Krzesło śmierci: 300 lat niewyjaśnionej tajemnicy

W roku 1702 niejaki Thomas Busby został skazany na śmierć przez powieszenie za zabójstwo swego teścia. Zanim jednak zawisł – postanowił usiąść na chwilę na swoim ulubionym krześle. Od tego momentu w ów szacowny mebel wstąpiły złe moce, które podobno dają znać o sobie do dziś...

Po śmierci Busby’ego zapłakało niewielu. Za życia prowadził on niewielką oberżę w  północnym Yorkshire i znany był głównie z pijaństwa oraz wyjątkowej skłonności do agresji. Popełniał również rozmaite drobne kradzieże, a swój złodziejski fach doskonalił, fałszując pieniądze i różnego rodzaju dokumenty. Pewnego ponurego wieczoru, po wypiciu zbyt dużej ilości brandy, pokłócił się ze swoim teściem, Danielem Awetym.

Skutki tej sprzeczki okazały się fatalne - Busby, uzbrojony w  młotek, roztrzaskał czaszkę swego oponenta, po czym - przerażony tym, co zrobił - zdecydował się ukryć ciało w lesie. Na jego nieszczęście zwłoki Awety'ego zostały znalezione kilka dni później przez lokalnego szeryfa, a Busby'ego aresztowano.

Reklama

Oberżysta szybko przyznał się do winy, sam proces też nie trwał długo - zabójcę skazano na śmierć przez powieszenie. Jego ciało miało pozostać na szubienicy tak długo, żeby każdy przechodzień mógł zobaczyć, co czeka złodziei i morderców.

Egzekucja odbyła się kilka tygodni po ogłoszeniu wyroku. Busby, prowadzony na znajdującą się w pobliżu jego szynku szubienicę, poprosił nieoczekiwanie o  spełnienie ostatniego życzenia: chciał wypić jeszcze jedno piwo w swym ulubionym krześle. Prośba ta została wysłuchana i Busby ostatni raz przekroczył progi swojego domostwa. Po wypiciu ostatniego łyka z kufla skazany wstał, ale zamiast od razu oddać się w ręce oprawców, wskazał palcem na masywny mebel, w którym spędził z kielichem w dłoni sporą część swojego życia, i wygłosił formułę przekleństwa.

Ni mniej, ni więcej, tylko zapowiedział śmierć każdego, kto ośmieli się usadowić swe pośladki na jego dębowym krześle. Kilka zaledwie minut później Busby został powieszony. Jego zwłoki, zgodnie z wyrokiem, wisiały na szubienicy tak długo, aż ciało odpadło od kości. A  krzesło? Spokojnie czekało...

Czarna seria

Ta wystarczająco już straszna historia mogłaby się w tym miejscu zakończyć, jednak licho najwyraźniej nie spało. Ostatnie słowa wygłoszone przez Thomasa Busby'ego wywarły spore wrażenie na oglądających tę scenę świadkach, ale że byli to ludzie rozsądni i bogobojni, zachowali stosowną ostrożność. Wieść o klątwie mordercy rozniosła się szybko po całej okolicy, ale nikt nie ośmielił się nawet dotknąć przeklętego krzesła - i to przez kilkadziesiąt lat.

Mebel nazwano "krzesłem śmierci" i  zaczął on stanowić coś w rodzaju lokalnej, budzącej grozę atrakcji. Wokół dawnej oberży Busby'ego zaczęły rodzić się rozmaite legendy i  najczęściej niewiele mające wspólnego z prawdą opowieści. Niektórzy wieśniacy zarzekali się, że widzieli ducha skazańca błądzącego po swojej niegdysiejszej gospodzie, ze sznurem wciąż przewiązanym wokół szyi...

Ale, jak to często bywa, z  upływem czasu stare przekleństwo popadło w zapomnienie i coraz częściej zaczęło stanowić przedmiot żartów. Także zakładów, mających udowodnić odwagę potencjalnego śmiałka - bo i kto miałby obawiać się tak niepozornie wyglądającego, drewnianego sprzętu domowego? Wielu zuchwalców podjęło więc wyzwanie... aby niedługo później umrzeć śmiercią okrutną i niewyjaśnioną...

Szeptem zaczęto opowiadać sobie historie, jak to na przykład miejscowy kominiarz pod koniec XIX wieku postanowił pożyczyć sobie sławne już krzesło, by wygodnie wypić w nim kufel zimnego piwa. Znaleziono go kilka godzin później.

Dyndającego na stryczku w pobliżu drzwi gospody. Znajdował się niemalże w tym samym miejscu, w którym prawie dwieście lat wcześniej powieszono Thomasa Busby'ego...  Inne tajemnicze zgony związane z  krzesłem śmierci zaczęły masowo przydarzać się po drugiej wojnie światowej. Wielu żołnierzy, stacjonujących w koszarach niedaleko oberży osiemnastowiecznego mordercy, kusiło los, lekkomyślnie siadając na dębowym meblu. Wszyscy, którzy się na to odważyli, ginęli w drastycznych okolicznościach niedługo później.

Tego typu opowieści nie zniechęciły jednak dwóch pilotów Królewskich Sił Powietrznych, którzy w 1967 roku odważyli się usiąść na feralnym krześle. Ich los dopełnił się już wkrótce w szczątkach rozbitego samochodu, którym uderzyli w przydrożne drzewo.

Trzy lata później mężczyzna z okolicznej wsi umarł na zawał serca zaraz po tym, jak spędził wieczór, siedząc w złowrogim krześle. Minęło kilka miesięcy i robotnik, który, jak wielu nieszczęśników przed nim, skorzystał na chwilę z  przeklętego mebla, jeszcze tego samego popołudnia uległ wypadkowi na budowie i umarł na miejscu. Później pewien dekarz zginął po zawaleniu się dachu, na którym pracował - po tym, jak tego samego ranka zjadł śniadanie, siedząc na krześle Busby'ego.

Z kolei sprzątaczka odkurzająca pomieszczenie, w  którym znajdował się mebel, pewnego razu potknęła się fatalnie i odruchowo przytrzymała oparcia nieszczęsnego krzesła - zdiagnozowany krótko później nowotwór mózgu w kilka miesięcy zabrał ją z tego świata.

Nigdy na nim nie usiądę!

A to jeszcze nie koniec! - Do tej makabrycznej listy dopisać należy wielu motocyklistów, którzy po krótkim odpoczynku na przeklętym krześle ruszali w dalszą trasę, by zginąć tego
samego dnia w tragicznym wypadku drogowym.

Nie wspominając już o pewnym autostopowiczu, który zatrzymał się w pubie i usiadł na wygodnym, drewnianym krześle, a dwa dni później został śmiertelnie potrącony przez samochód. Czy możemy tutaj mówić o zwykłym zbiegu okoliczności? - zastanawia się francuski pisarz Joslan F. Keller. Nie chcąc dalej kusić losu, Tony Earnshaw, właściciel gospody od 1968 roku, postanowił zamknąć krzesło w piwnicy budynku.

Nikt więcej nie mógł na nim siadać i narażać się na straszliwe konsekwencje... nie licząc odosobnionego wypadku z 1978 roku, kiedy to dostawca zaopatrujący dawny lokal Busby'ego przysiadł na chwilę na zakurzonym, stojącym w kącie piwnicy krześle. Wchodząc na górę, spytał nawet Earnshawa, dlaczego schował głęboko w  ciemnicy tak wygodne i dobrze wyglądające krzesło...

Tego samego dnia jego ciężarówka z  niewyjaśnionych przyczyn zjechała z  jezdni, a kierowca poniósł śmierć na miejscu - tak zginęła ostatnia ofiara tajemniczego krzesła. Po tym wydarzeniu restaurator uznał, że trzeba raz na zawsze pozbyć się tego dziwnego mebla, który spowodował na przestrzeni wieków śmierć tylu niewinnych ludzi. Nie chciał jednak go wyrzucać - zapewne zdając sobie sprawę z jego wartości kolekcjonerskiej. Postanowił więc uczynić z niego dar dla muzeum w Thirsk, specjalizującego się w gromadzeniu zabytkowych przedmiotów z życia codziennego.

Krzesło Busby'ego zostało więc częścią wyposażenia tradycyjnej, muzealnej kuchni... ale wisząc na wysokości dwóch metrów. Zostało bowiem przymocowane do sufitu, poza zasięgiem zwiedzających - tak, aby nikomu nie przyszło do głowy siadać
w nim albo go dotykać. - Nigdy na nim nie usiądę - mówi Cooper Harding, kustosz muzeum w Thirsk. - Jeśli potem zginę w wypadku, wszyscy powiedzą, że to przez krzesło!

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy