Telegram Zimmermanna - depesza, która zmieniła losy wojny

Na początku stycznia 1917 roku Stany Zjednoczone wciąż pozostawały neutralne. Niemcom bardzo zależało, żeby to się nie zmieniło, zachodnim aliantom (Anglii i Francji) wręcz przeciwnie.

Obie strony gorączkowo zabiegały, by USA, już wówczas wielka potęga gospodarcza, opowiedziały się po ich stronie. W końcu szalę przeważyła pewna depesza dyplomatyczna...

16 stycznia 1917 roku niemiecki minister spraw zagranicznych, Artur Zimmermann, wysłał do swojego ambasadora w Meksyku depeszę. Pisał w niej o planach rozpętania nieograniczonej wojny podwodnej. Z pewnością ofiarą U-Bootów padłyby także statki amerykańskie, ale mimo to Niemcy liczyli, że USA pozostaną neutralne.

Gdyby to się nie udało, zamierzali wplątać je w konflikt z Meksykiem. Minister w telegramie zapowiadał wsparcie dla Meksykanów, finansowe i zbrojne, także w sprawie odzyskania ich dawnych terytoriów, utraconych na rzecz Stanów w połowie XIX wieku (czyli m.in. Teksasu, Kalifornii i Arizony). Zimmermann polecał nawet podwładnemu, żeby zasugerował meksykańskiemu prezydentowi szukanie sojusznika w... Japonii, którą należało skłonić do wystąpienia przeciwko Amerykanom.

Treść depeszy była prawdziwą polityczną bombą. Gdyby dostała się w niepowołane ręce, mogłaby wyrządzić Niemcom niepowetowane szkody. To zdumiewające, ale zdecydowali się przesłać ją drogą telegraficzną, na dodatek korzystając z... amerykańskiej linii dyplomatycznej (została nadana do Meksyku via Waszyngton). Niemcy liczyli się z możliwością jej przechwycenia, dlatego tekst został zakodowany. Bardzo się pomylili, sądząc, że ich szyfrów nikt nie jest w stanie złamać...

Reklama

Brytyjczycy nawet wcale nie musieli tego robić. Weszli w posiadanie kodów dzięki szczęśliwemu trafowi. Wilhelm Wassmuss, jeden z niemieckich agentów działających na Bliskim Wschodzie, podburzał Arabów przeciwko ich kolonizatorom, Francuzom i Anglikom. Uciekając przed ścigającymi go za to żołnierzami brytyjskimi, zgubił swój bagaż. Znajdowała się w nim rzecz dla wywiadu bezcenna: książka szyfrów niemieckiej poczty dyplomatycznej. Dzięki temu alianci mogli przez jakiś czas czytać wszystkie depesze wroga.

Wywiad angielski oczywiście telegram Zimmermanna przechwycił - transoceaniczne kable biegły przez brytyjskie terytorium. Kryptolodzy poradzili sobie z treścią, choć do jej zapisania został użyty nowszy zestaw kodów niż te znalezione w walizce Wassmussa.

Jednak Brytyjczycy zwlekali z ujawnieniem tekstu, po prostu nie chcieli, aby Niemcy dowiedzieli się o posiadaniu przez nich nowego klucza. I znowu pomógł im szczęśliwy zbieg okoliczności - tym razem niemiecka ambasada w Waszyngtonie przesłała depeszę do Meksyku, korzystając z usług Western Union, cywilnego operatora pocztowego. Na dodatek - przez niechlujstwo? - zastosowano w niej stary kod, zgubiony przez pechowego agenta.

Dzięki temu szef brytyjskiego wywiadu morskiego, admirał William Reginald Hall, nie musiał obawiać się dekonspiracji i mógł ujawnić tekst depeszy. Teraz mógł twierdzić, że telegram przejęli angielscy agenci działający w Meksyku, co zresztą uczynili, a 24 lutego 1917 roku przekazali tajny dokument prezydentowi USA.

W tym okresie był nim Woodrow Wilson (1856-1924), wielki orędownik pokoju. Miał on nadzieję, że drogą negocjacji doprowadzi do zakończenia wojny. Dlatego początkowo nie uwierzył w rewelacje brytyjskiego wywiadu, uznając, że to prowokacja, specjalnie spreparowana akcja, mająca na celu wciągnięcie jego kraju w trwający ogólnoświatowy konflikt.

Przełamać nieufność amerykańskiego prezydenta pomógł sam wiceminister Artur Zimmermann. 29 marca 1917 roku wystąpił publicznie i nader nierozsądnie potwierdził autentyczność tekstu, próbując niezręcznie wytłumaczyć, dlaczego depesza w ogóle została wysłana. Zarazem już od początku lutego niemieckie U-Booty atakowały każdy statek zmierzający do Europy. Tego było Amerykanom za wiele i 6 kwietnia kongres USA wypowiedział wojnę Niemcom. Amerykańscy chłopcy zaczęli się szykować do wyjazdu do Francji.

W roku następnym walnie przyczynili się do zwycięstw aliantów na froncie zachodnim. W rezultacie ojczyzna niefortunnego ministra przegrała I wojnę światową.

Andrzej Goworski

Śledztwo
Dowiedz się więcej na temat: I wojna światowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy