Tego nie wiedziałeś o brodzie

Przez kilka sezonów była w niełasce, by jakiś czas temu przebojem powrócić na salony. Broda (i często występujące z nią wąsy), bo o niej mowa, towarzyszy mężczyznom od pradziejów. Jaka symbolika kryje się za owłosioną twarzą? Komu nie wolno jej mieć? Jak o nią dbano? Kto zginął przez brodę? Czyj zarost budził kontrowersje? Zobaczcie!

Już starożytni wiedzieli, że odpowiednio wystylizowana broda jest oznaką statusu mężczyzny. Ludy znad Tygrysu i Eufratu nie tylko przystygały zarost, ale i układały go stosując wszelkie naturalne olejki, a nawet barwiły na modne kolory. Wśród niewolników były osoby pełniące rolę współczesnych barberów. Dziś, dzięki precyzyjnym maszynkom, możemy w łatwy sposób stylizować zarost i w domowym zaciszu tworzyć fikuśne kształty i wzory. Nasi przodkowie musieli poświęcić zdecydowanie więcej czasu (i mieć dużo większe doświadczenie), by przy pomocy szczypiec, lokówek i oliwy fryzować brodę.

Reklama

Broda to władza, siła i mądrość!

W starożytnym Egipcie broda była symbolem władzy i tylko wysocy dostojnicy mogli (a wręcz musieli) ja nosić. Właśnie dlatego Kleopatra, choć była kobietą (i to ponoć całkiem seksowną) na malowidłach czy rzeźbach jest przedstawiana z okazałą bródką.

Persowie także kochali długie, bujne, ale przy okazji zadbane brody. W historycznych źródłach znajdziemy informacje, że prawie każdy perski król był posiadaczem pięknej brody.

Dla Greków broda była atrybutem dojrzałych (ale nie starych) mężczyzn emanujących siłą i testosteronem. Nosili ją filozofowie i dostojnicy. Poważni bogowie z Olimpu przestawiani byli jako atletyczni faceci z długą brodą. Zarost oznaczał także odwagę. Właśnie dlatego w starożytnej Sparcie karą za tchórzostwo w boju było publiczne zgolenie brody. Pozbawienie zarostu było także formą nagany w starożytnych Indiach. Groziła za cudzołóstwo i nieobyczajne prowadzenie się.

W średniowieczu oznaczającą siłę i męstwo brodę chętnie zapuszczali rycerze, władcy i księża z kręgu wschodniego chrześcijaństwa. Z resztą duchowni prawosławni, ormiańscy, koptyjscy, muzułmańscy i żydowscy do dziś dzień mają w tradycyjnych zaleceniach noszenie brody, która podkreśla ich mądrość i władzę.

Polski wąs!

Polska wąsem stała! Prawdziwy Sarmata nie wyobrażał sobie życia bez sumiastych wąsów. Cóż, że pewnie przeszkadzały w opróżnianiu kufli, gdy tak piękne komponowały się z kontuszem. Miłość naszych przodków do włosów pod nosem doskonale opisują wiersze i ody Franciszka Dionizego Kniaźnina, który pisze, między innymi, tak: Gdy szli na popis rycerze nasi/ A męstwem tchnęła twarz okazała/ Maryna patrząc szepnęła Basi:/"Za ten wąs czarny życie bym dała. Zdecydowanie mniejszym zainteresowaniem cieszyła się wśród Polaków broda. Prawdopodobnie taka sytuacja spowodowana była mniejszą dostępnością na naszych ziemiach precyzyjnych narzędzi do strzyżenia i trefnienia brody. Wygodniej było ogolić twarz na gładko i zostawić pokaźny (i często rosnący bez ingerencji ze strony właściciela) wąs. Gdy któryś z władców zapuścił brodę, wytykano go palcami mówiąc, że "nosi się z niemiecka".

U naszych sąsiadów brody zwykle były trendy. Jeśli wierzyć zapiskom to w 1567 roku na terenie dzisiejszych Niemiec zginął posiadacz najdłuższej brody na świcie. Miała mieć ona kilka metrów i stała się przyczyną jego zguby. Gdy w domu brodacza wybuchł pożar, spanikowany rzucił się do ucieczki. Niestety, zapomniał zwinąć długiej brody, więc potknął się o nią, spadł ze schodów i złamał kark.

Elekcyjni królowie z zagranicznych dynastii usiłowali lansować modne w ich ojczyznach "stylówki", ale przywieziona przez Walezego bródka hiszpańska, czy wyczesane i mocno wystylizowane brody Wazów nie cieszyły się popularnością na polskich dworach.

Francja elegancja

Choć nad Wisłą królowały wąsy, to Europa Zachodnia pokochała brody. Podobnie jak dziś, zmieniały się kroje ubrań i trendy w stylizacji zarostu. Coraz bardziej fikuśne kształty bród wymagały dodatkowych akcesoriów do ich ułożenia. "Wykonanie" szalenie popularnej we Francji bródki hiszpańskiej było nie lada wyzwaniem. Od XVII wieku do wystylizowania brody używano naturalnego kleju, różnorakich pudrów i pszczelego wosku. Z powodu braku precyzyjnych maszynek, zwichrzone włosy na brodzie prasowano żelazkami i naciągano je trokami. Cały ten proceder zajmował koszmarnie długą ilość czasu, więc, by zachować efekt na dłużej, posiadacz świeżo ułożonej, modnej brody... nakrywał ja papierowym ochraniaczem!

Bokobrody, kilkudniowy zarost i inne trendy

W XIX pojawiła się moda, także w Polsce, na krótkie, dobrze przystrzyżone brody połączone z wąsami i bokobrodami. Pisarze, malarze, podróżnicy - każdy chciał mieć taki elegancki zarost, który działał na kobiety jak lep na muchy. Musiały być starannie przystrzyżone, by nie sprawiać wrażenia "bałaganu" na twarzy.

Rewolucyjnym momentem w historii brody było wynalezienie elektrycznej golarki. Stworzył ją Jacob Schick w  1928 roku. Milowym krokiem dla fanów pięknego zarostu było wprowadzenie  przez Alexandra Horowitza z firmy Philips osobnej nasadki rotacyjnej z wbudowanymi w nią ostrzami pozwalającymi obcinać włosy przy samej skórze. Od tamtej pory każdy mężczyzna mógł zdecydowanie łatwiej i skuteczniej dbać o swoją brodę.

Coraz bardziej precyzyjne maszynki paradoksalnie zaowocowały moda na kilkudniowy zarost. Jako trend w stylizacji brody pojawił się on dopiero w latach 80. XX wieku i wylansował go George Michael. Od tamtej pory tysiące mężczyzn na całym świecie dumnie nosi takie właśnie owłosienie, bo wiedzą, że ono bardzo podoba się kobietom.

W ostatnich latach przybywa brodaczy. Spoglądając na to jakie kolejki ustawiają się do barberów i patrząc na nowości wśród modeli golarek i maszynek, jak choćby nowa, rewolucyjna maszynka hybrydowa Philips OneBlade, możemy być pewni, że jeszcze przez wiele sezonów kreatorzy stylu będą mieć zarost.


.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy