Kanibal z Rostowa

Jeden z najniebezpieczniejszych seryjnych morderców w dziejach nie mieszkał w USA, tylko w ZSRR. Andriej Czekatiło z Rostowa w latach 1978-90 zabił 53 osoby. 35 jego ofiar miało mniej niż 17 lat.

Andriej Czekatiło był lubianym nauczycielem, ojcem dwójki dzieci i wzorowym członkiem partii komunistycznej. Urodził się w 1936 r. we wsi Jabłocznoje na Ukrainie. Ustalono później, że gdy miał 5 lat usłyszał od matki, iż podczas "wielkiego głodu" jego kuzyna uprowadzili i zjedli sąsiedzi. Ta makabryczna opowieść wywarła na chłopcu tak duże wrażenie, że wizja tortur i kanibalizmu często go później nawiedzała powodując dziwne podniecenie.

Minęło 35 lat i w grudniu 1978 r. 40-letni Czekatiło wkroczył na ścieżkę zbrodni. Pierwszą ofiarą była 9-letnia Lena Zakotnowa. Porwał ją z przystanku autobusowego, zabrał na obrzeża miasta i tam zgwałcił. Potem, podniecony oporem ofiary i krwią, zabił dziewczynkę nożem. Śledczy ustalili, że morderca zadał wiele ciosów w podbrzusze, następnie zwłoki zawinął w plastikowy worek i wrzucił do pobliskiej rzeki.

Reklama

W 1971 r., ukończywszy korespondencyjny kurs literatury rosyjskiej, Andriej został nauczycielem w szkole zawodowej. Miał łatwy dostęp do dzieci i młodzieży, w tym czasie zaczęły się rozwijać jego chorobliwe skłonności. Ustalono, że wielokrotnie chłostał dzieci bez powodu,

podglądał w toaletach,

nawet molestował. Nikt jednak nie interweniował, bo rzucanie podejrzeń na kadrę nauczycielską mogło skończyć się represjami. Poza tym Czekatiło był partyjnym aktywistą.

Noga mu się jednak powinęła. Gdy zmusił jednego z uczniów do odbycia stosunku oralnego, kilku starszych chłopców ujęło się za kolegą i stłukło nauczyciela. Sprawie ukręcono łeb, ale Czekatiło musiał zrezygnować z pracy w szkole.

Po zamordowaniu pierwszej ofiary Czekatiło ma szczęście. O zabójstwo Leny zostaje oskarżony 25-letni Aleksander Krawczenko, karany wcześniej za gwałt na 17-latce. Odbył się proces, w wyniku którego sąd skazał Krawczenkę na karę śmierci - wyrok wykonano w 1981 r.

Poczucie bezkarności wpływa na dalsze postępki Czekatiły. Bestia wyrusza na łowy. Drugą ofiarą zostaje 17-letnia Łarysa Tkaczenko. W miejskim parku Czekatiło zmasakrował twarz dziewczyny kamieniem,

gryzł jej ciało.

W śledztwie wyznał, że był to jeden z najszczęśliwszych dni w jego życiu.

Jako młody człowiek był chorobliwie nieśmiały w relacjach z kobietami. Dopiero dzięki pomocy siostry, Tatiany, poznaje kobietę, z którą może założyć rodzinę. W 1963 r. bierze ślub z Fajiną, przyjaciółką Tatiany. Na świat przychodzą dzieci: Ludmiła i Jurij. Czekatiło ma jednak niski popęd seksualny, każdy stosunek z żoną to dla niego wielki problem. Dlatego też, gdy już został ujęty, właśnie w żonie znalazł gorliwą obrończynię. Fajina nie mogła uwierzyć, że jej mąż mordował, by uzyskać satysfakcję seksualną. Jej zdaniem nie był do tego zdolny, bo osiągał erekcję raz na miesiąc i drżał z lęku, ilekroć dochodziło do intymnych zbliżeń.

Kolejna ofiara "Rzeźnika z Rostowa", jak później nazwały go media, to 13-letnia Ljuba Biriuk. Zabójca gwałci ofiarę, a potem wykłuwa jej oczy. W śledztwie przyznał, że bał się, iż jego wizerunek zostanie

utrwalony w oczach ofiar.

Wyłupywał gałki oczne, żeby go nie zidentyfikowano.

Pomiędzy styczniem a wrześniem 1984 r. Czekatiło zabił 15 osób - nie tylko dziewczynki, ale też dorosłe kobiety. Ze swoimi ofiarami nawiązywał kontakt na dworcach autobusowych, kolejowych, na przystankach komunikacji miejskiej. Był miły, usłużny, budził zaufanie. Dzieci obłaskawiał słodyczami i obietnicą obejrzenia filmów u niego w domu. Dorosłym proponował wódkę albo nocleg - polował też na osoby bezdomne.

Od końca 1984 r. milicja miała już pewność, że w okolicach Rostowa grasuje

seryjny morderca.

Pracownicy organów ścigania nie wiedzieli jednak, że mieli już "Rzeźnika" w swych rękach. Czekatiło stanął w tym czasie przed sądem oskarżony o... kradzież linoleum z fabryki, w której pracował. Skazano go na 3 miesiące więzienia. Odsiedział wyrok. Wrócił do domu, rodziny i swoich okrutnych fantazji.

Znów zabija. Działa jednak na niewielkim obszarze i trafia do kręgu podejrzanych. Milicja go przesłuchuje, pobrana zostaje krew do analizy. Czekatiło znów ma szczęście. Badania jego krwi wykazują, że nie jest to krew taka, jak w nasieniu sprawcy mordów.

Andrieja Czekatiło pokonała nie ukraińska milicja, ale rozwój nauki. W 1990 r. japońscy naukowcy odkryli, że u kilku procent osobników płci męskiej krew obecna w ich spermie różni się od krwi, która płynie w ich żyłach. Śledczy z Rostowa jeszcze raz przebadali

krew podejrzanych.

Okazało się, że Czekatiło należy do tej nielicznej grupy.

Aresztowano go 20 listopada 1990 r. W śledztwie przyznał się do 53 zabójstw. Wyjaśniając niezrozumiałe dotąd dla śledczych szczegóły, bez zahamowań opowiadał o swych kanibalistycznych upodobaniach: zjadał macice i moszny ofiar.

Proces rozpoczął się 14 kwietnia 1992 r. W klimacie "głasnosti" do sali sądowej wpuszczono media, które na bieżąco relacjonowały przebieg rozpraw. Czekatiło, decyzją sądu, został umieszczony w metalowej klatce. Podyktowane to było względami bezpieczeństwa oskarżonego, bo krewni ofiar głośno mówili o dokonaniu linczu na "Rzeźniku".

15 października 1992 r. Andriej Czekatiło został skazany. Sąd orzekł karę śmierci, wyrok na kanibalu wykonano 14 lutego 1994 r.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama