Kłopotliwe domy, w których... straszy

W nawiedzonych domach drzwi i okna same się otwierają. Przedmioty latają w powietrzu, słychać dziwne dźwięki. Niewielu chce żyć w takich miejscach, a to prowadzi czasem do prawnych sporów.

21 października 2005 r. sąd w Szanghaju wydał wyrok w nietypowej sprawie. Temida nie wyraziła zgody na anulowanie umowy zakupu "pechowego" czy też "nawiedzonego" mieszkania, w którym popełniono zbrodnię. Niejaki Liu Hezhi domagał się prawnego unieważnienia umowy tłumacząc, że poprzedni właściciel lokalu ukrył przed nim, iż w mieszkaniu doszło niedawno do brutalnego morderstwa.

Wielu Chińczyków wierzy, że domy, w których popełniono zbrodnię, są nawiedzone przez duchy tragicznie zmarłych, co przynosi kolejnym mieszkańcom pecha. Tym razem jednak sąd nie poparł tych przekonań. Sprawy tego rodzaju są dziś problemem w wielu krajach Azji. W połowie października 2005 r. japońskie Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości postanowiło połączyć siły i utworzyło

Reklama

fundusz odszkodowań

dla właścicieli nawiedzonych domów i mieszkań.

Jest to w Japonii, jak i w innych krajach azjatyckich, poważny problem. Wielu właścicieli nieruchomości, których własność uznawana jest za "nawiedzoną" ponosi z tego powodu poważne straty. Potencjalni najemcy unikają domów i mieszkań, w których popełniono samobójstwo albo dokonano morderstwa. W Kraju Kwitnącej Wiśni zwyczajowo zakłada się, że tam, gdzie doszło do tego rodzaju tragedii, "musi straszyć". Z tego powodu japońskie agencje nieruchomości są prawnie zobowiązane do informowania potencjalnych najemców o szczegółach przeszłości danego domu.

Japońskie Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości utworzył fundusz rekompensat oparty na niewielkich comiesięcznych składkach członków Stowarzyszenia. Jeśli dom lub mieszkanie stanie się miejscem zbrodni i nie będzie chętnych do jego wynajęcia, właściciel otrzyma odszkodowanie w wysokości kilkuset dolarów miesięcznie. Jest to w Japonii problem o dużym zasięgu, dotyczy nawet mieszkań przylegających do nawiedzonego lokalu.

Problem ten od stuleci dotyczy też krajów europejskich. W XVII w. Samuel Strykius, dziekan Wydziału Prawa na uniwersytecie w Halle, napisał rozprawę naukową "De jure spectrorum", gdzie zawarł wskazówki dla sędziów zajmujących się przypadkami, w których

przyczyna przestępstwa lub sporu to duch.

Strykius sugerował, że jeśli dzierżawca domu chce zerwać umowę najmu, bo dom jest nawiedzony, to należy przyjąć następujące rozwiązania. O ile duchy ograniczają się do cichych stukań i wzdychania, to umowy zerwać nie można. Za to jest to możliwe, jeśli najemca udowodni, iż działalność duchów jest nieznośna, a nawet groźna dla mieszkańców. Właścicielowi pozostawała ostatnia linia obrony - udowodnić przed sądem, że ducha przywlókł ze sobą najemca i to przez niego dom jest nawiedzony. Dziekan Strykius proponował też w swym dziele, aby czynsze za najem w takich budynkach były niższe, a właściciele płacili od nawiedzonych nieruchomości niższe podatki.

Dziś nie mówi się o tym głośno, jednak domy uznane za takie, w których straszy, również w krajach europejskich nie jest łatwo sprzedać lub wynająć. Właściciele nie chcą tego rozgłaszać, także agencjom handlu nieruchomościami upublicznianie takich informacji nie jest na rękę.

Skutki nawiedzeń mogą być rozmaite, na przykład takie, jak w norweskiej miejscowości Tromso. W listopadzie 2004 r. tamtejsi urzędnicy uchylili nakaz zburzenia walącej się stodoły. Właściciel budynku twierdził, że powszechnie wiadomo, iż obiekt jest nawiedzony i jeśli się go zburzy,

duchy zostaną rozgniewane.

- Czasem musimy przyjąć, że poza przepisami budowlanymi pomiędzy niebem a ziemią istnieją jeszcze inne rzeczy - stwierdził publicznie Hallvard Thon, inspektor budowlany z Tromso.

Co właściwie straszy w nawiedzonych domach? Wyjaśnień powstało sporo. Są to więc manifestacje duchów zmarłych ludzi. Niezwykłe efekty może też wywoływać "pamięć miejsca". Dochodzi wówczas do odtwarzanie energetycznego zapisu jakiejś tragedii. Według innej koncepcji, hałasy i przemieszczanie przedmiotów mogą być dziełem myślokształtów emanowanych przez umysł człowieka.

Jaka by nie była przyczyna niepokojów w budynku, domy uznane za nawiedzone szybko obrastają legendami. Po pewnym czasie trudno już oddzielić fakty od plotek, a to przynosi rozmaite skutki, z prawnymi włącznie.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: duchy | właściciel | nieruchomości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy