Czy piłkarzy spotka kara?

Mecz kończący występ reprezentacji Korei Północnej na afrykańskich mistrzostwach, to nie tyle gra o piłkarski honor, co o - i tak mocno już naruszoną - wolność zawodników.

Każdy piłkarz, zakwalifikowanie się i grę na mundialu, traktuje jako spełnienie marzeń. Jednak koreańscy kopacze - z uwagi na kraj, w jakim żyją - mają chyba zgoła inne odczucia.

Bohaterowie w pudle

W 1966 roku Korea Północna w swoim pierwszym i - aż do imprezy w Republice Południowej Afryki - jedynym występie na najbardziej prestiżowych zawodach piłkarskich, sprawiła niemałą niespodziankę. Pokonała grającą w roli faworyta reprezentację Włoch i była o krok od wyeliminowania w ćwierćfinale drużyny z Portugalii. Jednak po powrocie do kraju wszyscy koreańscy piłkarze oraz ich trener... zostali osadzeni w więzieniu. Oficjalnie wówczas podano, że powodem aresztu było świętowanie zwycięstwa niegodne koreańskiego obywatela.

Reklama

Po kilku tygodniach reżim komunistyczny poszedł po rozum do głowy (głowy Kim Ir Sena) i wypuścił piłkarzy wraz z trenerem na wolność, czyniąc z nich bohaterów narodowych.

Obóz dla rodziny

Dzisiaj ci piłkarze, którzy mieli dość szczęścia i talentu, by grać w zagranicznych ligach (pięciu piłkarzy gra w Japonii, jeden w Rosji i jeden w Szwajcarii), pilnowani są przez oficerów politycznych. Co więcej, gdyby któremuś z kopaczy do głowy przyszła ucieczka przed reżimem, mógłby być pewien, że konsekwencje takiego czynu poniosłaby również jego rodzina.

Taka technika zastraszania zawodników została również zastosowana przed mundialem w RPA. Władze Korei Północnej zapowiedziały piłkarskiej kadrze, że jeśli tylko któryś z zawodników zechce uciec ze zgrupowania, to do obozu pracy zostanie wtrącona jego rodzina i wszyscy jego koledzy z kadry.

Pierwsza transmisja

Każdy piłkarz Chollimy ma przed sobą nie lada dylemat. Uciekać, zostawiając na pastwę reżimu rodzinę i przyjaciół, czy liczyć na cud. Na cud, bowiem Koreańczycy na mistrzostwach świata w piłce nożnej grają w grupie śmierci z Brazylią, Portugalią i Wybrzeżem Kości Słoniowej.

Na ich nieszczęście już wiadomo, że nie wyjdą z grupy. Z Canarinhos, Chollima przegrała 1:2. A po ostatniej porażce z Portugalią 0:7, która na domiar złego była pierwszą w historii tego komunistycznego kraju zagraniczną transmisją telewizyjną, niech Bóg ma ich w swojej opiece. I nie mam tu na myśli Kim Dzong Ila.

Konrad Bińczyk

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy