Czego ta zjawa chce?

Duchy dają czasem o sobie znać w zaskakujących okolicznościach. Dlaczego jednak manifestują swoją obecność? Z jakiego powodu niepokoją żywych?

Bywa, że duchy do jakiegoś miejsca się przywiązują. Dlaczego dają znać o swej obecności żywym może wyjaśnić historia czarnoskórej dziewczynki z Alabamy. Martwej dziewczynki...

O sprawie stało się głośno pod koniec października 2004 r. za sprawą amerykańskiego czasopisma "Ledger Enquirer", którego reporter opisał niezwykłe zajścia, do których doszło przy Jowers Road w hrabstwie Russell w stanie Alabama.

Pod podłogą zaparkowanego nieopodal autostrady szybkiego ruchu wozu mieszkalnego należącego do Johna i Marion Stewartów, odkryto kości nogi i miednicy dziesięcioletniej dziewczynki. Jak wykazało policyjne śledztwo, szczątki te, wciśnięte między warstwy izolacyjne podłogi, zostały tam ukryte przed ponad 10 laty.

Reklama

Kości odkryto za sprawą ducha

ofiary zabójstwa. Stewartowie, ze swoją wnuczką, licząca obecnie 10 lat Stephanie Ogden, mieszkali w domu na kółkach od 1998 r. Stephanie od 5 roku życia miała przyjaciółkę, ciemnoskórą dziewczynkę w białej sukience. Niewidzialną przyjaciółkę.

Stewartowie przyzwyczaili się, że Stephanie w trakcie zabaw rozmawiała z kimś, kogo nie widać, a także do tego, że gdy ich wnuczka piła jakiś napój prosiła o drugą szklankę dla swej towarzyszki. Dorośli traktowali to jako zmyślenia dziecka obdarzonego wielką wyobraźnią. Niepokoiło ich tylko, że Stephanie opowiadała o swej przyjaciółce historię niczym z filmowego horroru.

Po znalezieniu szczątków Stephanie Ogden, obecnie uczennica szkoły podstawowej w Dixie, oświadczyła mediom, że jej niewidzialna przyjaciółka była dla niej bardzo przyjazna, wciąż jednak opowiadała, że

przydarzyło się jej coś strasznego.

- Mówiła, że ktoś ją posiekał, a potem włożył pod podłogę - twierdziła Stephanie. - Dziewczynka opowiadał, że nie widziała kim był ten człowieka, bo miał na twarzy maskę. Stephanie jest pewna, że kości odnalezione w domu należą do jej towarzyszki zabaw.

- Możliwe, że ta dziewczynka była duchem - zapewniała publicznie Stephanie Ogden.

Wnuczkę poparł John Stewart.

- Nie mam zaburzeń psychicznych i dotąd nie wierzyłem w takie zdarzenia - oświadczył Stewart. - Wierzę jednak, że moją wnuczkę odwiedzała dusza tego dziecka nie pogrzebanego, jak się należy. Gdy odkryto szczątki ofiary morderstwa, John Stewart nabrał przekonania, że

niewidzialna towarzyszka zabaw

jego wnuczki jest umęczoną duszą szukającą ukojenia. Szczątki odkryto w trakcie odnawiania domu. Gdy zdjęto warstwę desek z podłogi, Stewartom ukazał się kanał między warstwami izolujacymi dom przed wilgocią. W miejscu tym znajdował się niekompletny szkielet. Sprawą zajął się Porucznik Heath Taylor z Biura Szeryfa hrabstwa Russell, jednak policja znalazła niewiele dowodów mogących pomóc w śledztwie.

Kości są ponacinane jakimś narzędziem, jednak znajdują się na nich też ślady zębów gryzoni, uniemożliwiające ustalenie wielu szczegółów. Brak czaszki, na podstawie której można by zrekonstruować twarz zmarłej. Stopień rozkładu szczątków oraz porastający je mech oraz rozmaite mikroorganizmy wskazują, że kości leżały pod podłogą kilkanaście lat. Są tak zniszczone, że nie wiadomo, czy uda się z nich wyodrębnić DNA, co by mogło pomóc w ustaleniu tożsamości ofiary. Porucznik Taylor stwierdził, że detektyw nie może opierać swej pracy na historiach o duchach i poprowadził

śledztwo.

Przyczepa mieszkalna, nim w 1998 r. nabyli ją Stewartowie, przechodziła

z rąk do rąk. Była zaparkowana w wielu miejscach na terenie dwóch stanów - Alabamy i Georgii. Dlatego też kierowany przez por. Taylora zespół policjantów, z braku innych danych skupił się na kartotekach zaginionych dzieci z terenów, gdzie przejeżdżał i parkował dom na kółkach.

- To na pewno jest jeden z tamtych przypadków, wystarczy go wyodrębnić - założył Taylor. Policjant uważał, że nie ma, niestety, większej szansy na rozwiązanie zagadki tej zbrodni.

Od czasu wydobycia jej doczesnych szczątków spod podłogi przyczepy, niewidzialna przyjaciółka nie odwiedza już Stephanie Ogden. Dziewczynka ma nikłą nadzieję, że towarzyszka zabaw pojawi się jeszcze raz. Choćby po to, by wyjawić swe nazwisko i pomóc w odkryciu prawdy.

Zajścia te wskazują, że widma odwiedzające nasz świat, to manifestacje umęczonych dusz szukających ukojenia.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy