Goły tyłek w centrum miasta

Berlin, jeden z parków w samym środku metropolii. Nikt nie zwraca uwagi na gołe tyłki części opalających się kobiet. Ot, normalny widok...

Niemcy od dawna cieszą się opinią narodu o swobodnej obyczajowości. Dość przypomnieć, że to kraj za Odrą przez lata uchodził za prawdziwe zagłębie europejskiego porno, w czym zresztą spory udział miała Niemka polskiego pochodzenia, Teresa Orlowsky.

Mniejsza jednak o nią. Zwyczajni Niemcy od dawna już, bez zbędnego kołtuństwa, oswajają się nawzajem z własną nagością - na plażach, basenach czy właśnie w parkach. I nie ma w tym żadnej (pseudo)ideologii, buntu czy nachalnej prezentacji cielesnych atutów. Nasze sąsiadki i sąsiedzi zza zachodniej granicy wystawiają biusty i pośladki do słońca, bo tak po prostu jest wygodniej. Bo w ten sposób opalają całe ciała, bez konieczności "dopalanie się" w solarium.

Reklama

Wystarczy jednak krótka podróż na wschód, by znaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości...

Kilka lat temu młodą kobietę, opalającą się topless na stołecznym Polu Mokotowskim, starszy mężczyzna oblał wiadrem pomyj, grzmiąc przy tym na jej "bezwstydność". Sam zaś widziałem grupę wyrostków obleśnie i głośno komentujących nagie biusty kobiet, zażywających słońca na jednej z bałtyckich plaż...

Cóż, co kraj to obyczaj - chciałoby się rzec. Ale mimo wszystko trochę wstyd, że taki u nas obyczajowy zaścianek...

Marcin Ogdowski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy