a my grzecznie odmawiamy. Ludzie nie wierzą, że wychodzimy trzeźwi na scenę, mówiąc: "Jak nie pijecie, to na pewno nie dacie rady rozbawić publiczności".

Adam: - Cały czas kabaret jest kojarzony z plebejską rozrywką.

Michał: - Ja chciałem wrócić do przejścia do Polsatu. Patrząc na historię Formacji jest to taki powrót do korzeni, bo to Nina Terentiew umieściła w Dwójce kabarety i zorganizowała relacje z Paki jako pierwsza. Teraz po prostu wróciły do niej dzieci z dalekiej podróży.

Adam: - Chyba wnuki, patrząc na wiek pani Niny...

Po co mówisz, jak będziesz chciał to wyciąć przy autoryzacji?

Basia: - Ja jej w zasadzie dawno nie widziałam...

Adam: - Ja w zasadzie też, to już nic nie mówię.

Michał: - A ja zawsze będę podkreślał, że pani Nina jest młodą kobietą. Zwłaszcza przy autoryzacji!

Wracając do "podkręcania" humoru - zdarza wam się, że macie zły dzień i ostatnią rzeczą, o której marzycie jest wejście na scenę i poprawienie humoru komuś innemu?

Adam: - Pewnie, że tak. To wada naszego zawodu, że nieważne jak się czujemy, nieważne jaki mamy nastrój, nieważne czy nam ktoś umarł...

Basia: - Nie no, jest dla nas ważne, gdy ktoś umarł!

Adam: - Mów za siebie! (śmiech)

Michał: - Wydaje mi się, że po prostu nauczyliśmy się zamykać pewną przestrzeń przed wejściem na scenę. Bo tak jak mówi Adam, widza nie obchodzi co mi się dzieje, co mam w domu, czy jest mi źle czy dobrze. On kupił bilet na występ i przyszedł, żebym go rozluźnił, żeby jemu nie było źle. A my jesteśmy pewnego rodzaju psychologami. Mamy rozśmieszyć ludzi, sprawić, żeby zapomnieli o swoich problemach. Dlatego lubię to co robię, bo na tę godzinę czy dwie odbieram im ich problemy.

Adam: - Zdarzają się też takie występy, oby ich było jak najwięcej, że kiedy jesteś na scenie, jest taka fajna energia, to sam też zapominasz o wszystkim i odpływasz sobie w inny świat. Schodzisz ze sceny i jesteś pozytywnie naładowany, mimo że za chwilę i tak nastąpi zjazd, bo wyczerpie się potężna bomba energetyczna.

Basia: - Ja niestety miałam przykre doświadczenia z moim poprzednim zespołem, kiedy jednego dnia miałam do zagrania dwa spektakle, a coś mi dolegało. Mieliśmy godzinę czasu przerwy między zakończeniem pierwszego, a rozpoczęciem drugiego występu, więc w tym czasie pojechałam do szpitala na zastrzyki i musiałam wyjść z powrotem na scenę.

Adam: - Każdy z nas miał takie sytuacje. Ja grałem ze złamaną nogą, Basia ze złamaną szczęką. Michał też skręcił nogę na występie...

Michał: ...i tańczyłem z nią "I love music"...

Adam: Często tracimy głos. Gramy w różnych stanach fizycznych i psychicznych.

Michał: - Te fizyczne jeszcze da się przeżyć. Kiedyś jadąc na występ dowiedziałem się, że zmarła moja babcia. To jest ciężko wyłączyć, ale musiałem i zagrałem. Później poszedłem do hotelu się posmucić.

A macie niezawodny sposób, żeby samemu sobie poprawić humor?

Basia: (głośny, zaraźliwy śmiech) - Przepraszam...

Widzę, że Basia ma - zdradzisz go nam?

Basia: - Nie, bo to prywatne sprawy. (śmiech)

Adam: - Basia często robi nam numery. Czasem znajduję różne rzeczy w kieszeniach, cebulę na przykład. Albo podmienia nam rekwizyty. Teraz to już rzadko, ale przedtem często robiliśmy sobie różne kawały. Już nie mówię o takich przaśnych numerach, jak pokazywanie tyłka w kulisach.

Michał: - To wcale nie jest takie odległe, bo podczas Kabaretowego Dobrego Wieczoru, na który jeździmy z innymi kabaretami, będąc na scenie zobaczyłem współgrający z nami kabaret w pozycji wypiętej.

Adam: - Czasami wydaje mi się, że jestem bardzo zmęczony, a wychodzę na scenę i od razu okazuje się, że wytwarza się jakaś dodatkowa energia, więc chyba nie mam jakiś specjalnych sposobów. Chyba ty masz jakieś Basia...

Basia: (śmiech) - Nie mam! (śmiech) Myślę, że jest nam też ciężej w takim okresie jak teraz, jesienno-zimowym. Jesteśmy w trasie parę godzin, a o 16:00 jest już ciemno. Dojeżdżamy na miejsce, w którym warunki bywają różne. Czasami są piękne domy kultury, ale bywają też skromne miejsca, gdzie ledwo co można zaparzyć herbatę. To czasami może człowieka bardziej zdołować niż prywatne sprawy.

Adam: - Obliczyliśmy, że ja przez te 20 lat przejechałem już po Polsce ponad milion kilometrów.

Zawsze po występach wracacie do domu?

Adam: - Zawsze wracaliśmy, ale teraz staramy się zostać.

Basia: - Po tym, jak jeden z naszych kolegów wjechał w jelenia, poszliśmy po rozum do głowy. Jeżeli jesteśmy gdzieś dalej, to zostajemy w hotelu.

Michał: - Kiedy nie mieliśmy dzieci to wracaliśmy po to, żeby być od rana. A teraz kiedy słyszę, że moglibyśmy dojechać na 5:00 rano, a wiem, że moja córka wstanie o 7:00 i nie da mi pospać, wolę przyjechać o 15:00 wyspany, żeby miała ze mnie więcej pożytku.

Kiedy spotykacie waszych fanów gdzieś poza salami koncertowymi to zdarza się, że oni chcą być superśmieszni i chcą też, żebyście wy byli superśmieszni?

Michał: - Tak, to taki standard. Słyszymy albo: "Niech pan opowie żart", albo: "Powiedz coś śmiesznego". To miłe, że podchodzą i proszą o autograf, ale bardzo często oni chcą w tym być bardzo śmieszni i pokazać: panie kabareciarz, ja to też mam humor! Dzisiaj odbierałem paczkę i kurier chciał być właśnie tak bardzo śmieszny. Miałem mu podać cztery ostatnie cyferki kodu z sms-a, a on mi powiedział, że mogę nawet sześć, a jak będę grzeczny to nawet siedem. I taki się zrobił rubaszny.

Adam: - Tak się zdarza niestety bardzo często, to jest wpisane w nasz zawód. Najczęściej padają teksty: "Kolega to by się do kabaretu nadawał!" i wyciągają jakiegoś Zenka gdzieś z kuchni, każą mu opowiadać dowcipy, a później robią sobie z nami zdjęcia. Trzeba być na to odpornym, bo czasami jest 2:00 w nocy, a ludzie przytulają cię, ściskają, żegnają się i witają. Ale warto to przetrwać, bo widzimy też, że ludziom dajemy też w taki sposób radość.

Basia: - Czasami nawet się tego nie spodziewasz. Nawet po występach tak jest, że ludzie przychodzą po autograf albo zrobić sobie zdjęcie i nagle mnie jakiś facet bierze na ręce, albo ktoś strasznie ściska i dusi.

Adam: - Mnie kiedyś dziewczyna tak całowała i tak się uczepiała, jakbyśmy byli rodziną niewidzianą od 50 lat i rozdzieloną przez Niemców.

Michał: - Ale są też takie bardzo wzruszające sytuacje. Po naszej niedawnej premierze w NCK w Krakowie podeszła do mnie pani i powiedziała, że dzięki naszemu poczuciu humoru i naszym skeczom przeżyła chemię i ból, który ze sobą niosła. Naprawdę wzrusza, że to "tylko" - jak mówią niektórzy - rozśmieszanie może komuś uratować życie. Kiedy to usłyszałem, przyznaję że pomyślałem: "Wow, ale fajnie, że ja to robię, że mam taki wpływ na ludzi".

Adam: - To polska specyfika, że ludzie związani z branżą satyryczną są postrzegani jako niepoważni. Gdybyśmy żyli w Stanach Zjednoczonych, z pozycją taką jak tutaj, to opływalibyśmy w dostatki i bylibyśmy w zupełnie innym miejscu niż jesteśmy.

Michał: - W Stanach stand-uperzy i ludzie zajmujący się komedią są naprawdę bardzo ważnymi osobami i reżyserzy filmowi chętnie ich zatrudniają do ról komediowych, bo wiedzą, że mają naturalny talent. Zatrudniają ich do dubbingu, bo wiedzą, że umieją zmieniać formę mówienia. Teraz zmienia się to troszkę, bo na przykład chłopaki z Paranienormalnych dali dubbing do ostatniej bajki Disneya i super, że to idzie w tym kierunku, ale szkoda, że jest tego tak mało. Wydaje mi się, że ci, którzy przyjdą po nas będą mieć pootwierane drzwi do wielu światów, bo przecieramy im szlaki.

Tylko kiedy popatrzymy na młodych kabareciarzy, to nie ma ich tylu, ilu było was powiedzmy 10 czy 20 lat temu. A po drugie mam wrażenie, że mają jednak inną wrażliwość i inny rodzaj humoru.

Michał: - Mają inną wrażliwość, ale teraz jest inaczej. Żeby powstał kabaret muszą się spotkać trzy czy cztery jednostki, które ze sobą współpracują, dobrze gadają, mają podobne poczucie humoru, troszkę się dopełniają. A teraz młodzi się przestawili na stand-up. Nie trzeba szukać partnera. Trzeba napisać tekst i modlić się, żeby ten tekst był dobry. Szkoda, że wielu stand-uperów sprowadza to do słów: dupa, cycki, rzygi i pierdy, zamiast równać do fantastycznych wzorców ze Stanów. Gdyby polskich stand-uperów połączyć w grupy kabaretowe, pojawiłoby się 4-5 nowych kabaretów, które fajnie pozamiatałyby system.

Adam: - Rzeczywiście, wydaje mi się, że kabaret w takiej formie odchodzi gdzieś do lamusa. Widzowie w wieku 30+ jeszcze kabarety oglądają, natomiast młodzi już nie. Są żarty internetowe, memy, filmiki, kabaret coraz mniej kręci. To jest naturalne, kiedy byliśmy młodzi też nas nie kręciły rzeczy, które oglądali starsi.

Michał: - W dodatku młodzi ludzie też coraz rzadziej wychodzą z domu na koncerty. Wolą obejrzeć filmy Grupy Darwina, które notabene są świetne, sam je oglądam. My tworzymy fajne rzeczy na scenie, a internet jest narzędziem, którym nie potrafimy się tak dobrze posługiwać, nie czujemy go tak dobrze jak oni.

Basia: - Ale z drugiej strony jesteśmy kabaretem, który wziął udział w reklamie telewizyjnej i też nastawienie firmy, z którą podpisaliśmy kontrakt było takie, że szukali kabaretu, a nie kogoś innego.

Adam: - To, że kabarety biorą udział w reklamie to rzadkość.

Przypominam sobie tylko Mumio, ale padały wtedy zarzuty, że ich wizerunek nie przełożył się na realne dochody marki.

Michał: - Naszym klientom się opłaciło, bo mamy informacje, że dzięki temu rozpoznawalność marki znacznie wzrosła.

Adam: - Cały czas mamy coś nowego do zrobienia. Jeszcze o tym nie mówiliśmy, ale mamy pomysł teatralny z Michałem Zabłockim, z którym pracowaliśmy już parę razy. Michał już napisał piosenki, ja piszę sceny. Chcemy stworzyć komedię, ale na bardzo poważny temat, bardzo współczesną. Nie będzie to komedia polityczna, ale opisująca mechanizmy polityki i tego jak my artyści jesteśmy w nie wplątani. Będziemy ją grali w teatrach w różnych miastach. Robimy to, żeby mieć trochę oddechu od kabaretu, rozwijać się. Mam nadzieję, że wystartujemy z tym projektem jesienią 2017 roku.

Czego sobie życzycie z okazji jubileuszu XX-lecia?

Adam: - Żeby wszystko nam się udało podczas festiwalu, żeby było fajnie towarzysko. Wiem, że koncerty będą super, w zasadzie już zostały sprzedane wszystkie bilety. Chciałbym tam pojechać tak, żeby nie myśleć tylko o tym co i jak mam gdzie robić, tylko żebym się tam dobrze czuł. I życzę nam, żebyśmy jeszcze funkcjonowali z 10 lat.

Basia: - Żeby nam się chciało i pomysłów nie brakowało. A ciuchy jakieś tam się znajdą...


Festiwal XX-lecie Formacji Chatelet odbędzie się w dniach 15-17 grudnia 2016 r. w Cieszynie. Interia jest patronem medialnym imprezy.

ZOBACZ PROGRAM FESTIWALU

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy