Isola la Gaiola - mordercza wyspa

Isola la Gaiola to niewielka wyspa, a właściwie dwie połączone ze sobą wyspy, niedaleko Neapolu. Wyspa od niemal wieku posiada opinię przeklętej. Każdego z jej bogatych właścicieli dotknęła jakaś osobista tragedia...

Jej nazwa pochodzi od łacińskiego słowa cavea - jaskinia, których jest kilka na tej niewielkiej wysepce. Przez długi czas wyspa stanowiła część półwyspu. Od lądu stałego została oddzielona dopiero na rozkaz Lucullusa. W starożytności była znana jako Euplea i słynęła z pięknej świątyni poświęconej bogini Wenus.

Na przełomie XVIII i XIX wieku na wyspie umieszczono baterię artylerii, która chroniła wejście do Zatoki Neapolitańskiej. Po zlikwidowaniu dział na wysepce zamieszkał pustelnik zwany przez miejscowych Czarodziejem. Żył sobie tam w ruinach rzymskich budowli i utrzymywał się z jałmużny, jaką dawali mu rybacy.

Reklama

Kiedy Czarodziej zmarł, wyspa została kupiona przez Normana Douglasa, znanego brytyjskiego pisarza i hulakę o niezbyt pochlebnej opinii. Rozpoczął on budowę domu, który stoi do dziś. I na tym dobra reputacja wyspy się kończy. Każdy kolejny właściciel został dotknięty jakąś tragedią. Najczęściej w dość tajemniczy i tragiczny sposób umierał. Okoliczna ludność twierdzi, że jest to zemsta Czarodzieja na bogaczach, którzy zawłaszczyli sobie tę oazę spokoju.

Zabójcza wyspa

Czarna seria śmierci rozpoczęła się w latach dwudziestych XX wieku. Najpierw kolejny właściciel wyspy - szwajcarski bankowiec Hans Braun został znaleziony martwy, zawinięty w dywan na środku salonu. Lekarze przeprowadzający sekcję nie potrafili podać przyczyny śmierci - na wyspie nie było nikogo innego oprócz pana Brauna. Wkrótce po jego śmierci zginęła też jego żona - utonęła w morzu niedaleko brzegu wyspy.

Kolejny właściciel, Niemiec Otto Grunback, nie nacieszył się swoim nabytkiem zbyt długo - zmarł na zawał serca kilka tygodni po kupieniu posiadłości. Kolejnym właścicielem został słynny szwajcarski chemik i pisarz - Maurice-Yves Sandoz, który po kilku latach mieszkania na wyspie oszalał i trafił do szpitala psychiatrycznego w Lozannie, gdzie popełnił samobójstwo w 1958 roku. Był ostatnią śmiertelną ofiarą wyspy.

Bardziej "subtelnie"

Kolejnym właścicielem Isola la Gaiola został niemiecki przemysłowiec, właściciel stalowni i hut, Karl Paul Langheim. Wyspa zachowała go przy życiu, ale zbankrutował w  dwa lata od zakupu tej nieruchomości. Nagle, z poważnego biznesmena, stał się hulaką i bawidamkiem. I tak przez swe fanaberie i ludzi, którzy go otaczali, stracił cały majątek...

Wyspa została wówczas wystawiona na licytację, na której kupił ją Gianni Agnelli, prezes Fiata i Juventusu Turyn. I tym razem właściciel przeżył, jednak zmarły bliskie mu osoby. Najpierw jedyny syn, Eduardo, popełnił samobójstwo, a następnie jego bratanek, Giovanni, szykowany na kolejnego szefa koncernu, zmarł na bardzo rzadki nowotwór.

Z czasem Gianni Agnelli sprzedał wyspę multimilionerowi Paulowi Getty III, który majątek odziedziczył po ojcu i dziadku - amerykańskich przemysłowcach i właścicielach rafinerii. Klątwa wyspy dała o sobie znać tuż po podpisaniu umowy sprzedaży - nieznani sprawcy porwali córkę Getty’ego.

Ostatnim właścicielem wyspy był Gianpasquale Grappone, który zasłynął z serii spektakularnych inwestycji na rynku ubezpieczeń. Jego konsorcjum splajtowało w niecały rok po tym, jak zakupił wyspę.

Rezerwat

Od tamtego czasu żaden bogacz nie był właścicielem nieruchomości. Najpierw, po licytacji komorniczej, wyspa trafiła z powrotem do władz lokalnych, a te w 1996 roku przekazały ją stowarzyszeniu "Marevivo", które chciało zbudować na niej muzeum zasobów morskich. Niestety, stowarzyszenie splajtowało.

Władze przekazały więc wyspę naukowcom, którzy pozostawili ją samej sobie i tylko od czasu do czasu przeprowadzają tam badania flory i fauny. Od początku 2014 roku wokół wyspy utworzono rezerwat przyrody.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama